Byków na rynku krajowym nadal jest niewiele, a pracownicy skupów przebijają ceny u rolników, byleby tylko kupić odpowiednią ilość i zaspokoić potrzeby sprzedażowe. Na jałówki i krowy również jest spore zapotrzebowanie, a ceny trzymają się wysoko. Zakłady nie przewidują obniżek w tych kategoriach w najbliższym czasie.
Niestety już słychać na rynku o obniżkach cen byków od przyszłego tygodnia (około 20 gr/kg w wbc), ale od dziś cenniki w tej kategorii podnoszą lub utrzymują na poziomie z tygodnia ubiegłego. Podobnie było w zeszłym tygodniu, a ceny jak były wysokie, takie pozostały. Być może tylko "straszą". W UE stawki za wszystkie kategorie lekko spadają, co będzie miało wpływ na zakłady, które w większości wysyłają towar do zachodnich sąsiadów. Sporą presję na obniżki wywrze również niższe zapotrzebowanie na mięso koszerne w UE i w Polsce (potrwa to około 1-2 miesięcy).
- Takich cen na rynku nie było nigdy. Najwięcej płaciliśmy za byki w klasie R około 14 zł/kg, teraz 16-16,5 zł/kg to ceny standardowe. Nie kupimy teraz nic taniej w naszym regionie. Rolnik decyduje. „Dajesz więcej, albo jedź gdzie indziej”, takie słyszymy odpowiedzi na podanie ceny za byki gotowe do sprzedaży. Rolnicy są wkurzeni, bo koszty im ciągle rosną, twierdzą, że do biznesu i tak dokładają – mówi pracownik skupu bydła z Mazowsza.
Nastroje na rynku są mieszane, ale w większości wyczuwa się przede wszystkim niepewność jutra, brak możliwości prognozowania sytuacji i zapotrzebowania. Te trendy, którymi kierowaliśmy się od lat, obecnie nie funkcjonują. Nie można mówić o stabilności ceny, ani sytuacji. To martwi, bo jeżeli stawki spadną do poprzednich poziomów, koszty zakryją zyski, a rolnicy utoną w długach. Ceny paliwa są wysokie, nawozy, opryski, zboża i śruty w górę. Z materiałem do opasu też jest niewesoło, zawsze go brakowało, a teraz wraz ze wzrostem cen za byki w skupie, wcale nie jest łatwiej - ceny odsadków i cieląt też rosną.