Sytuacja na rynku nawozowym jest mocno napięta. Po tym jak Grupa Azoty i inne firmy w Europie wstrzymały produkcję nawozów mocno spadła ich dostępność, a ceny poszybowały w górę. Rolnicy w obawie przed brakami wykupili część towaru. A to co zostało u dystrybutorów w magazynach mocno zdrożało. Np. w woj. podlaskim za salmag i saletrzak trzeba zapłacić ponad 1000 zł/t więcej niż jeszcze tydzień temu. Rolnicy się denerwują, bo przy takich stawkach nie stać ich na zakup potrzebnej ilości nawozów.
- No tych wzrostów cen to ja nie rozumiem. Przecież dystrybutorzy kupili te nawozy po starej cenie, zanim Grupa Azoty zamknęła produkcję. Niestety, dilerzy się bogacą, a polski rolnik traci. To wszystko jest wycelowane w ograniczenie produkcji rolnej w Polsce. Przecież ja, żeby mieć dobry i jakościowy plon kapusty muszę sypnąć nawozy i opryskać rośliny. Moi sąsiedzi, którzy w tym roku poskąpili nawożenia, mają główki kapust wielkości pięści. Z tego już nic nie będzie, bo taki towar nie spełnia parametrów jakościowych do handlu. Oni zostaną z niczym. Martwię się tylko, jak dam radę kupić nawozy na wiosnę, skoro chodzą słuchy, że saletra będzie po 8 tys. zł - mówi nam jeden z rolników sprzedających swój towar na podwarszawskich Broniszach. I dodaje, że kilka lat temu podjął inną pracę, bo z samego rolnictwa trudno mu było się utrzymać.