Z artykułu dowiesz się
- Skąd Pani Dorota czerpie pomysły na zdobycie pieniędzy dla wsi?
- Skad pomysł na wioskę tematyczną?
- W jaki sposób działa Pani Dorota?
Z artykułu dowiesz się
Do Moskorzyna postanowiłam przyjechać po dobre rady, po dobry przykład. Bo w krótkiej telefonicznej rozmowie z Dorotą usłyszałam, że w Moskorzynie pieniądze się mnożą. Nie, mieszkańcy nie wydobywają ich razem z miedzią w pobliskich polkowickich kopalniach. To talent i determinacja Doroty. Chwilę po wejściu do świetlicy usłyszałam:
– Powiem tak – jak zobaczę gdzieś grant albo jakieś inne pieniądze i tak to wszystko przejrzę logistycznie i regulaminowo, to zapala mi się wtedy żarówka: „Nie, no trzeba to wykorzystać!”. Już widzę, gdzie i jak pozyskuję te pieniądze. I inwestuję w Moskorzyn. Pazerność? Ale skąd! – zarzeka się Dorota i prowadzi na antresolę nowoczesnej świetlicy, na której zainstalowała niedawno plansze ze zdjęciami starego, przedwojennego i tuż powojennego Moskorzyna. To rodzaj stałej wystawy, do której zainspirowała ją książka Grzegorza Kardysia z Towarzystwa Ziemi Polkowickiej.
Na jednym zdjęciu pałac, który już nie istnieje. Tu dawna szkoła, tu dwa młyny, choć wcześniej w wiosce były aż cztery. Na powiększonych zdjęciach zebranych przez Grzegorza Kardysia widnieją dawni mieszkańcy – na zdjęciach ślubnych lub pozując z rodziną i znajomymi.
– A tu? Plansza z przepisem na karminadle, czyli kotlety mielone. Zrealizowałam projekt, w którym zbierałam przepisy mieszkańców Moskorzyna. Zebrałam i chyba zrobię teraz z nich książkę, ale to jeszcze tajemnica. A póki co, postanowiłam zrobić tablice – przytwierdzę je na ogrodzeniu wokół świetlicy. Będą tworzyć Aleję Smaków. Tak mam, że jak mi jakaś „końcówka” zostanie z projektu, to nie może się zmarnować. Zawsze te pieniądze jakoś zagospodaruję – opowiada Dorota.
Przychodzi mi do głowy, że skoro taki pomysł ad hoc, to pewnie to tablica z dykty. Zaraz się wygnie na deszczu i wietrze. Okazuje się, że jest inaczej.
– A skąd! U nas nie ma fuszery. Żadna dykta. To jest aluminium, a na wierzchu jakaś pleksa. Będzie trwałe. Nie można robić za tanio, kiedy ma być porządnie – mówi Dorota i dodaje, że do niedawna nie mieli osobowości prawnej, ale teraz ma od trzech lat koło gospodyń we wsi i „może robić wszystko na to konto. Tylko potem te CIT-y musi rozliczyć. Ale daje radę z pomocą mieszkańców”.
Do Moskorzyna przeprowadziła się 21 lat temu. Zajmowała się gospodarstwem – kury, kaczki, króliki, ogród przy domu. Tylko krów nie było, jak mówi. Zamieszkała w starym młynie.
– Bo ja bardzo lubię historię. Stare filmy, opowiadania, zamczyska – i jak coś straszy w tych zamkach. I jeszcze galerie obrazów. A z zawodu jestem zootechnikiem, choć miałam być pielęgniarką. Byłam też strażnikiem miejskim i starałam się uczyć ludzi w naszej gminie jak żyć zgodnie z prawem – żartuje Dorota i mówi, że ostatnio wstała o drugiej w nocy, żeby obejrzeć „Potop”.
Kiedy zamieszkała w Moskorzynie, szukała nowej pracy. Właśnie był wolny etat na pracownika gospodarczego w Wiejskim Ośrodku Kultury. Okazało się, że właściwie w ramach etatu może prowadzić zajęcia dla dzieci w moskorzyńskiej świetlicy. Uruchomiła inwencję, ale wciąż marzyło się jej zmienianie Moskorzyna na szerszą skalę. Sześć lat temu, po rezygnacji poprzedniej sołtyski, wygrała wybory uzupełniające. A cztery lata temu wybrano ją ponownie na sołtysa. I zaczęło się szaleństwo. Napisała projekt na klimatyzację do świetlicy. Zostały dwa tysiące złotych. Wymyśliła więc wystawę zdjęć w świetlicy. Potem ścieżka edukacyjna przez wieś z czternastoma tablicami, umieszczonymi często w miejscach,w których stały obiekty, których dziś już nie ma . Albo przy domu, który dziś jest mieszkalny, a przed wojną był szkołą czy młynem.
Do ścieżki zaprojektowała za kolejną dotację grę terenową z czternastoma przystankami. „Wejdź do kościoła, policz wszystkie okna. Policz kroki. Znajdź skrzynię młynarza i wprowadź szyfr”. Tu cztery tysiące złotych dotacji, tam sześć.
Trzy lata temu, po szkoleniu, nabrała apetytu na wioskę tematyczną. Z radą sołecką pomyślała, że można by w Moskorzynie założyć Wioskę Młynów i Chleba. Teraz dla przedszkolaków i dorosłych organizują warsztaty z pieczenia chleba i pokazują cztery ocalałe młyny. Z małej dotacji kupiła niedawno ploter, czyli urządzenie do wycinania kształtów z papieru. Przyda się dzieciom i dorosłym. Pieniędzy starczyło jeszcze na fontannę do czekolady.
Chłop żywemu nie przepuści, a Dorota – dotacji. Potrafi wstać w nocy nie tylko, by obejrzeć film, ale żeby zanotować pomysł na nowy projekt.
– Czasem dziewczyny z koła i rady sołeckiej mnie blokują. Ja gdzieś dojrzę złotówki, już mam pomysł, a one na to: „Nie, nie będziesz tego robiła!”. I mnie przegłosowują. Ja wtedy na to: „A bo co?!”. Ostatnio chciałam zrobić stoisko na którejś z imprez i się nie udało. Ale robimy często stoiska charytatywne, bo dzieciom nigdy nie potrafimy odmówić. Sprzedajemy watę, popcorn, rękodzieło. Wszystko na operacje i leczenia – mówi Dorota.
Pieniądze lubią Dorotę. Więc pytam o konkretny przepis na nie. Żeby wszyscy, którzy będą czytać ten tekst, dowiedzieli się, jak zdobywać tysiące złotych na rozwój swoich wiosek i społeczności. Różnych rzeczy się dowiaduję... Na przykład tego, że działa zrobienie w odpowiednim momencie do odpowiedniej osoby maślanych oczu. To może być koleżanki z rady czy też człowiek, który sprzedaje maszyny do waty cukrowej. Samorządowcy nie potrafią jej odmówić, ale wiedzą, że Dorota tak pomnoży dany jej jeden talent, że gmina i powiat zyskają. Ale Dorota dodaje, że nawet maślane oczy bez jej cudownych współpracowników – Małgorzaty, Anny, Anety i Tomasza – nie zdziałałyby cudów. Nie byłoby też nowoczesnego Moskorzyna bez współpracy z samorządowcami – burmistrzem Łukaszem Puźnieckim, wicestarostą Janem Wojtowiczem, wiceprzewodniczącym rady miejskiej Mariuszem Zybaczyńskim i Bogusławem Godlewskim – dyrektorem CK w Polkowicach.
Dorota negocjuje. Sprzedawców maszyn do popcornu przekonała, że sprzedają dwa sprzęty naraz i dostają natychmiastowy przelew, więc wsi należy się chyba darmowy transport. Intuicyjnie stosuje kupiecko-sprzedażowe triki. Podczas negocjowania jest powściągliwa, lekko się ociąga i gra odrobinę niezadowoloną.
Ceni sprzęty, które kupuje z wymyślanych nocami projektów. Wypożycza je innym wsiom lub kołom, ale odpłatnie. Pożyczający dostają fakturę do zapłacenia. Nikt się nie buntuje. Ludzie wiedzą, że skoro sami nie zdecydowali się na zakup, muszą liczyć się z tym, że nietani sprzęt wymaga napraw i konserwacji. A to kosztuje. Wtedy i wilk syty, i owca cała. I jest porządek. Do tego stopnia, że koleżanki z koła gospodyń mają książeczki sanepidowskie.
– Bardzo przestrzegam przepisów sanitarnych. Dziewczyny z koła, które ze mną gotują, muszą to robić bezpiecznie dla innych – wyjaśnia Dorota.
Jest zdeterminowana. Kiedy w projekcie trzeba było umieścić tablice historyczne przy drodze, ta się remontowała. To groziło niezrealizowaniem projektu w terminie. Dorota obudziła się w nocy i wpadła na pomysł, żeby pójść po mieszkańcach z oświadczeniami, na których podpiszą zgodę na postawienie tablic na swoich działkach. Dopięła swego w jedną dobę. Czasem, kiedy potrzebuje męskiej pomocy do przykręcenia czegoś, wystarczy, że zacznie opowiadać o projekcie. Późnym popołudniem ma w świetlicy drużynę monterów. „Lichwiarza wpuścili do Moskorzyna” mówi o sobie, choć w każdej transakcji proponuje partnerowi coś w zamian. Korzysta przede wszystkim ze strony granty.pl. Tam zawsze znajdą się jakieś pieniądze, które tylko na nas czekają. Wieś sporo czerpie z polkowickiego budżetu obywatelskiego, ale to przede wszystkim talent Doroty do myszkowania po stronach z grantami przynosi wsi tyle pieniędzy.
– Bardzo lubię konkurs „Moja mała ojczyzna”. Tam są niezłe pieniądze, czasem można się starać nawet o 60 tys. zł. A czasem warto wejść choćby po to, by zobaczyć pomysły na projekty. Przeczytam, mam olśnienie i zaraz piszę nowy projekt. Najważniejsze jest mieć osobowość prawną. Potem można już wszystko – zapewnia sołtyska, która dosłownie rozbija banki z dotacjami.
Jest jeszcze jedna rada.
– Nie przejadamy pieniędzy. W przenośni i dosłownie. Kiedy mamy w projekcie jakieś składniki, u nas to głównie mąka, musimy same na to zarobić. Nie przeznaczamy pieniędzy z dotacji na surowce – dodaje Dorota.
Miesiąc temu w Dalkowie w ramach konkursu „Mistrzowie Agro” Moskorzyn został jedną z czterech zwycięskich dolnośląskich wsi. Dorota z koleżankami dzieliła się tam prezentacją pod tytułem „Jak odnieść sukces”. W konkursie „Piękna wieś dolnośląska” w zeszłorocznej edycji zajęli trzecie miejsce za stworzenie wioski tematycznej.
Podejście do pieniędzy i aktywną postawę widać w Dorocie każdej minuty. Kiedy przypominam sobie nazwę strony z generatorem wniosków, ona chwyta za kartkę i notuje. Nie marnuje złotówek, ale nie marnuje też czasu ani informacji. Dzięki temu za chwilę Moskorzyn porośnie lawenda z kolejnego projektu. I powstanie we wsi strefa relaksu. Czy Dorota będzie potrafiła się w niej relaksować? Wątpię.
fot. Karolina Kasperek
Artykuł kazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 30-31/2022 na str. 88. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.
Karolina Kasperek
redaktorka "dział "Wieś i Rodzina"
Karolina Kasperek w "Tygodniku Poradniku Rolniczym" prowadzi dział "Wieś i Rodzina". Specjalizuje się w tematach społecznych, w tym poradach dla KGW.
Najważniejsze tematy