Józef odrestaurował Syrenę 104 i kolejnym cudom przywraca blask
r e k l a m a
Partnerzy portalu

Józef odrestaurował Syrenę 104 i kolejnym cudom przywraca blask

20.10.2019autor: Karolina Kasperek

Stare żelazka pozbawione duszy, rowery, których od lat nikt nie dosiadł, kawałki starego drewna, skrawki metalu i pożółkłe zdjęcia. To raj Józefa Częstochowskiego z Bielska w powiecie słupeckim. Ale nad tym wszystkim czuwa siwa syrenka.

Z artykułu dowiesz się

  • Jaką pasję ma pan Józef z Wielkopolski?
  • Czym zajmuje się na co dzień nasz bohater?
  • Jaką prędkość może osiągnąć odrestaurowana syrenka pana Józefa?
Spotkałam go podczas niedawnego festiwalu kaszy w Goryszewie. Kiedy już odwiedziłam wszystkie stoiska, przy wyjściu natknęłam się na rozłożone amatorsko na ziemi stare sprzęty. Było tam kilka żeliwnych żelazek, peerelowski srebrzysty elektryczny grzejnik z owalnymi otworkami, stara maszynka do strzyżenia. Okazało się, że gromadzenie starych sprzętów to niedawna pasja Józefa. Obok stała jeszcze syrenka, którą przyjechał z żoną na festiwal. I to ona przesądziła o tym, że odwiedziłam Częstochowskich chwilę później.

Dom z historią

Mieszkają w domu, który na pierwszy rzut oka przypomina budynek o innym przeznaczeniu. I w pierwszych zdaniach nad herbatą okazuje się, że mury też mają swoją historię.

r e k l a m a
Tutaj był kiedyś sklep. Dom wybudował Niemiec. Sprzedał go Polakowi, który właśnie wrócił z Ameryki. Polak otworzył oberżę i sklep. Dlatego takie grube są tu ściany. A piec kaflowy, który tu stał, był w jednym miejscu pocięty. Okazało się, że kiedy w oberży zatrzymywali się ułani, po kuflu robiło się im weselej i „ostrzyli” szable na kaflach – opowiada Józef i nadmienia, że jego dziadek też był w Ameryce i znał właściciela oberży. I że babcia była rodowitą Czeszką, a brat dziadka zginął w Katyniu.

Józef przynosi plik zdjęć – odbitek. Na nich ślubne zdjęcie dziadka zrobione w Ameryce. Na innym babcia jako mała dziewczynka. Pytam, czy Józef wyniósł z domu takie nabożeństwo do staroci i potrzebę ich zachowywania.

Nie, do tego trzeba dojrzeć – odpowiada.

Kiedy Danuta i Józef Częstochowscy sprowadzili się czterdzieści lat temu do Bielska z pobliskich wiosek, postanowili nieco przebudować budynek. W „sklepie” urządzili warsztat mechaniki samochodowej, którą Józef zarabia na życie. Siedzimy i rozmawiamy w sali tanecznej oberży. Wtedy Józef jeszcze nie wiedział, że okaże się wiejskim antykwariuszem. A już na pewno nie śniło mu się, że będzie dawał drugie życie zbieranym przedmiotom. Wiedzieli jedynie, że dziadek Józefa był powstańcem wielkopolskim, podobnie jak dziadek Danuty, Stanisław Reszelewski.

Ukochana marka i pierwszy samochód

Jeszcze trochę siedzimy nad zdjęciami, szukając na stuletnim szkolnym zdjęciu babci Danuty. Chwilę później Józef prowadzi do warsztatu. Wśrod śrubek, podnośników i obcęgów stoi szkielet samochodu. Większy od syrenki, mniejszy od warszawy.

Nie, to nie syrenka. To skoda octavia z 1954 roku. Taka babka tej, którą pani do nas przyjechała. To będzie jeździć jak złoto. Robię ją od pół roku. Potrzebuję na to jeszcze jakieś cztery lata. Będzie wiśniowa, to marzenie właściciela – opowiada, uruchamia włas­nej konstrukcji i produkcji podnośnik i pokazuje zdezelowany zderzak. Stylowy, z „bałwankami”, za jakiś czas olśni wszystkich chromowym blaskiem.

 Szkielet starej skody octavii, która czeka na ponowne wcielenie.
  • Szkielet starej skody octavii, która czeka na ponowne wcielenie.
Piętnaście lat temu do Józefa przyjechał pewien Francuz z polskimi korzeniami. Dowiedział się, że w Bielsku jest warsztat, który może odrestaurować starą syrenkę, którą chciał przyjeżdżać na zloty starych samochodów. Wszyscy dookoła wiedzieli, że Józef na syrenkach się wychował, że to jego ukochana marka i pierwszy jego samochód. 

Zgodziłem się, zacząłem szukać części. Znalazłem „dawczynię” gdzieś w Polsce. Skończyło się na jednej rekonstrukcji, a potem wróciłem do bieżących napraw. Jakiś czas temu zgłosił się do mnie ktoś z pobliskiego Orchowa, kto przypomniał sobie, że kiedyś wyrychtowałem zabytkowy samochód obcokrajowcowi. Podjąłem się restaurowania od podstaw. I tak, kiedy kompletowałem części, serce mi się odezwało i podpowiedziało: „Słuchaj, ta stoczwórka to był twój pierwszy samochód...”. Zacząłem szukać na portalach, znalazłem biało-szary wrak z potrzebnymi częściami i poczułem, że równolegle ze zleceniem chcę dawać nowe życie moim pierwszym czterem kółkom – wspomina.


Ukochana błękitnoszara stoczwórka Józefa. Z Danutą jeżdżą nią na zloty starych pojazdów
  • Ukochana błękitnoszara stoczwórka Józefa. Z Danutą jeżdżą nią na zloty starych pojazdów

Pasjonat w każdym calu

Restaurował białą na zlecenie, a jednocześnie przywracał blask swojej błękitnoszarej. Niecałe pół roku temu ukazała się światu w kształtach i barwach, które przewidzieli dla niej pięćdziesiąt lat temu konstruktorzy. Stalowa, z ozdobnymi listwami i drzwiami otwieranymi „pod wiatr”. Józef prowadzi na podwórko i otwiera drzwi swojej stoczwórki z namaszczeniem, które musi budzić zazdrość każdej żony.

Pociągnie nawet sto dziesięć na godzinę, ale jeździmy siedemdziesiąt. Pasów nie ma, ale ma dowód, ubezpieczenie. Jak chodzą te szyby! A tu ogrzewanie, biegi, ssanie – opowiada Józef i uruchamia 40-konny silnik, który pali, bagatela, dziewięć litrów benzyny. Tymczasem na desce rozdzielczej dostrzegam dowód na to, że syrenkę odnawiał pasjonat. W stalowym koszyczku leżą oryginalne giewonty i carmeny. I banknot pięćdziesięciozłotowy z wizerunkiem Karola Świerczewskiego. Ale to nic w porównaniu z tym, co znaduje się na tyłach. Nie chodzi o pieska z kiwającą się głową i skórzany futerał. Na tylnym siedzeniu leżą numery „Gromady Rolnika Polskiego” z lat 50. ubiegłego wieku.

Chodziło o to, żeby było tu wszystko z epoki, żeby było ładnie. A na punkcie tego dźwięku to szaleją Anglicy – mówi Józef, otwierając i zamykając z charakterystycznym skrzypieniem syreni bagażnik.

Kiedy odnawiała się stalowa syrenka, a ludzie przynosili gadżety z epoki do jej wystroju, Józef zdał sobie sprawę, że mógłby gromadzić starocie bardziej regularnie. Zaczęło się od gazet. Potem miały być stare żelazka. Któregoś dnia sąsiad robił remont w obejściu. I przyprowadził Józefowi dwa stare rowery.

Te rowery czekają na swoje drugie życie. Mogą mieć nadzieję, kiedy „spojrzą” na stojącą przed domem syrenkę
  • Te rowery czekają na swoje drugie życie. Mogą mieć nadzieję, kiedy „spojrzą” na stojącą przed domem syrenkę
Ten rower kilka razy miał iść na złom. Ale proszę zobaczyć, jaka piękna tabliczka! Korona, polska przedwojenna firma. Mam już do niego oryginalną lampę do roweru z firmy Lucas – karbidową. Wytoczyłem mu już sam z egzotycznego drzewa nowe rączki do kierownicy – opowiada i zachwyca się jak matka niemowlęciem, i każe podziwiać dźwięk dzwonka. Rowery stoją przy półkach, na których od kilku lat powstaje właściwie domowe muzeum, którego nie byłoby, gdyby nie m.in. oddany sąsiad Justyn, który wzbogacił już kolekcję o kilkanaście eksponatów. Tu lampa do powozów, tam dwustuletnie polano sosnowe, zwane drzazgą. Z takiego starego, nasączonego żywicą drewna robiono pochodnie. Józef pokazuje jeszcze stary notesik otwierany sprytnie na wybranej literze dzięki przesuwanej zakładce i zaprojektowane przez siebie „antyczne” żelazko z kamienia, do którego przytwierdził kuty kawałek metalu.

Józef zbudował to żelazko z niewielką pomocą kamieniarza. Sądzi, że podobnym sprzętem posługiwano się setki lat temu
  • Józef zbudował to żelazko z niewielką pomocą kamieniarza. Sądzi, że podobnym sprzętem posługiwano się setki lat temu
Przeczytałem kiedyś, że żelazka powstawały ze szkła, porcelany i kamienia – mówi i pokazuje prawdziwe dzieło sztuki.

To kolejny dowód na jego restauratorski geniusz. Zachwyca się najmniejszymi detalami i podziwia kunszt dawnych rzemieślników, ale też dbałość o piekną formę w nawet najprostszych narzędziach i sprzętach.

Proszę, stara bańka na środek chemiczny. Jak pięknie opisana! A dziś? Zwykła naklejka. – mówi z żalem, ale cieszy się, że jego pasja ma dodatkowy wymiar – Zaszczepiłem pasję restaurowania już w dwóch młodych osobach!

W tej „antycznej” gofrownicy Józef i Danuta zamierzają już za chwilę smażyć gościom gofry
  • W tej „antycznej” gofrownicy Józef i Danuta zamierzają już za chwilę smażyć gościom gofry
Karolina Kasperek
Zdjęcia: Karolina Kasperek

autor Karolina Kasperek

Karolina Kasperek

redaktorka "dział "Wieś i Rodzina"

Karolina Kasperek w "Tygodniku Poradniku Rolniczym" prowadzi dział "Wieś i Rodzina". Specjalizuje się w tematach społecznych, w tym poradach dla KGW.

przeczytaj inne artykuły tego autora
r e k l a m a
r e k l a m a

Przeczytaj także

"Ogrody Lary" dają ekologiczną żywność, ale bez miejskiej "eko-ceny"

Zjeździła kawał świata, teraz mieszka trochę na jego końcu. Rolnictwa uczyła Zambijczyków, a teraz w kooperatywie ze znajomą Szwajcarką produkuje ekologiczne warzywa, które sprzedaje okolicznym mieszkańcom. Ewa Orzechowska z kaszubskiego Baranowa opowiedziała nam, jak do tego doszło.

czytaj więcej

Mateusz – nastolatek, który drób ozdobny pokochał

Na redakcyjnego Messengera przyszła wiadomość ze zdjęciami. A ze zdjęć spoglądały na nas kury. Ale nie takie zwyczajne! „Może napisalibyście coś o drobiu ozdobnym?”, dopytywał Mateusz Ładziński, autor zdjęć i właściciel kurek.

czytaj więcej

Maciej – ksiądz proboszcz co się zakochał... w szablach i pistoletach

Na ścianach – kolekcja szabel i dziewiętnastowieczne grafiki pieczołowicie zbierane latami. Pod ścianami – eklektyczny stół i antyczna sofka. Na stoliku połączonym z fotelem równie stary telefon – przez jego słuchawkę pewnie opowiadano sobie o tragedii Titanica. A w pokoju obok – repliki broni i mundury. To mieszkanie miłośnika historii i rekonstrukcji. Ach, byłabym zapomniała – na co dzień księdza, proboszcza w Opatowie pod Częstochową.

czytaj więcej

Najważniejsze tematy

r e k l a m a
Pytania i regulaminy
Kategorie
Produkty Agrarsklep
Przydatne linki
Social Media

Polskie Wydawnictwo Rolnicze Sp. z o.o., ul. Metalowa 5, 60-118 Poznań. Akta rejestrowe przechowywane w Sądzie Rejonowym Poznań - Nowe Miasto i Wilda w Poznaniu, VIII Wydziale Gospodarczym, KRS 0000101146, NIP 7780164903, REGON 630175513, kapitał zakładowy: 1.000.000 PLN.

Wszystkie prezentowane w ramach niniejszego portalu treści są własnością Polskiego Wydawnictwa Rolniczego Sp. z o.o., są zastrzeżone i chronione prawem autorskim, kopiowanie i dalsze rozpowszechnianie treści jest zabronione. (art. 25 ust. 1 pkt 1b ustawy z 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych)