Rysuje się nam katastroficzny obraz nie tylko chłodu, ale i… głodu
Tak wieszczą nie tylko eksperci, lecz także kadra kierownicza zakładów przetwarzających żywność, a nawet rolnicy! Zagrożone jest bowiem bezpieczeństwo żywnościowe naszego kraju. Tak na marginesie, to pojęcie stało się dla wielu bardziej zrozumiałe z racji braku dwutlenku węgla będącego ubocznym produktem wytwarzania nawozów sztucznych. No cóż, jakby piwa zabrakło, to nastroje wielu konsumentów niechybnie by się zradykalizowały. Piwo jednak zdrożeje z kilku powodów. Jednym z nich jest wzrost cen dwutlenku węgla o 150 procent. Ale tak na serio, jeżeli dojdzie do ogłoszenia najwyższego stopnia ograniczenia poboru energii elektrycznej i gazu, to na przykład mleczarnie mają wybór jak między dżumą a cholerą. Nadal muszą odbierać mleko od rolników i przerabiać je, co oznacza płacenie wysokich kar za nadmierny pobór energii przekraczających nawet 300 milionów złotych – to jest dżuma. Natomiast cholera objawi się zaprzestaniem skupu mleka i wstrzymaniem produkcji. To oznacza wylewanie mleka byle gdzie i bankructwo sektora mleczarskiego. Astronomiczne ceny gazu i energii elektrycznej, węgla, a także miału, oznaczają dla wielu firm zaprzestanie produkcji lub jej znaczne ograniczenie. Zabraknie mięsa i wędlin. Nie będzie wystarczających dostaw ryb i ich przetworów. Radykalnie wzrosną ceny ośmiorniczek i wszelakich owoców morza. Nie wystarczy polskich jabłek, bo nie będzie opłacało się ich przechowywać. Ową wyliczankę można by kontynuować jeszcze bardzo długo. Trzeba pamiętać, że ograniczenie produkcji żywności w Polsce oznacza drogi import. I owszem, żarcia wystarczy, ale na produkty, które obecnie nie są zaliczane do luksusowych, będą mogli sobie pozwolić wyłącznie ci, co zarabiają dobrze albo bardzo dobrze. Bo podła kiełbasa będzie np. po 80 złotych za kilogram, zaś cena popularnej goudy przekroczy 100 złotych za kilogram! Czy obecny rząd ma plan wsparcia rolników oraz zakładów przetwórczych? Na przykład mleczarstwu przydałyby się dopłaty eksportowe, także z racji ograniczenia popytu krajowego. My o takim planie nie słyszeliśmy. Dlatego w tym miejscu przypominamy następujące słowa starego rolnika: Ta władza nie pamięta, że komuna padła, bo zabrakło jadła!