Co prawda pierwsza jaskółka wiosny nie czyni, ale żółknące liście i koszona kukurydza są w naszym kraju jednym z ważniejszych atrybutów złotej polskiej jesieni. No właśnie, ale liście na drzewach są wciąż soczyście zielone, a do nas dochodzą pierwsze informacje o rozpoczynających się lokalnie zbiorach kukurydzy. Ta nowa kukurydza, trafia na nieco rozleniwiony i co tu dużo mówić, proponujący bardzo niskie ceny rynek zbóż paszowych.
Ruch powolny i nie wszędzie regularny
W krajowych skupach obecnie panuje spokojna, lekko rozleniwiona atmosfera. Zarówno podaż, jak i handel są słabe. – Nie można powiedzieć, że nic nie przyjeżdża ale ruch jest mizerny, jeśli przyjedzie jeden transport dziennie, to jest wszystko – mówi skupujący z okolic Torunia.
Za to na Mazurach i Podkarpaciu kupujący nie narzekają. – Jakiś ruch na magazynie jest, cos tam się kupuje. Może nie ma nawałnicy dostaw ale zawsze kilka transportów przyjedzie – informuje pracownica skupu z woj. warmińsko-mazurskiego.
Skupujący obecnie przy tych niskich poziomach cenowych nie mogą liczyć na nadmierny zarobek, ale po poprzednim tragicznym sezonie nieco oddychają z ulgą. – U nas nawet jakiś handel się udaje, na kokosy liczyć nie możemy, ale trzeba się dostosować do obecnych realiów – mówi skupujący z Podkarpacia.
Gorzej jest w Centrum i na ścianie zachodniej, tam ruch przygasł kompletnie. – Mamy wyraźny zastój z obu stron. Jakiś rolnik do mnie dzwoni, że chce kopać ziemniaki a ma na przyczepach pszenicę, tyle że wychodzi bardzo kiepska paszówka, a taką bardzo trudno jest sprzedać czasem do kurników coś ktoś kupi. Dodatkowo inni skupujący coraz większą uwagę zwracają na ewentualne porażenie fuzariozą – informuje skupujący ze Świętokrzyskiego.
Pomimo słabszej złotówki kiepsko jest też ze sprzedażą na Niemcy. – Niemcy kupują bardzo ostrożnie, jak pojawi się jakaś oferta to albo na już, lub dopiero na październik. Przy braku podaży nie daje się zapiąć biznesu – informuje handlowiec z zachodniej Polski.
Niewielki handel, poza potrzebami eksporterów potrzebujących na szybko doładować statki powoduje, że pszenica konsumpcyjna drożeje, a pozostałe zboża drgnęły tylko nieznacznie.