- Na jakie odmiany pszenżyta stawia Gospodarstwo Rolne Wenecja ?
- Z jakimi chorobami ma największy problem Gospodarstwo w Wenecji ?
- Na jakie preparaty w zabiegu T3 stawiają ?
Odmiany o bardzo wysokim potencjale plonotwórczym często są bardziej wrażliwe na choroby grzybowe, a odmiany o niższym potencjale radzą sobie lepiej i nie wymagają bardzo mocnych i drogich technologii.
Rolnik posiłkuje się listą odmian zalecanych zbóż
Rolnik musi zdawać sobie sprawę, że w genetyce zawsze jest coś za coś. Krzysztof Ogonowski, dyrektor gospodarstwa w Wenecji podpowiada, że bardzo cenną wartością odmiany jest jej odporność np. na choroby fuzaryjne, więc może czasem warto wybrać odmianę, która da nam 2–3 kwintale mniej, ale być może odpłaci się tym, że zaoszczędzimy jeden zabieg?
Rozmówca podkreśla, że często wybiera odmiany znajdujące się na Liście Odmian Zalecanych dla województwa warmińsko-mazurskiego.
– Jednak na tych terenach mamy nieco inny klimat, jest chłodniej, często mamy krótszy okres wegetacji i ja jestem za tym, żeby siać zboża, które zostały dokładnie sprawdzone i przetestowane w naszych warunkach. Oczywiście sieję też inne odmiany, które czymś mnie zachwycą i postanawiam przetestować je na własnych polach – wyjaśnia rozmówca.
Jeżeli chodzi o pszenżyto i żyto to gospodarstwo bazuje na polskich odmianach. Po raz kolejny została wysiana odmiana pszenżyta Dinaro z Hodowli Roślin Danko, charakteryzująca się wysokim i stabilnym plonowaniem, co potwierdza rozmówca. Dinaro co roku plonuje średnio na poziomie 6–6,5 t/ha. Kolejna odmiana to Meloman z HR Strzelce, jeżeli chodzi o żyto to od lat króluje Dańkowskie Diament. Rozmówca preferuje odmiany populacyjne żyta, bo są odporniejsze na choroby i nie mają tak dużych wymagań, jak odmiany hybrydowe. Poza tym pobliska gorzelnia w Bartężku, do której sprzedawane jest żyto, chętniej skupuje odmiany populacyjne. W ramach testów w tym roku rolnik postanowił dokładnie sprawdzić i porównać hybrydę i populację, więc wysiał trochę żyta hybrydowego.
- Gospodarstwo Rolne Wenecja II jest spółką rodzinną założoną w 2004 roku, specjalizującą się w produkcji roślinnej i zwierzęcej. Dyrektorem od ponad 10 lat jest Krzysztof Ogonowski (na zdjęciu). Gospodarstwo zajmuje powierzchnię blisko 2000 ha, grunty położone są w czterech gminach – Morąg, Miłakowo, Łukta i Świątki, czyli w dwóch powiatach – ostródzkim i olsztyńskim. 1000 ha znajduje się pod pługiem, w strukturze zasiewów dominują zboża ok. 550 ha (300 ha pszenżyta, 130 ha żyta i ok. 120 ha pszenicy ozimej), rzepak 200 ha, kukurydza 200 ha, z czego ok. 60–70 ha z przeznaczeniem na kiszonkę, reszta na ziarno, lucerna – 50 ha. Pozostały areał zajmują trwałe użytki zielone ok. 400 ha, trawa siana na gruntach ornych to ok. 200 ha i 400 ha stanowią nieużytki, zadrzewienia, zakrzaczenia, laski śródpolne, bagna. Produkcja zwierzęca to bydło mięsne, w sumie stado liczy ok. 850 szt., w tym 450 mamek, pozostałe 400 szt. to opasy, jałowizna i cielęta
Gospodarstwo w Wenecji ma problem z chorobami podstawy źdźbła
Ważnym zagadnieniem, nad którym od lat pracuje pan Krzysztof jest zmianowanie. Gospodarstwo dysponuje glebami klasy IV i V, więc jak mówi dyrektor, na większości pól nie ma sensu walczyć za wszelką cenę o pszenicę.
– Mam już swoje sprawdzone sposoby, jeżeli chodzi o zmianowanie, na lepszych stanowiskach wykonuję taką trójpolówkę: rzepak, pszenica ozima i pszenżyto, a po pszenżycie znowu idzie rzepak. Natomiast na słabszych stanowiskach sieję rzepak, pszenżyto i żyto, a po życie ponownie sieję rzepak. To oczywiste, że jeżeli pszenica po pszenicy byłaby dwa, czy nawet trzy lata na tym samym polu, to nie tylko plony będą niższe, ale przede wszystkim będzie większa presja chorób grzybowych. Być może pojawią się chwasty odporne, które są coraz większym problemem w innych częściach naszego województwa. Staram się nie zachwaszczać swojego warsztatu pracy i nie tracić pieniędzy na dodatkową walkę z chwastami i chorobami grzybowymi – wyjaśnia Krzysztof
Ogonowski.
Gospodarstwo w Wenecji ma największy problem z chorobami podstawy źdźbła, więc wszystkie działania skierowane są na zapobieganie tym chorobom. Opryski tak są dobierane i planowane, żeby wyeliminować choroby podstawy źdźbła, bo wiadomo, że jak źdźbło będzie zdrowe, to ładnie idzie do góry, więc robię wszystko, żeby tak było.
– Ale np. jeżeli chodzi o skracanie to wykonujemy je bardzo delikatnie, bardziej szukamy środków, które pogrubiają źdźbło typu Moddus 250 EC, ale za mocno źdźbła nie skracają. Częściowo robimy tak z racji tego, że mamy dużo bydła i potrzebujemy dużej ilości słomy na ściółkę – mówi Krzysztof Ogonowski.
- W pszenicy planując technologię trzyzabiegową zabiegów T1 i T2 nie musimy stosować w górnych dawkach, mogą być one delikatnie okrojone, tym bardziej, że planując zabieg T3 zakłada się krótsze okresy między zabiegam
W pszenicy planowana jest technologia trzyzabiegowa
– Potencjał gleby jest naprawdę bardzo ważny i jeżeli wiemy, że maksymalnie jesteśmy w stanie uzyskać 5–6 ton z hektara to mimo wielkich starań więcej nie zbierzemy. Więc warto zastanowić się nad technologią, bo czasem nie ma sensu robienie trzech zabiegów, lepiej zrobić dwa, ale naprawdę mocne i dobre, nawet w pszenicy – wyznaje rozmówca.
Gospodarstwo w Wenecji działa według takich założeń, że w pszenicy planowana jest zawsze technologia trzyzabiegowa, natomiast żyto i pszenżyto wykonuje się dwuzabiegowo. W pszenżycie w przypadku technologii dwuzabiegowej zawsze dobrane zabiegi są bardzo mocne. Natomiast w życie zabiegi są trochę słabsze z racji tego, że żyto oddawane jest głównie do gorzelni, a gorzelnia nie ma tak wysokich wymagań, jak wytwórnie pasz, czy młyny.
Planując technologię trzyzabiegową w przypadku zabiegów T1 i T2 nie musimy stosować górnych dawek preparatów. Pierwsze dwa zabiegi mogą być delikatnie okrojone, tym bardziej, że zakłada się krótsze okresy między zabiegami, bo zabiegi będą trzy. Ochrona kłosa kojarzona jest z reguły ze zwalczaniem najważniejszej choroby kłosów, czyli fuzariozy, ale trzeba pamiętać, że oprócz fuzariozy zabiegiem T3 zabezpieczamy kłosy i liście przed np. septoriozą plew, mączniakiem prawdziwym, brunatną plamistością liści, czy rdzą żółtą.
Częsta lustracja ułatwia decyzję
Krzysztof Ogonowski w maju i czerwcu praktycznie co 2–3 dni wykonuje lustrację kolejnych pól, żeby czegoś nie przegapić, żeby nie spóźnić się z podjęciem decyzji o wykonaniu zabiegu. Wykonanie zabiegu w odpowiednim momencie to połowa sukcesu. Ale wychwycenie momentu infekcji nie jest proste, tym bardziej, że początkowy rozwój chorób grzybowych jest najczęściej bezobjawowy i niewidoczny dla oka. Ale na pewno będąc na plantacji regularnie rolnik zauważy, że coś zaczyna się dziać.
– Mimo obserwacji nie jestem w stanie dokładnie przewidzieć, jak szybko rozwinie się infekcja, bo wszystko zależy jeszcze od przebiegu pogody. Poza tym grzyby z rodzaju Fusarium dobrze przystosowują się do zmieniających się warunków środowiskowych i jedne lepiej rozwijają się przy ciepłej i suchej pogodzie, a inne wolą lata chłodniejsze i deszczowe, żeby w pełni się uaktywnić. Ale nie można czekać, bo jeżeli wykonamy zabieg fungicydowy, gdy zboże będzie już porażone, to trzeba liczyć się z mniejszą skutecznością zabiegu i oczywiście ze spadkiem plonu – podpowiada pan Krzysztof.
Trudno jest znaleźć jedną substancję czynną, która kontrolowałaby wszystkich sprawców fuzariozy
Fuzarioza jest chorobą, która ma wielu sprawców np. Fusarium avenaceum, F. culmorum, F. graminearum, F. poae i wielu innych. Dlatego trudno znaleźć jedną substancję czynną, która kontrolowałaby wszystkich sprawców fuzariozy. Eksperci radzą, żeby dobierając ochronę i chcąc skontrolować maksymalnie dużo gatunków fuzarioz połączyć co najmniej dwa triazole. Odpowiedni dobór preparatów triazolowych powoduje, że jesteśmy w stanie uzyskać wysoką skuteczność na większą ilość grzybów z rodzaju Fusarium.
– W naszym gospodarstwie środki do zabiegu dobieramy tak, żeby w zestawie znalazły się 2 triazole i strobiluryna. Przy doborze preparatów podpowiadają nam często doradcy agrotechniczni firm, z którymi współpracujemy od lat, którzy doskonale znają nasze pola. Ich doradztwo jest dla nas bardzo cenne i przede wszystkim prowadzi do stabilnych, zadowalających plonów – wyznaje rozmówca.
Preparatów, które możemy zastosować w zabiegu T3 jest naprawdę wiele i wybór nie jest prostą sprawą. Wybierając preparat warto stawiać na taki, który będzie miał większą tolerancję na warunki atmosferyczne, np. na promieniowanie słoneczne. Co oczywiście nie oznacza, że zabieg będzie skuteczny jeżeli wykonamy go w pełnym słońcu w samo południe. Rolnicy doskonale wiedzą, że zabiegi fungicydowe bezpieczniej wykonywać w godzinach popołudniowych, wieczornych, a nawet w nocy, ale tylko wtedy, gdy liście i kłosy są suche. Poranne zabiegi często uniemożliwia rosa.
Ochrona kłosa dla jakości
Zabieg T3 jest relatywnie najtańszy, spośród trzech zabiegów fungicydowych stosowanych w ochronie zbóż. Ale jest bardzo ważny i nie powinno się z niego rezygnować. Ten ostatni zabieg podsumowuje i zamyka wszystkie działania, które wykonano, żeby uzyskać jak najwyższy, zdrowy plon, który zagwarantuje opłacalność produkcji. Szczególnie w pszenicy jakościowej nie można sobie pozwolić na skażenie ziarna wtórnymi metabolitami, czyli mikotoksynami, tworzonymi przez grzyby z rodzaju Fusarium.
Dyrektor gospodarstwa w Wenecji zastanawia się, czy w najbliższych latach nie trzeba będzie robić również innych zbóż trzyzabiegowo, ponieważ wszystkie liczące się wytwórnie pasz zaczynają bardzo dokładnie sprawdzać ziarno na obecność fuzarium. A trzeba pamiętać, że wszystkie zboża mogą być porażane przez grzyby Fusarium.
– Nie ma co liczyć, że transport z ziarnem porażonym jakoś przejdzie, naprawdę jest od razu odrzucany, więc bezwzględnie rolnik musi zadbać o jakość ziarna, jeżeli chce je korzystnie sprzedać – podsumowuje Krzysztof Ogonowski.
- W maju i czerwcu pan Krzysztof praktycznie co 2–3 dni wykonuje lustrację kolejnych pól, żeby czegoś nie przegapić, żeby nie spóźnić się z podjęciem decyzji o wykonaniu zabiegu, bo zabieg w odpowiednim momencie to połowa sukcesu
Dr inż. Monika Kopaczel-RadziulewiczZdjęcia: Dr inż. Monika Kopaczel-Radziulewicz