- Dlaczego amerykańscy farmerzy preferują minimalną uprawę gleby
- Jakie elementy środowiska wprowadza się w stanie Waszyngton od 1999 roku?
- Z jakich nowinek technicznych powinni korzystać rolnicy, w celu podejmowanie właściwych decyzji agrotechnicznych przy zmianach klimatu?
- W racjonalnym prowadzeniu upraw dostosowanym do zmian klimatu nieodzowne jest też wprowadzanie na pola odpowiedniej agrotechniki. Jakiej?
– Zmiany
klimatu nie są żadnym ewenementem, to cykliczne procesy zachodzące na Ziemi. W historii był np. czas, kiedy ludzie zamieszkiwali Grenlandię. Ale trzeba też stwierdzić, że jako cywilizacja przyczyniliśmy się do tego, że aspekt związany z rosnącą temperaturą powietrza w ostatnich dwóch wiekach jest mocno widoczny – mówiła na sesji Uprawa
VII Forum Rolników i Agrobiznesu
dr hab. Zuzanna Sawinska, prof. UP w Poznaniu. Wizualizacja tych zmian na mapie świata obejmuje okres od 1850 r. do 2020 r. Pierwsze obrazy wskazują na globalną średnioroczną temperaturę cieplejszą o ok. 2°C, a od ok. 1954 r. pojawiają się miejsca o wyższej temperaturze.
Farmerzy amerykańscy deszczują częściowo nawet... ścierniska, co sprzyja rozwojowi mikroorganizmów i przyspiesza rozkład resztek pożniwnychOd lat 50. o ok. 20 dni wydłużyły się niektóre etapy wegetacji
W
Europie, zatem i w Polsce, problem polega na tym, że wyższe temperatury odnotowuje się w miesiącach zimowych i nie ma od wielu już lat typowej
zimy. Zmiany te powodują pojawianie się częściej
zjawisk ekstremalnych, np. huraganów i gradobić, które utrudniają podejmowanie właściwych decyzji agrotechnicznych. Trendy te potwierdzają także badania prowadzone od 1957 r. w Zakładzie Doświadczalno-Dydaktycznym filia w Brodach, wskazując, że od lat 50. o ok. 20 dni wydłużyły się niektóre
etapy wegetacji. Na każde 10 lat eksperymentu kwitnienie żyta, która to faza przyspiesza najbardziej, zachodzi wcześniej średnio o 4 dni, co w skali półwiecza daje 20-dniowy efekt przyspieszenia. Podobne wyniki uzyskuje się także w uprawie ziemniaka.
– Nie oznacza to, że cały okres wegetacji wydłużył się o 20 dni, lecz tylko określone fazy rozwoju roślin uległy przesunięciu. Jednak u upraw ozimych zimowy okres wegetacji daje całościowe wydłużenie sezonu wegetacyjnego – dodała ekspertka.
Klimatolodzy twierdzą, że jeśli dalszy wzrost temperatury będzie postępował w obecnym tempie, to możemy liczyć na kolejne 10-20 dni przesunięcia fenologicznego i moglibyśmy u nas uprawiać ciepłolubne rośliny, np. sorgo ziarnowe czy proso.
W stanie Waszyngton retencjonowanie wody to obowiązek, a na terenach rolniczych powszechne są kanały melioracyjneMarzec na większości obszaru kraju był ekstremalnie suchy
Ostatni sezon wskazuje, że problemy, które powtarzają się już od kilku lat i przypadają zawsze na marzec i kwiecień, to czas tzw.
okresowych susz, czy ekstremalnych zdarzeń meteorologicznych.
– W styczniu tego roku anomalia temperatury powietrza w Poznaniu wynosiła +2,1° średniej wielolecia 1991-2020 i od kilku sezonów miesiąc ten ma dodatnią średnią temperaturę – stwierdziła prelegentka.
Od ostatnich 6 lat, w 2022 r. wystąpiła u nas okresowo klasyczna zima. Opady w styczniu i lutym nie układały się jednak równomiernie, chociaż dla większości terytorium dostarczyły glebie wody na kolejne tygodnie. Z kolei marzec na większości obszaru kraju był ekstremalnie suchy, najbardziej deficytowy w wodę od lat 50., a dla rejonu Poznania odnotowano deficyt opadów –38 mm w odniesieniu do średniej z lat 1991-2020.
– Na przesuszonych polach były problemy z wczesnowiosennym nawożeniem, ochroną herbicydową, wystąpiły też burze piaskowe, które wywiewają z pola pył, najcenniejszą frakcję gleby, a większe cząstki piasku zasypywały częściowo oziminy i drogi – mówiła prof. Sawinska.
Radą na ograniczenie tego zjawiska jest pozostawianie pól z szatą roślinną, czy zmniejszenie liczby zabiegów mechanicznych, ponieważ im więcej
uprawek, tym większe rozpylenie wierzchniej warstwy gleby, co przy
suszy i wichurach potęguje erozję wietrzną.
"Rośliny nie wykształcą głębokiego systemu korzeniowego"
Tegoroczna susza miała też wpływ na plonowanie roślin. Chociaż okazało się, że... plony zbóż i rzepaku były wysokie. Jak to możliwe w tych warunkach? Wystąpiła ona bowiem w początkowych fazach rozwoju roślin, co, jak pokazują badania, nie wpływa na plon.
– Rośliny budowały wówczas silny
system korzeniowy, czerpiący
wodę i składniki pokarmowe z głębszych warstw gleby, a transpiracja, fotosynteza, czy działanie aparatów szparkowych były ustabilizowane w sezonie wegetacyjnym, co przełożyło się na wyniki oraz jakość plonów. Jeśli
susza przypadnie w późniejszych etapach wegetacji, np. w fazie liścia flagowego, kłoszenia czy nalewania ziarna, a wcześniej wystąpi mokra jesień i wiosna, rośliny nie wykształcą głębokiego systemu korzeniowego, co skutkuje
obniżeniem plonu i jego jakości – objaśniała ekspertka.
Z tym wariantem suszy zetknęliśmy się w sezonie 2018/2019, kiedy dodatkowo temperatury w czerwcu przekraczały
30°C. Zahamowało to wegetację, co w zależności od rejonu i jakości gleby obniżyło plony nawet o
50%.
W sezonie 2021/2022 rozwój patogenów został zahamowany zimą
Od kilku lat na polach obserwuje się
jesienią dość silną presję rdzy, mączniaka, czy septoriozy. U ostatniego patogenu trwa ona nawet do wiosny, bo i taka sytuacja zdarzyła się u nas niedawno. W sezonie 2021/2022 rozwój
patogenów został zahamowany zimą, kiedy wystąpiły opady
śniegu i mrozy. W marcu 2022 r. presja mączniaka prawdziwego na wielu polach wynosiła ok.
50%, septoriozy paskowanej ok.
20%, chorób podstawy źdźbła ok.
15%. Z kolei infekcje rdzy i plamistości siatkowej utrzymują się na podobnym poziomie od kilku lat, tj.
5-10%.
– W Wielkopolsce w drugiej połowie czerwca, zwłaszcza na uprawach niechronionych, obserwowano silną infekcję rdzy brunatnej i żółtej, a w innych rejonach kraju była to fuzarioza kłosa. Choroby te występują systematycznie od kilku lat. Z kolei suchy marzec powstrzymał rozwój patogenów, ale sprawił, że pojawiło się sporo szkodników, a ich presja rosła wraz ze skalą suszy i silniejszym nasłonecznieniem – komentowała prof. Sawinska.
W Stanach Zjednoczonych farmerzy zakładają i pielęgnują śródpolne pasy zadrzewień, które ograniczają erozję wietrzną na wielkich areałachAmerykańscy farmerzy preferują minimalną uprawę gleby
Przyglądając się z amerykańskim praktykom należy stwierdzić, że nie umiemy retencjonować
wody. W stanie Waszyngton (północno-zachodnia część USA, graniczący z Kanadą), gdzie uprawia się najwięcej na świecie chmielu, ponadto kukurydzę, ziemniaki, słonecznik i pszenicę, każde gospodarstwo ma obowiązek magazynowania wody, ma zbiorniki retencyjne, kanały nawodnieniowe, czy deszczownie. Rejon ten charakteryzuje się roczną sumą opadu
200-400 mm, a 100% upraw jest deszczowanych, częściowo także ścierniska, w celu poprawy życia biologicznego i przyspieszenia rozkładu materii organicznej. Amerykańscy
farmerzy preferują ponadto minimalną uprawę
gleby, ograniczając erozję wietrzną, która mogłaby silnie występować na dużych obszarach.
– Jeśli kukurydza nie wyda 17 t/ha ziarna, to nie warto jej uprawiać – deklarują tamtejsi rolnicy. Na tym przykładzie widać, że mamy dużo do zrobienia w kwestii nawodnień. Wszystko zależy od naszych decyzji i jeżeli będziemy iść w kierunku
dopłat suszowych, to co roku będziemy borykać się z tym samym problemem, a nie o to chodzi – komentowała prelegentka.
"Wśród zadrzewień śródpolnych często jest zlokalizowany kanał retencyjny"
Kilkadziesiąt lat temu likwidowaliśmy zadrzewienia śródpolne i oczka wodne. Natomiast w stanie Waszyngton od 1999 r. wprowadza się te elementy środowiska, gdyż minimalna uprawa i nawodnienia nie są wystarczające w walce z suszą. W pracach tych farmerzy wspierają się... dawnymi wynikami, pochodzącymi z Turwi (Wielkopolska, powiat kościański), dawnej posiadłości hrabiego Chłapowskiego.
– Wśród
zadrzewień śródpolnych często jest zlokalizowany kanał retencyjny, co ogranicza parowanie wody. Z kolei na śródpolnych pasach
roślin dla zapylaczy i pożytecznej fauny prowadzi się badania nad ich wpływem na
mikroklimat. W rejony te przywozi się też pasieki np. miesierki lucernówki aby, m.in.poprawić zapylanie tych upraw – relacjonowała prof. Sawinska.
Postęp technologiczny w rolnictwie
Rolnicy, w celu podejmowanie właściwych decyzji agrotechnicznych przy następujących zmianach klimatu powinni korzystać także z nowinek technicznych, np.:
- czujników mierzących wilgotność gleby na różnych poziomach,
- komunikatów stacji meteorologicznych, zwłaszcza współpracujących z modelami rozwoju chorób,
- dronów do mapowania i oceny kondycji upraw, czy wykonujących ochronę roślin. Są to obecnie rozwiązania stosowane w sadownictwie i na plantacjach winogron, ale przechodzi się też na wielkoobszarowe uprawy, np. kukurydzy i pszenicy.
Elementy agrotechniki na polach. Jakie?
W racjonalnym prowadzeniu upraw dostosowanym do zmian klimatu nieodzowne jest też wprowadzanie na pola odpowiedniej agrotechniki, tj.:
- płodozmianu – zwłaszcza jego nieskracanie, co prowadzi do narastania problemów z uprawą i ochroną,
- doboru roślin do potencjału stanowiska i warunków środowiska. W przeciwnym razie trzeba nastawić się na nawadnianie lub pogodzić z uzyskiwaniem niższych plonów,
- międzyplonów, dostosowanych do potrzeb gleby i rośliny następczej,
- wysiewu mieszanin odmian, ograniczających presję chorób i szkodników,
- poprawnego sporządzania i stosowania mieszanin zbiornikowych, a w przypadku większej liczby komponentów wykonania testu ich kompatybilności,
- doboru s.cz. pestycydu do konkretnego zdarzenia na polu, co wymaga wcześniejszej lustracji uprawy i poprawnego rozpoznania zagrożenia,
- używania starych s.cz., np. miedzi i siarki w walce z patogenami z powodu braku preparatów kontaktowych,
- stosowania nowych s.cz., zwłaszcza grzybobójczych, tj. fenpikoksamid, florylpicoksamil, czy typu SDHI,
- stosowania adiuwantów – wspomagają skuteczność i pozwalają ograniczyć dawki środka.
Obszary z ociepleniem globu pojawiają się już w latach 50. Jednak dopiero te z ostatnich dekad stanowią poważne zagrożenie, m.in. dla rolnictwa"Same preparaty bakteryjne nie do końca sprawdzają się na polach"
W ograniczaniu skutków zmian klimatu przydatne są też badania prowadzone z preparatami, zawierającymi jako s.cz. bakterie, miedź, siarkę, czy mieszaniny środków. Potwierdzają one m.in. ich skuteczność, czy możliwość kompozycji zbiornikowej. Same preparaty bakteryjne nie do końca sprawdzają się na polach, gdyż często nie mają tu odpowiednich warunków do rozwoju komponentu czynnego.
– Około 40-proc. skuteczność polowa jest w tej grupie preparatów dobrym wynikiem, lecz często niewystarczającym w praktyce. Ale w tzw. mieszaninach hybrydowych, bakteryjno-chemicznych, nawet obniżając dawkę, można uzyskać ok. 97% skuteczności działania – mówiła prelegentka.
opracowano na podstawie wykładu prof. Zuzanny Sawinskiej