Skup interwencyjny może zapobiec katastrofie na rynku mleka
Jesteśmy przekonani, że ta forma interwencji może być szybko uruchomiona i zapobiec katastrofie. Wszak już wkrótce zacznie się okres, w którym produkcja mleka gwałtownie wzrośnie. Jak zagospodarować to mleko, aby nie popłynęło rowami? Chodzi też o mleko, którego przerób będzie wstrzymany z racji epidemii koronawirusa. Cały czas pytamy czy rząd ma plan „B” na ten wypadek? I z niecierpliwością czekamy na konkrety! Z naszych informacji wynika, że prawie wszystkie zakłady mleczarskie planują obniżki cen skupu na razie co najwyżej o 10 groszy na litrze. Naszym zdaniem, ta korekta cen będzie jeszcze większa. Ale chodzi o to, aby ograniczyć ją do niezbędnego do minimum, czyli np. do poziomu 20 groszy na litrze. I w tym miejscu wielu Czytelników po prostu siarczyście zaklnie! Ale nie czarujmy się, rolnicy muszą ponieść i tak koszty kornawirusowej zawieruchy. Zaś naszym celem jest, aby to się odbyło na rozsądnym poziomie. To znaczy, by nie upadły tysiące gospodarstw mlecznych. Oznaką zbliżającej się katastrofy jest kompletne załamanie cen na rynku mleka przerzutowego – litr mleka pełnego kosztuje 80 groszy, zaś litr mleka chudego 40 groszy. Te alarmująco niskie ceny oznaczają, że te mleczarnie, które mają lepszy dostęp do rynku i którym jednocześnie brakuje surowca, rezygnują z przerzutów. Wystarczy im bowiem swojego mleka, którego wnet i tak nie będą mogli rozsądnie zagospodarować. A co zrobią te mleczarnie – małe i średnie – których wpływy ze sprzedaży mleka przerzutowego stanowią istotną pozycję w ich budżecie. Wszak ich pozycja na rynku nie jest mocna i w epoce kryzysu trudno będzie im wrócić na zdezorganizowany rynek produktów mleczarskich. A jaki los czeka spółdzielnie skupowe albo grupy producenckie żyjące wyłącznie ze sprzedaży mleka? Czy te podmioty przetrwają mleczarski Armagedon? Dlatego szybka i rozsądna pomoc państwa jest niezbędna.