Z artykułu dowiesz się
- Skąd zainteresowanie Finlandią ?
- Jakie atrakcje czekają na turystów w "Polskiej Laponii" ?
- Dlaczego Finowie stawiają na praktyczne umiejętności ?
Z artykułu dowiesz się
Kiedy sypnie śniegiem, dojazd do Lapońskiej Wioski Kalevali jest niemal tak trudny, jak podróżowanie po Finlandii. Do Borowic prowadzą wąskie leśne serpentyny. Laponia to region kulturowy i geograficzny obejmujący część terenów Finlandii, ale też Szwecji, Norwegii, a także Rosji. Kalevala jest jedynym odpryskiem Laponii w Polsce, a podobno także jedyną fińską wioską tematyczną na świecie. Założyli ją Magdalena i Michał Makowscy. Skąd taka zabawna nazwa wioski? „Kalevala” to tytuł najbardziej znanego fińskiego eposu, czyli zbioru opowieści o początkach świata i ludów północy – Finów, Estończyków, Karelów i innych ludów bałtycko-fińskich. Znaczy dosłownie „Kraina Kaleva”, a Kalev to mityczny bohater tych opowieści.
Magda, w kożuszku i czapce w skandynawskie wzory, otwiera bramę. Obok, na płocie, czerwone tablice informujące, że w wiosce działa też Instytut Kultury Fińskiej i Szkoła Fińska. Brodzimy w pierwszym śniegu, mijając drewniane domki jak z bajki.
– Zapraszam do najmniejszej kawiarenki w Polsce. Zmieścimy się. Zaraz będzie cieplej – mówi Magda, włączając elektryczny grzejnik i parząc kawę w ekspresie przelewowym.
Siedzimy na pięciu metrach kwadratowych w drewnianym wnętrzu. Mały narożnik, przy nim stolik, naprzeciwko miniaturowy blat, pod nim takich rozmiarów lodóweczka, nad nim – półka z książkami, malowanym fińskim dzbankiem, puszką z moomin cocoa – muminkowym kakao, które podobno uwielbiają dzieci, które przyjeżdżają do Kalevali na lekcje poglądowe. Już tych kilka chwil pozwala poczuć, że do życia tak naprawdę nie potrzebujemy wiele. Że na maleńkim metrażu można poplotkować przy kawie, poczytać przy muzyce. Po prostu być szczęśliwym.
– W tym roku zdarzył się nam turystyczny Oscar – World Travel Award. To prywatna inicjatywa, ale bardzo znacząca. Dotychczas dostawały ją hotele w Polsce. Jesteśmy pierwszą w Polsce atrakcją turystyczną tak wyróżnioną. Ktoś kiedyś powiedział, że jesteśmy glampingiem, czyli glamour campingiem. To „luksusowy nocleg w egzotycznych warunkach”. Ale my się tak nie czujemy. Nie stworzyliśmy tej wioski dla mody, tylko z pasji i potrzeby pokazania, jak Finowie żyli i żyją – opowiada Magda.
Oboje urodzili się we Wrocławiu. Są wnukami przesiedleńców – ich dziadkowie przyjechali ze Lwowa. Magda jest po AWF-ie, trenowała karate. Michał studiował i historię, i teologię, i dziennikarstwo. Skończył na filologii polskiej. A fińska wioska zaczęła się od zupełnie niewinnego przypadku.
– Michał oglądał lata temu skoki narciarskie. Turniej Czterech Skoczni wygrał Janne Ahonen. Podszedł do niego dziennikarz Maciej Kurzajewski i powiedział: „Janne, wygrałeś. Powiedz coś więcej”. A Janne na to: „Tak, wygrałem”. To był chyba jeden z najkrótszych wywiadów w historii. Michał skomentował: „Co za burak? Jak można tylko tyle powiedzieć?”. Wtedy poczuł, że niewiele wie o Finlandii, ale chciałby wiedzieć więcej – opowiada Magda i tłumaczy, że dziś ona opowiada też za niego, bo Michał biega po wiosce i zajmuje się zwierzętami.
I zaczęło się. Finlandia zaczęła wyskakiwać zewsząd. Nagle okazało się, że windy, którymi wszyscy jeździmy – fińskie, że świetne narzędzia ogrodnicze – fińskie, że jedne z pierwszych telefonów komórkowych to produkt fiński. Dwanaście lat temu Michał znał już Magdę. Pojechali razem zwiedzać Finlandię. I się zachwycili.
– Tym, że Finowie tak bardzo stawiają na praktyczne umiejętności, że uczą się wiele prac wykonywać samemu. Uczą się sztuki przetrwania. A poza tym niemal wszystko, co produkują, jest bardzo dobrej jakości. Rzemiosło tam stoi na wysokim poziomie, ale też jest dobrze opłacane – mówi Magda.
Michał postanowił wtedy, że napisze doktorat i będzie w nim porównywać polskie tłumaczenia „Kalevali”. Jednocześnie pracował w finansach. W przerwach między analizami tekstu przyjeżdżał z Magdą na wypoczynek do Borowic, w których bywał jeszcze z rodzicami. A tam ktoś właśnie sprzedawał kawałek ziemi.
– Myśleliśmy, żeby postawić saunę z miejscem, gdzie można biesiadować. Sauna, także w takiej formie, to bardzo ważne miejsce dla Finów. Przychodzą tam całymi rodzinami i celebrują rodzinność. Potrafią w takiej saunie spędzić sześć godzin. W saunach nawet kiedyś rodzono dzieci. Stanęła sauna, zaczęliśmy zabierać rodzinę, znajomych. Padały pytania o miejsce do przenocowania. Wtedy postanowiliśmy poszerzyć infrastrukturę. Zaczęliśmy od namiotów. Ich konstrukcja jest fińska, tkaninę produkował polski producent, który specjalizuje się w namiotach. Robił je nawet do filmów – do serialu „Wikingowie” czy filmu „Juliusz Cezar”.
Dziś w Kalevali stoją trzy sauny. Jest biesiadna, jest klasyczna, a niedawno stanął sauna-bar. Ma być czymś w rodzaju saunowego bistro dla rodzin czy grup, które są w Borowicach przejazdem i chcą się po drodze rozgrzać. Nie trzeba się w niej rozbierać. Siedzi się w krótkim rękawku dookoła paleniska, a gospodarze serwują fińską zupę na łososiu najprzedniejszego gatunku, pieróg karelski pieczony z ciasta z mąki razowej, który smarują fińską pastą jajeczną.
– Przepisy mamy od kucharza ambasady fińskiej w Polsce, wiele produktów sprowadzamy z Finlandii. Mamy tu lokalnych kucharzy, którzy nam pomagają. Uwielbiamy prostą, jednogarnkową kuchnię fińską. Także za ogromną ilość ryb – mówi gospodyni Kalevali.
Oprócz trzech saun w wiosce stoi pięć namiotów całorocznych. Osobno – w eleganckim drewnianym domku – toaleta i łazienki. Do tego kawiarenka, domek-recepcja, likierowa chatka, w której gospodarze popołudniami serwują nalewki i gdzie można odpocząć z książką czy muzyką. Gospodarze mieszkają na osiemnastu metrach w kolorze ciemnej czerwieni opatrzonych szyldem „Kalevala”.
– Właśnie przeorganizowujemy życie. Za chwilę chcemy się przenieść tu na stałe. Co drugi, trzeci dzień mamy na zajęciach szkoły. Dzieci uczą się tu innego podejścia do życia. Chcemy uzmysłowić, że wiedzę można przekazywać w inny sposób. Robimy prelekcje o zwierzętach, ekologiczne. Chodzimy na lekcje do lasu. W zeszłym roku robiliśmy zajęcia z fake newsów dla młodzieży – opowiada Magda.
Za trzygodzinne zajęcia z poczęstunkiem, w tym uwielbianym muminkowym kakao, trzeba zapłacić 60 zł. Szczególnym bonusem jest jednak możliwość pogłaskania najprawdziwszych reniferów – Lumi i Tuuli. To najprawdopodobniej jedyne renifery w Polsce. Odwiedzający dowiedzą się, że te kojarzone z saniami mikołaja zwierzęta wcale nie przepadają za wielkimi mrozami. Podobno na Półwysep Skandynawski przywędrowały z głębokiej Azji, gdzie było cieplej.
Na wypoczynek w namiotach przyjeżdżają głodni nowych doświadczeń. Zimą w namiotach panuje 18 stopni, nawet przy silnym mrozie. To temperatura na zdrowy nocleg. Jest grill, jest namiot, w którym właściciele serwują śniadania. Nie ma kuchni – właściciele proponują restauracje w okolicy, ale w małej kawiarence można przygotować sobie kanapki. Wioskę odwiedzają Czesi, ale bywają też goście ze Słowenii, Japonii czy Dubaju. Regularnie wpadają Finowie, którzy stacjonują w Pradze, a dowiadują się, że w okolicy jest fińska wioska.
W Kalevali tętni też życie kulturalne. W zeszłym roku Magda i Michał zaprosili dla ośmiusetosobowej publiczności Ralpha Kamińskiego. A w tym właśnie zaprosili na koncert znanego na całym świecie fińskiego zespołu Apocalyptica grającego heavy metal z elementami muzyki klasycznej i symfonicznej. Zagrają w Kalevali w czerwcu 2023 roku. I podobno w tym roku do Kalevali zawita też Święty Mikołaj.
Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 51/2022 na str. 110. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.
Karolina Kasperek
redaktorka "dział "Wieś i Rodzina"
Karolina Kasperek w "Tygodniku Poradniku Rolniczym" prowadzi dział "Wieś i Rodzina". Specjalizuje się w tematach społecznych, w tym poradach dla KGW.
Najważniejsze tematy