- Jak epidemia koronawirusa może wpłynąć na kondycję finansową gospodarstw rolnych?
- Jak bardzo może spaść produkcja żywności przetworzonej w Polsce?
- Jakiej pomocy oczekują producenci zbóż i wszyscy rolnicy?
– Niestety, wyniki badań nie są zbyt optymistyczne – mówi Stanisław Kacperczyk, prezes zarządu Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych. – Doceniamy dotychczasowe działania resortu rolnictwa, które mają za zadanie wesprzeć rolników w tym trudnym czasie epidemii, jednak – biorąc pod uwagę wyniki marcowych badań, zwróciliśmy się do ministra rolnictwa z prośbą o ponowne przeanalizowanie planowanych, kolejnych działań ministerstwa w tym obszarze, aby już dziś starać się zapobiec prognozowanemu przez wielu ekonomistów kryzysowi gospodarczemu, w tym także w branży rolnej.
Większość rolników obawia się o kondycję ekonomiczną swojego gospodarstwa
Wyniki badań PZPRZ przesłał w dniu 9 kwietnia br. na ręce Jana Krzysztofa Ardanowskiego ministra rolnictwa i rozwoju wsi. Aż 84% badanych rolników obawia się, że taki negatywny wpływ będzie miał miejsce, w tym aż 58,3% uważa tak w stopniu zdecydowanym. Optymistów jest niewielu. Co dziesiąty rolnik stwierdził, że epidemia nie wpłynie na kondycję ekonomiczną jego gospodarstwa.
– Biorąc pod uwagę fakt, że pytanie zadano w pierwszych tygodniach epidemii można założyć, że obecnie nastroje rolników są znacznie gorsze – uważa dr Adam Ustrzycki, badacz Food Research Institute.
Jak podkreśla dr Adam Ustrzycki, Polska jest jednym z największych eksporterów płodów rolnych w Unii Europejskiej. W 2019 r. żywność i żywe zwierzęta stanowiły 10,7% polskiego eksportu. W sezonie 2018–2019 w Polsce wyprodukowano 9% zbóż całej Unii Europejskiej, co daje nam 4. pozycję we Wspólnocie. Eksport wyniósł wówczas 1,151 mln ton wszystkich zbóż, w tym 1,096 mln ton pszenicy, a import – odpowiednio 282,91 tys. ton (głównie kukurydzy).
– Z powodów epidemiologicznych eksport już jest bardzo utrudniony, co jest związane z ograniczeniami w transporcie i przetwórstwie produktów rolnych na terytorium całej Unii. Również w Polsce produkcja żywności przetworzonej znacznie spadnie. Na obecnym etapie szacuje się, że spadek ten może wynieść aż 40% – ocenia dr Adam Ustrzycki.
Badanie wykazało, że negatywne nastroje związane z wpływem koronawirusa na funkcjonowanie gospodarstw korelują statystycznie z wielkością gospodarstw, województwem oraz z wykształceniem badanych rolników. Największy pesymizm odnotowano wśród gospodarstw o areale zasiewu od 15 do 20 ha, a relatywnie najmniejszy w gospodarstwach o areale od 20 do 50 ha. Negatywnego wpływu epidemii najbardziej obawiają się rolnicy z woj.: kujawsko-pomorskiego, podlaskiego i śląskiego (90% rolników), a najmniej z woj. lubuskiego.
- Stanisław Kacperczyk, prezes zarządu Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych
Ukraińcy masowo wracają do swojej ojczyzny, przez co brakuje rąk do prac
– Rolnicy obawiają się koronawirusa w szczególności w tych gospodarstwach, gdzie przeważa czynnik pracy ludzkiej – stąd większe obawy w mniejszych gospodarstwach, gdzie często pracują rolnicy i członkowie ich rodzin. Tam gdzie większe umaszynowienie gospodarstw i produkcja w mniejszym stopniu wykorzystująca pracę człowieka, tym obawy mniejsze. Niezależnie od potencjalnego ryzyka związanego z zarażeniem COVID–19 przez rolników, dochodzi czynnik koronawirusa w postaci masowych powrotów do domu Ukraińców, którzy od lat byli kluczowi dla rentowności i utrzymania gospodarstw, gdzie konieczny jest zbiór ręczny i prace ręczne – komentuje wyniki badań dr Jakub Jasiński, Zakład Integracji Europejskiej IRWIR PAN.
W ocenie PZPRZ wyniki tych badań nie są – niestety – zaskakujące. Nie od dziś wiadomo, że rolnictwo boryka się z ogromnymi problemami w zakresie produkcji i zbytu swoich płodów, a do tego doszedł kolejny czynnik – szalejąca epidemia koronawirusa. Obawa o zachowanie płynności finansowej w gospodarstwie w tym trudnym okresie, jest dziś chyba większa, niż sam strach przed chorobą. Już teraz obserwujemy dramaty producentów w wielu sektorach rolnych, którym z dnia na dzień załamał się rynek zbytu. Nie można zapominać, że rolnictwo to kooperacja – system naczyń połączonych. Jeśli więc w jednym segmencie coś szwankuje, za chwilę w kolejnym może być źle.
Związek postuluje o skrócenie okresu zwrotu VAT przez urzędy skarbowe
Badanie pokazuje nastroje rolników, a eksperci wyciągają z tego wnioski. Polski Związek Producentów Roślin Zbożowych tworzą rolnicy, mają własne konkretne obserwacje i apelują do ministra o konkretne wsparcie.
– Jednym z bezpośrednich skutków epidemii dla rolników – producentów zbóż, jest pełne lub czasowe zamykanie punktów skupu, w obawie przed rozprzestrzenianiem się pandemii koronawirusa – mówi Stanisław Kacperczyk. – Rolnicy w wielu rejonach kraju nie mają możliwości sprzedaży swojego ziarna. Sytuacja ta powoduje ograniczenia w pozyskiwaniu środków finansowych na bieżącą działalność gospodarstwa. Niestety, są też opóźnienia w realizacji wypłat przyznanych rolnikom płatności bezpośrednich, mimo posiadanych decyzji oraz brak realizacji płatności suszowych i dopłat do kwalifikowanego materiału siewnego.
Prezes Związku podkreśla, że epidemia koronawirusa działa paraliżująco na logistykę na rynku nawozów i środków ochrony roślin. Rolnicy mają duży problem z dostępnością tych towarów. Zamówienia, jeśli są realizowane, to nawet z 2–3-tygodniowym opóźnieniem, co w obliczu zalecanych terminów stosowania jest ogromnym problemem. Ograniczenia w podaży tych produktów skutkują również wzrostem ich cen. Jakiej pomocy oczekują producenci zbóż i wszyscy rolnicy? Związek postuluje m.in. o skrócenie okresu zwrotu VAT przez urzędy skarbowe i czasową rezygnację z rozliczeń w systemie split payment w stosunku do rolników będących płatnikami podatku VAT. To nieco złagodziłoby problemy wielu rolników.
Bardzo pomógł azot od 15 lutego
Koronawirus zagląda rolnikom w oczy, ale, niestety dużo groźniejsza może być susza. Już ją widać. Po ostatnich dwóch suchych latach znacznie obniżyły się poziomy wód gruntowych. Zima, która zwykle pozwala zgromadzić zapasy wody, była ciepła i bezśnieżna. Zdaniem Stanisława Kacperczyka, gdyby nie to, że zmieniono Rozporządzenie i umożliwiono rolnikom zastosowanie startowych dawek azotu od 15 lutego, sytuacja na polach byłaby już beznadziejna. Termin 15 lutego był tak naprawdę ostatecznym, kiedy zastosowany azot złapał trochę wody, rozpuścił się i dotarł do korzeni. To roślinom bardzo pomogło. Prezes Związku dodaje, że z uwagi na nagłośnienie tego problemu azot startowy w oziminach zastosowali 15 lutego nawet ci rolnicy, którzy nigdy nie wysiewali dawek startowych. To znacznie poprawiło kondycję głodnych roślin i pomogło rozbudować korzenie. Oczywiście wody jest za mało i niebawem susza może być faktem. Równie dobrze pogoda może zmienić się na lepsze i tego oczekuje każdy rolnik. Niemniej warto podkreślić, że bez wczesnych dawek azotu już teraz wiele plantacji mogłoby zasychać.
Marek Kalinowski Zdjęcie: Marek Kalinowski
Zdjęcie Główne: Pixabay