Michał Kołodziejczak: Wydaje się, że historia zatoczyła koło. Nawiązał pan do Solidarności, a te ruchy miały swój początek właśnie w rolnikach. W latach 70-tych to rolnicy zaczęli spotykać się tak jak my – od remizy do remizy, od miejsca, do miejsca. I wtedy też byli mocno dyskryminowani – nie pozwolono im zarejestrować związku zawodowego. Stało się dopiero kilka miesięcy po podpisaniu porozumień w Rzeszowie. Wtedy władza też nie chciała dać podmiotowości rolnikom. Ja mam wrażenie, że dzisiaj jest podobny czas - premier zdaje sobie sprawę z tego, jak duża siła i zryw wolnościowy tkwi w rolnikach i że protesty mogą być początkiem ich umocnienia. Dlatego nie chce na to pozwolić. Dla mnie to jest bardzo przykre i niezrozumiałe, że premier nie chce się z nami spotkać. Przecież codziennie upada 250 gospodarstw hodujących świnie!
- Czyli punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Żal mi obecnej i przyszłej władzy, bo komu za 2 czy 3 lata będzie dziękowała za trud na dożynkach, jak rolników nie będzie? Dożynki staną się fikcją.
- Ja myślę, że już dzisiaj dożynki są trochę fikcją i teatrem, który wykorzystuje premier czy prezydent. Przecież w miniony weekend widzieliśmy najważniejszych polityków na uroczystościach dożynkowych, podczas których mówili, że mamy w Polsce suwerenność żywnościową i bardzo dużą produkcję. A moim zdaniem oni mocno mylą wysoką produkcję z zarabianiem na eksporcie żywności. Przecież na eksporcie nie wzbogacają się rolnicy - od rolników żywność jest tanio kupowana, a dopiero później sprzedawana z dużą marżą. Dlatego tutaj jest potrzebne silne państwo, które będzie kontrolowało to, by rolnik mógł zajmować się produkcją, nie będąc przy tym oszukiwanym, i by eksport polskich produktów stawał się coraz większy. Wynikiem tego będzie coraz wyższa produkcja i coraz lepszy standard pracy. Niestety, o tym się nie mówi, ale praca na roli jest wykonywana często ponad siły, zużytym sprzętem. Jak myślę o tej ustawce premiera z wypożyczonym sprzętem, stają mi przed oczami wypadki z ubiegłego tygodnia, w których rolnicy stracili swoje życie…
- Też stan psychiczny ma wpływ na wypadki. Rolnicy są przemęczeni, zrozpaczeni, nie mają motywacji do pracy. Myślą tylko o tym, że wiszą nad nimi kredyty do spłacenia…
- Niestety, tydzień temu duży sprzedawca warchlaków i prosiąt odebrał sobie życie. Wstawiał zwierzęta ludziom na kredyt, bo miał nadzieję, że sytuacja się unormuje, ale niestety – tendencja się nie odwróciła. Dzisiaj z kolei zadzwonił do mnie rolnik, który w tamtym tygodniu dostał decyzję od weterynarii, że nie może sprzedawać świń i niestety… dostał wylewu. Kilka dni temu słyszeliśmy też o tragicznym wypadku, gdy kombajn wciągnął człowieka. Niestety, nie udało się go uratować.
- Czy nadal jest od furtka dla premiera Morawieckiego, by siadł z Wami przy stole i porozmawiał o doraźnych działaniach ratujących kondycję polskiego rolnictwa?
My czekamy, by porozmawiać na temat punktów, które mamy przygotowane dla premiera Morawieckiego. Przecież to on dzisiaj stanowi władzę, to on dzisiaj podejmuje decyzje, to on wywiera wpływ na swoich ministrów. Chcemy dzisiaj w szczególności rozmawiać o tym, że trzeba stworzyć plan obrony polskich gospodarstw przed zadłużeniem, powstałym na skutek przyczyn niezależnych od rolnika, jak np. choroby zakaźne. Musi być plan rządowy na walkę z chorobami zakaźnymi zwierząt. Musi być stanowcza odpowiedź rządu, że nie zgadza się na uznanie Polski za kraj z bakteriozą pierścieniową ziemniaków. Przecież my przez to nie możemy dzisiaj eksportować naszych ziemniaków. Nie możemy tez sprzedawać świń – bo ASF, a za chwilę nie będziemy mogli stawiać budynków inwentarskich - bo się to przyjezdnym nie podoba.
Całą rozmowę obejrzysz w poniższym filmie. A jutro od rana zapraszamy do śledzenia naszego portalu i profilu na FB. Specjalnie dla Was będziemy relacjonować to, co dzieje się na protestach rolników w całej Polsce!
Notowała Kamila Szałaj