Dzięki ustawie hodowcy krów i świń będą mogli liczyć na dodatkowe wsparcie finansowe. Warunkiem jego otrzymania będzie wprowadzenie dodatkowych zasad dobrostanu zwierząt takich jak zwiększenie powierzchni obory i chlewni o co najmniej 20% albo dając zwierzętom dostęp do pastwiska lub wybiegu.
Rolnik może liczyć na dopłatę w wysokości 185 zł rocznie do krowy mlecznej, jeżeli będzie ją wypasał przez minimum 120 dni w roku.
Dopłaty do krów mlecznych utrzymywanych w oborach wyniesie 595 zł rocznie jeżeli powierzchnia budynku zostanie zwiększona o 20 %. W przypadku trzody chlewnej hodowca będzie mógł liczyć na dopłatę w wysokości 301 zł rocznie na lochę i 24 zł na tucznika za zwiększenie powierzchni chlewni o 20%. W związku z występowaniem w Polsce afrykańskiego pomoru świń ustawa nie przewiduje dopłat do świń trzymanych na wolnym wybiegu.
- Program obiecany, niby zrobiony, ale jednocześnie, wprowadzając ten program, obniżamy konkurencyjność polskiego rolnictwa. Jeżeli zabieramy pieniądze z funduszu na grupy producenckie, czyli zabieramy pieniądze na to, żeby się rolnicy łączyli, żeby byli większym podmiotem konkurencyjnym, to zamiast poprawiać ich sytuację, pogarszamy ją. Dlaczego nie chcemy, aby tak jak w krajach zachodnich, Danii, Holandii, Francji, rolnicy zaczęli ze sobą współpracować, tylko dalej ich atomizujemy- pytał podczas debaty sejmowej poseł Jarosław Sachajko z PSL-Kukiz’15.
Program skrytykowała również Konfederacja, która nazwała go fikcyjnym i absurdalnym. - Czy nie lepiej by było wycofać się z tego systemu, zostawić te pieniądze, które wkładamy do Unii, w kieszeni Polaków, w kieszeni polskich rolników, zamiast bawić się w ten system, który marnuje pieniądze - mówił poseł Konrad Berkowicz z Konfederacji. Z kolei poseł Romulad Ajchler dopytywał czy w kolejnej unijnej perspektywie program będzie kontynuowany.
- Odpowiadam posłowi Ajchlerowi: Tak, w nowej perspektywie na dwa podstawowe kierunki zwierząt w Polsce, czyli trzodę chlewną i bydło – zarówno w użytkowaniu mlecznym, jak i mięsnym – będą przeznaczone spore środki - mówił minister rolnictwa Jan Krzysztof Ardanowski, który jednocześnie przekonywał do potrzeby realizacji programu.