Paweł Kaszkowiak w rodzinnym gospodarstwie chciał rozwinąć produkcję trzody chlewnej, by zapewnić przyszłość swojemu gospodarstwu. Nie da się zwiększyć skali produkcji bez rozbudowy chlewni. I tu – jak wielu jego kolegów po fachu w całym kraju – wyrosła lokalna niechęć do inwestora. Zwiększenie obsady z 50 do 150 loch dzisiaj nie jest żadną gigantomanią, jednak włodarze gminy byli innego zdania.
Od tego zaczęły się problemy
W sierpniu 2014 r. inwestor otrzymał decyzję środowiskową. Następnie we wrześniu 2014 r. wystąpił o wydanie warunków zabudowy (do chwili obecnej burmistrz nie wydał decyzji).
W opisywanej sprawie burmistrz korzystał z prawa w sposób podkopujący zaufanie obywateli do organów administracji. Używał prawa instrumentalnie, żeby nie wydać decyzji. Działał tak, żeby zniechęcić inwestora i spowodować, że odstąpi od realizacji planów.
Burmistrz bezpodstawnie występował do RDOŚ o uzgodnienie decyzji o warunkach zabudowy (tej decyzji nie uzgadnia się z RDOŚ; uzgodnienia były na etapie wydania decyzji środowiskowej), dwukrotnie wydał decyzję o odmowie ustalenia warunków zabudowy (decyzje te zostały uchylone), dwukrotnie zawieszał postępowanie z uwagi na przystąpienie przez Radę Miejską do uchwalenia miejscowego planu przestrzennego zagospodarowania (MPPZ). Rada Miejska uchwaliła MPPZ, co spowodowało, że nie trzeba było wydawać decyzji o warunkach zabudowy, a postanowienia planu nie pozwalały rolnikowi na rozbudowę chlewni.
W tym samym czasie burmistrz postanowił, że z uwagi na uchwalenie MPPZ bezprzedmiotowe jest wydanie warunków zabudowy i umorzył postępowanie. Tymczasem należy podkreślić, że kiedy obowiązuje MPPZ, nie wydaje się decyzji o warunkach zabudowy. Działanie burmistrza formalnie było zgodne z prawem, ale tylko formalnie.