Bartłomiej Czekała: Co w tej chwili najbardziej boli wielkopolskich rolników?
Piotr Walkowski: Przede wszystkim brak stabilizacji rynków. W sumie trudno mnie byłoby w tej chwili wymienić rynek, na którym jakieś negatywne czynniki nie pogarszają sytuacji. Począwszy od spotkania w ubiegłym tygodniu ministrów rolnictwa Ukrainy i Polski, dopiero po 12 miesiącach zaproponowano, że może będziemy plombować partie towaru, który przyjeżdża do Polski. Przecież w maju i czerwcu ubiegłego roku zwracaliśmy się, żeby podjąć pewne zabezpieczenia ograniczające i wprowadzające kontrolę nad importowanym towarem. Otrzymywaliśmy szereg miesięcy odpowiedzi, że wszystko jest w normie, wszystko jest w porządku, aż nagle w listopadzie pojawił się komunikat, że w ciągu pół roku, czyli między październikiem 2021 a marcem 2022 roku import zbóż z Ukrainy wzrósł o 5400 proc. , czyli to jest coś niewyobrażalnego. Po czym skontrolowano punkty skupu, magazyny, elewatory i inne miejsca do tego przeznaczone. Okazało się, że w 89 proc. są zapchane i nie potrzebują prowadzić skupu. W związku z tym ceny, które proponują, są maksymalnie niskie.