– Temperatury gleby nie sprawdzałem, ale na pewno nie była na takim poziomie, żeby spodziewać się wylotu chowaczy. Bez przekonania wystawiłem żółte naczynia na dwóch polach. Po dwóch dniach sprawdziłam naczynia i byłem zaskoczony. W jednym odłowiło się 17 chowaczy, a w drugim przestałem liczyć po 70 (na zdjęciu) – mówi rolnik spod Dzierżoniowa na Dolnym Śląsku. Na drugi dzień wykonał zabieg pyretroidem na brzegach pól.
Kiedy się spodziewać w teorii?
Najważniejsze dla chowacza brukwiaczka jest temperatura gleby, a ta przynajmniej w teorii powinna wynieść 5–7oC, by owady zaczęły wylatywać na plantacje. Minimalna temperatura powietrza powinna wtedy wynosić 10–12oC. Po wylocie owady nie składają jaj do pędów od razu, ale najpierw żerują. Jeśli zatem nie chcemy dopuścić, żeby owady złożyły jaja, z których wylęgną się larwy żerujące wewnątrz pędów należy zwalczyć owady dorosłe. Nie mamy już do dyspozycji np. chloropiryfosu, który był powszechnie wykorzystywany do tego zabiegu i który dzięki działaniu wgłębnemu na roślinie mógł ograniczyć także w pewnym stopniu żerowanie larw. Do dyspozycji jest jeszcze np. acetamipryd w mieszaninie fabrycznej z lambda-cyhalotryną, który dzięki działaniu wgłębnemu i systemicznemu również ogranicza larwy.W prognozach zapowiadane jest ochłodzenie, a nawet ponownie opady śniegu. Wtedy wylot chowacza na pewno zostanie przerwany. Bardzo jednak możliwe, że owady, które już zdążyły wylecieć zdążą też złożyć jaja.
jd, fot. Zarzycki