- Na czym polega uprawa bezpłużna?
- Jakie są zalety i wady stosowania takiej technologii?
- W jakich gospodarstwach lepiej sprawdza się uprawa bezpłużna?
W końcu zapadła decyzja o zmianie technologii uprawy z tradycyjnej orkowej na bezpłużną, czyli redukującą ilość zabiegów agrotechnicznych. Przy tej technologii gleba wciąż jest mieszana i spulchniana, tylko nie odwracana i nie używamy innych maszyn, a pług stoi i odpoczywa.
Uczymy się na własnych błędach
– Nie zdecydowaliśmy się na taki rodzaj uprawy zakładając, że będzie łatwo, szybko, przyjemnie i oszczędnie. Wiele było rozmów i analiz przed podjęciem decyzji. Doszliśmy do wniosku, że kosztowo wyjdzie podobnie, ale zrobimy to szybciej i będziemy mogli siać więcej ozimin, a mniej jarych, które źle wychodzą na naszych terenach, szczególnie w ostatnich latach, bo zawsze wiosną mamy suszę – wyjaśnia Dominik Kamiński, zarządca gospodarstwa rolnego w miejscowości Szyldak.
- Teoretycznie gospodarstwo dysponuje dość dobrymi glebami, bo III i IV klasy, ale są pola, na których jest przegląd gleb od piachu, aż po gliny. Oczywiście są też pola lepsze, bardziej plonotwórcze, ale są też takie, na których mamy sam piach. Z zakwaszeniem pól nie ma problemu, bo od wielu lat regularnie wapnuję kolejne pola, na początku były to pełne dawki raz do roku, w tej chwili każde pole wapnowane jest co 4 lata – opowiada rozmówca.
W tej chwili uczymy się technologii bezpłużnej, częściowo na własnych błędach. Zarządca podkreśla, że co jakiś czas trzeba będzie i tak przeorać pola i uprawiać tradycyjnie. Tym bardziej, że jest zwolennikiem tradycyjnej metody orkowej, ale brak czasu wymusił inne rozwiązania. Należy pamiętać, że w dużych gospodarstwach musi się wszystko spinać finansowo i choć byśmy chcieli, to nie ma szans na dopieszczenie każdego pola tak jak by się chciało. Tak jak to robią rolnicy w małych gospodarstwach.
–
Naszym celem jest jak najwięcej zebrać i uzyskać z tego jak najlepszy wynik finansowy. Staramy się nie pakować w pola nie wiadomo czego, żeby móc pochwalić się, że mamy 10 t pszenicy, ale skoro ponieśliśmy przy tym nakłady też na 10 ton, to żaden sukces – dodaje rozmówca.
- Kosztowo uprawa bezpłużna wyjdzie podobnie, ale zrobimy to szybciej i będziemy mogli siać więcej ozimin, a mniej jarych, które źle wychodzą na naszych terenach – wyjaśnia Dominik Kamiński. – Jest to jednak technologia trudniejsza i bardziej wymagająca pod kątem dobrania odpowiedniej chemii i samego prowadzenia roślin
Imponująca ilość samosiewów
– Jest połowa listopada i w tej chwili jesteśmy nieco przerażeni tym co dzieje się na niektórych polach. Szczególnie zaskoczyło nas pole, na którym sialiśmy zboże po zbożu, ilość samosiewów na tym polu jest przerażająca. Oczywiście byliśmy przygotowani na większą ilość chwastów i walkę z nimi, poza tym dopiero zaczynamy, więc ciężko powiedzieć, czy jest to taki rok, że jest wszędzie tak dużo samosiewów, czy po prostu tak wpłynęła na to nowa technologia uprawy – zastanawia się zarządca. Wschody rzeczywiście były szybsze i wyrównane, ale równocześnie pojawiło się więcej zachwaszczenia, więc automatycznie rosną nakłady finansowe na środki ochrony roślin. Trzeba było zwiększyć dawki herbicydów w porównaniu z dawkami, które stosowano do tej pory przy tradycyjnej uprawie.
Rzepak raz skracany i bez boru!
Rzepak siany po pszenżycie w tej chwili wygląda dobrze. Posiany był dość wcześnie, bo 20 sierpnia, odmiana ES Cesario, średnio 3 kg/ha. Zastosowano nawożenie pod korzeń, nawóz wieloskładnikowy NPK 8:20:30 w dawce 200 kg/ha plus 80 kg mocznika przed siewem. Rzepak dobrze się ukorzenił, bo cały nawóz poszedł głęboko, czyli na około 15–20 cm. Rośliny były zmotywowane, żeby korzenić się głęboko i szukać składników pokarmowych. Wszystkie rzepaki były raz skracane, co ciekawe, gospodarstwo nie praktykuje jesiennego podawania boru w rzepaku. Ale nie wyklucza jego stosowania w przyszłości, jeżeli zajdzie taka potrzeba.
–
Na tym polu nie było problemu z samosiewami, być może dlatego, że pszenżyto było dość szybko zebrane, więc ziarno nie zdążyło się osypać, a potem poszła szybka uprawa ścierniska – zastanawia się zarządca gospodarstwa, który stara się na bieżąco analizować sytuacje na polach i wyciągać jakieś wnioski.
Rolnicy doskonale wiedzą, że technologia bezpłużna pozwala zaoszczędzić cenny czas, ale jednocześnie jest trudniejszą i bardziej wymagającą technologią pod kątem dobrania odpowiedniej chemii i samego prowadzenia roślin. Dominik Kamiński wspomniał, że w rzepaku jesienią zawsze robił jeden zabieg na chwasty, a w tym roku wykonano dwa zabiegi. Wszystkie zabiegi wykonywane są zgodnie ze wskazówkami doradcy agronomicznego współpracującego z gospodarstwem. Odpowiednio dobrany środek, odpowiednia dawka i właściwy termin wykonania zabiegu powodują, że te pola jako tako wyglądają – dodaje rozmówca.
- Wszystkie rzepaki były raz skracane w gospodarstwie nie praktykuje sie jesiennego podawania boru w rzepaku, monitoruje się uprawę i jeżeli zajdzie taka potrzeba, bor zostanie dostarczony
Jesień nie sprzyjała herbicydom
Na jednym z pól posiano po rzepaku pszenicę, sprawdzoną odmianę o dobrym, stabilnym plonie Hondie. Wybrana odmiana doskonale sprawdza się w odwiedzanym gospodarstwie, ponieważ doskonale nadaje się na słabsze, mozaikowate stanowiska i toleruje opóźnione siewy. Po skoszeniu rzepaku wykonano uprawę pożniwną, 30 lipca poszła talerzówka, później drugi raz talerzówka przed siewem 14.09. Nawóz NPK 8:20:30 w dawce 200 kg/ha podzielono na dwie części i jedna część szła głębiej do gleby na 15–20 cm, a druga wysiewana była płytko, prawie na powierzchnię gleby.
–
Jeszcze nie potrafimy wyciągnąć wniosków, ile talerzowań i w jakim czasie jest lepsze i skuteczniejsze, ale za rok o tej porze będziemy już trochę mądrzejsi o praktykę i dopiero okaże się jak rozłożyć talerzowanie i siew. Każdy rok jest inny, w każdym mogą sprawdzić się inne rozwiązania. I zawsze przydaje się trochę szczęścia – mówi Dominik Kamiński.
– Przy zbożach z góry założyliśmy, że będzie więcej samosiewów rzepaku. A teraz trzeba czekać do wiosny i zobaczymy jak to będzie wyglądało i ewentualnie będą poprawki. Przy tradycyjnej uprawie z reguły udawało się bez wiosennych poprawek lub sporadycznie na jakimś polu z bardziej opornymi chwastami. Ale poprawki stanowiły nie więcej niż 20 proc., a teraz przypuszczam, że będzie ich więcej – stwierdza rozmówca.
W tym roku w okolicach powiatu ostródzkiego jesień wybitnie nie sprzyjała herbicydom, bo była mokra, a wszystkie herbicydy, które zastosowano w gospodarstwie w Szyldaku jesienią są w 80% doglebowe i trzeba liczyć się z tym, że częściowo mogły zostać wypłukane. Rozkład pogody jak zawsze jest najważniejszy i stawia kropkę nad „i”.
Rozwiązanie oszczędzające czas
Jak można podsumować zmianę technologii uprawy w gospodarstwie w Szyldaku? Na podsumowania przyjdzie czas po pełnym sezonie wegetacyjnym, po żniwach, tym bardziej, że literatura podaje, że jedną z wad tej uprawy jest zmniejszenie plonu. W tej chwili zarządca i wszyscy pracownicy uczą się uprawy bezpłużnej.
– Gdybyśmy mieli pewność, że co roku w okresie czerwiec – październik, będziemy mieli do dyspozycji 5 dobrych pracowników, to dalej uprawialibyśmy pola tradycyjnie, czyli orkowo. Nie mamy takiego komfortu, więc system bezpłużny jest jak najbardziej rozwiązaniem dla naszego i dla innych wielkoobszarowych gospodarstw, które bardzo często mają problemy z wyrobieniem się z przygotowaniem pól i z zasiewami w zalecanych terminach. Robimy wszystko, żeby udało się zasiać w terminie, ponieważ to naprawdę istotne i plonotwórcze – wyjaśnia zarządca gospodarstwa.
We wdrożeniu uprawy bezpłużnej pomaga przemyślany płodozmian. Gdyby w zmianowaniu był rzepak, pszenica, okopowe i znowu rzepak, wówczas nie byłoby żadnego problemu z tą technologią. W odwiedzonym gospodarstwie płodozmian jest uproszczony: rzepak, zboża – w tym momencie zaczynają się schody.
- Dominik Kamiński zarządza gospodarstwem rolnym w miejscowości Szyldak w powiecie ostródzkim
Dr inż. Monika Kopaczel-Radziulewicz
Zdjęcia: Dr inż. Monika Kopaczel-Radziulewicz