Proszę w kilku zdaniach opisać obecną sytuację dolnośląskiego rolnictwa.
– Ciężko jest znaleźć wyróżniki dolnośląskiego rolnictwa na tle ogólnopolskiego. Jest takie samo, jedyną różnicą moim zdaniem są warunki atmosferyczne. Wolny rynek reguluje ceny, dostęp do paliwa, nawozów, środków ochrony roślin w całej Polsce jest taki sam. Wracając do specyfiki Dolnego Śląska. DIR wystąpiła do ministra rolnictwa o wyrażenie warunkowej zgody na możliwość stosowania azotu przed 1 marca. Niestety, otrzymaliśmy negatywną odpowiedź. Obowiązujące przepisy są swoistym reliktem minionych lat. Miały one sens w latach, gdy w lutym i marcu panowała prawdziwa zima, notabene i tak nikomu nie przychodziło wówczas do głowy, by w tym okresie je stosować. W tym roku na początku lutego na terenie Dolnego Śląska mieliśmy dodatnie temperatury. Rzepaki nie znajdowały się wówczas nawet w okresie wegetacji, a jedynie hibernacji bo nie weszły one w stan spoczynku zimowego. Na polach pojawił się deficyt składników pokarmowych, głównie azotu. Przypomnę, że jeśli roślinie brakuje chociaż jednego pierwiastka, to cierpi jej rozwój. Niestety, nie mogliśmy zastosować wówczas azotu. Uważam, że dla zachodnich regionów Polski, zwłaszcza dla regionu Dolnego Śląska, powinny obowiązywać inne przepisy. Z kolei początek marca przyniósł opady śniegu, niskie temperatury, więc nie mogliśmy zastosować azotu. Uważam, że to nie przepisy, a aura powinna decydować, kiedy zastosować konkretny nawóz. Rolnicy doskonale wiedzą, kiedy należy je stosować, by były jak najbardziej skuteczne. Jest to szczególnie ważne w dobie wysokich cen nawozów.