- Jakie były początki pozarolniczej działalności Daniela Waligóry z Wielkopolski i jak zdobył zlecenie z gminy?
- Co należało do jego zadań w związku z odśnieżaniem dróg?
- Jakim sprzętem dysponował i ilu zatrudniał ludzi?
- Jakie stawki otrzymywał za odśnieżanie i inne prace na drogach?
- Czy taka pozarolnicza działalność przynosi zyski w dobie rosnących kosztów?
Często na terenach gmin wiejskich usługi komunalne świadczone są m.in. przez miejscowych rolników. To dobry pomysł na dodatkowe źródło dochodu, zwłaszcza że do pracy można wykorzystać część pracującego już w gospodarstwie sprzętu. Jest to ciekawa alternatywa dla gospodarstw bez hodowli, kiedy w luźniejszym okresie można dodatkowo zarobić.
Chcąc świadczyć usługi komunalne, rolnik musi mieć założoną działalność gospodarczą. Nie może wykonywać usług jako rolnik, tak jak ma to miejsce w przypadku usług międzysąsiedzkich. Może płacić podwójny KRUS lub przejść na ZUS w kwocie ok. 1 400 zł/mies. Na czas, kiedy nie wykonuje usług, może zawiesić działalność. Niestety w nowej perspektywie finansowej UE nie przewidziano środków na dofinansowanie zakupu maszyn w ramach różnicowania działalności pozarolniczej. |
Aby rozpocząć przygodę komunalną, trzeba kupić odpowiedni sprzęt. Tutaj warto od razu zainteresować się konkretnymi wymogami lokalnych organów, bowiem każda gmina czy powiat ma swoje wytyczne. Chcąc rozpocząć współpracę, należy wystartować w przetargu ofertowym – najczęściej na rok lub dwa lata. Trzeba pamiętać, że tego typu praca wiąże się z dużą odpowiedzialnością i gotowością do pracy w narzuconym terminie. Niejednokrotnie wymaga zatrudnienia sezonowych pracowników, co jest aktualnie sporym wyzwaniem. Zwłaszcza zimą gotowość do pracy jest kluczowa. Często na odśnieżenie mamy kilka godzin. Finalnie przy dobrej organizacji można na tym nieźle zarobić, a usługi mogą stanowić mocny filar budżetu gospodarstwa.
REPORTAŻ: Dwa ciągniki na całą gminę
Daniel Waligóra, rolnik z Wielkopolski, wraz z ojcem prowadzi 200-ha gospodarstwo w okolicach Wrześni. Oprócz działalności rolniczej od ponad 20 lat każdej zimy dba, aby lokalne drogi były odśnieżone i bezpieczne.
– Moja dodatkowa działalność zaczęła się ponad 20 lat temu, kiedy kupiliśmy do gospodarstwa pierwszy pług do odśnieżania. Ówczesna firma obsługująca gminę nie wywiązywała się odpowiednio z odśnieżania dróg. Wtedy burmistrz postanowił podzielić gminę na strefę miejską i wiejską, i znaleźć nowych usługodawców. Zgłosiłem się i otrzymałem swój rewir – wspomina Daniel Waligóra.
Na początku przygody z odśnieżaniem do zadań rolnika należało utrzymanie przejezdnych dróg kilku wsi należących do gminy. Wtedy do pracy Waligóra wykorzystywał 110-konny ciągnik Lamborghini R4 z pługiem, wykonanym przez lokalnego rzemieślnika. Dzięki temu do budżetu gospodarstwa co roku trafiały dodatkowe pieniądze.
– Udany sezon spowodował, że przez następne lata poszerzyliśmy skalę usług, a że w gospodarstwie mieliśmy kilka ciągników o większej mocy, kupiliśmy następne pługi. Na drogach pracowały m.in. Lamborghini R4, Lamborghini 1800, czy Ursus 1234. Były takie lata, że na terenie gminy i powiatu mieliśmy do odśnieżenia ok. 300 km dróg. Wtedy usługę świadczyłem wspólnie z kolegą – opowiada Waligóra.
Przez kolejne lata w gospodarstwie Waligórów przewinęło się wiele pługów różnych producentów. Najlepiej sprawdziły się pługi Samasz. Zdaniem rolnika są one odporne na korozję i bardzo wytrzymałe. Wymieniać trzeba jedynie stykające się z podłożem gumy. Koszt takiej 2-m maszyny to obecnie ok. 15 tys. zł.
Od zeszłego roku do odśnieżania i posypywania dróg rolnik wykorzystuje dwa ponaddwustukonne ciągniki New Holland T7260"Jesteśmy odpowiedzialni za odśnieżanie oraz sypanie piaskiem i solą"
– Obecnie obsługujemy całą gminę Nekla, włącznie z miastem. Nasz teren to ponad 100 km dróg. Jesteśmy odpowiedzialni za odśnieżanie oraz sypanie piaskiem i solą – mówi Waligóra.
Aby startować w przetargu w obsługiwanej przez gospodarza gminie, wymagane są trzy pługi i trzy piaskarki, zaś w zapleczu usługodawca ma 6 pługów i 5 piaskarek. Są to przetargi ofertowe na jeden rok. Rolnik zaznacza, że przy obecnym parku maszynowym do odśnieżania jego terenu zazwyczaj wystarczają dwa zestawy, dlatego sukcesywnie część pługów wyprzedaje.
Do wykonania usługi rolnik wykorzystuje dwa ponaddwustukonne New Hollandy T7260 z 2021 roku. Oba traktory pracują z zawieszonymi na przednim TUZ 3-metrowymi pługami Samasz PSC 300 i zaczepionymi z tyłu 9-tonowymi rozsiewaczami Unia RCW 8200 Plus.
– Ciągniki nie były kupione z myślą o usługach, wykorzystywane są przede wszystkim w gospodarstwie. Jednak z powodu pory roku spokojnie mogą pracować dodatkowo na drogach. Nie mamy produkcji zwierzęcej, a maszyny i tak pracują cały rok – mówi z uśmiechem rolnik.
Oba ciągniki wyposażone są w nawigację (Trimble i Agroosa) do jazdy równoległej. Rolnik wykorzystuje je głównie podczas uprawy i siewu. Każdy ciągnik kosztował ok. 415 tys. zł. W pracach polowych oraz usługach komunalnych wykorzystywane są także rozsiewacze RCW. W sezonie rolnik rozsiewa nimi nawóz oraz wapno. Zimą służą jako piaskarki. Na czas sypania dróg zmienione zostają jedynie tarcze wysiewające na takie, jak do wysiewu wapna oraz montowana jest osłona, zabezpieczająca auta od sypania piasku i soli. Szerokość pracy to przeważnie 3-4 m, czyli cała szerokość drogi. Po stronie operatora pozostaje zasypanie maszyny i określenie dawki. Sypanie dróg odbywa się zazwyczaj z prędkością ok. 30 km/h.
– Kiedy napada dużo śniegu i utworzą się na drogach zaspy, sięgamy po specjalny pług strzałkowy. Sprzęt łamie się w połowie szerokości, dzięki czemu można przebić się przez zasypy. Jednak dawno nie było takich zim, żeby po niego sięgnąć – opowiada rolnik.
Do rozsiewacza wsypywane jest 9 ton mieszaniny piasku"W zeszłym roku sól kosztowała 300 zł/tonę, w tym roku tona kosztuje 600 zł"
Do posypania dróg stosowana jest mieszanina piasku i soli w proporcji 85:15. Co ciekawe, towar rolnik musi zapewnić sobie sam. To także konieczny wymóg gminy, aby brać udział w przetargu. Przed sezonem przygotowuje on ok. 500 ton mieszaniny. Waligóra stosuje piasek przesiewany tak, by nie było w nim kamieni, które mogłyby uszkodzić rozsiewacz i auta. Sól kupuje z kopalni z Kłodawy.
– W zeszłym roku sól kosztowała 300 zł/tonę, w tym roku tona kosztuje 600 zł. Jeszcze kilka miesięcy temu był duży problem z dostępnością soli, bowiem pierwszeństwo zakupu miała Generalna Dyrekcja Dróg i Autostrad – opowiada.
Powierzony do obsługi obszar rolnik musi odśnieżyć i posypać w ciągu 3 godzin od wyjazdu. Przy nocnych opadach do godziny 7 rano drogi muszą być przejezdne. Co ważne, sam podejmuje decyzję, kiedy trzeba wyjechać na akcję, nie czeka na sygnał z gminy.
– Kiedy obsługiwałem 300 km powiatu, nie mogłem wyjechać bez zgody zarządcy, w gminie natomiast sam muszę kontrolować sytuację, ja podejmuję decyzję – zaznacza.
"Od ubiegłego roku gmina płaci pieniądze za gotowość do pracy"
Sezon na odśnieżanie trwa od listopada do kwietnia. W tym okresie każdego dnia sprzęt musi być w gotowości do akcji. Co ciekawe, dopiero od ubiegłego roku gmina płaci pieniądze za gotowość do pracy. Wcześniej płacone było tylko za wykonaną pracę. Obecnie, jeśli w danym miesiącu nie ma konieczności wyjazdu, Waligóra otrzymuje 5 tys. zł.
Jeden wyjazd w teren to koszt ok. 9 tys. zł. Stawka za posypany kilometr to 130 zł. Za odśnieżanie rolnik otrzymuje 35 zł/km. Zimą do pomocy zatrudnia trzech pracowników.
"Odśnieżamy polne drogi, ale też wąskie, zatłoczone osiedla"
– Obsługa dróg powiatowych jest dużo łatwiejsza, ponieważ są to przeważnie drogi główne. Gminne drogi są bardzo zróżnicowane, odśnieżamy polne drogi, ale też wąskie, zatłoczone osiedla. Tam pracuje się najtrudniej, a praca wymaga szczególnej uwagi – opowiada rolnik.
Przeszkodą w wykonywaniu tego typu pracy są też często źle zaparkowane auta, które uniemożliwiają dojazd do ulicy. Bardzo trudna jest praca w dzień, kiedy występuje duże natężenie ruchu. Wymaga skupienia i odpowiedzialności.
Do odśnieżenia całej szerokości dróg potrzebnych są często dwa przejazdy hydraulicznie sterowanym pługiemZ ciągnikami pracują dwie dwumetrowe włoskie kosiarki boczne Maschio Gaspardo"
Co ciekawe, zimowe zmagania to nie jest jedyny zakres usług komunalnych rolnika z Wielkopolski. Od kilkunastu lat Waligóra zajmuje się także koszeniem poboczy na drogach gminnych i powiatowych.
– Drogi kosimy dwa razy w roku, wiosną i jesienią. W tym roku wygraliśmy przetarg na całą gminę. Koszenie zajmuje nam ok. 3 tygodni wiosną i 3 tygodni jesienią – opowiada rolnik.
Pobocza koszone są dwoma stukonnymi traktorami – New Holland T5 i Lamborghini R4. Z ciągnikami pracują dwie dwumetrowe włoskie kosiarki boczne Maschio Gaspardo.
Do obowiązków rolnika należy wykoszenie tylko jednej szerokości pobocza (2 m). Resztę prac np. dokaszanie przy znakach wykonuje zakład gospodarki komunalnej. Za metr kwadratowy wykoszonego pobocza rolnik otrzymuje ok. 6-7 gr.
Największym niebezpieczeństwem podczas koszenia są kamienie. Kosiarka bijakowa wyrzuca kamienie do przodu. W teorii napotkane kamienie powinny wyłapywać zamontowane łańcuchy zabezpieczające, lecz w praktyce zdarza się, że kamień przeleci dalej. Z doświadczenia rolnika natrafienie na kamień jest nieuniknione, operator nie jest w stanie zauważyć leżącego w wysokiej trawie kamienia. Podczas koszenia poboczy zdarzyło się zbić boczną szybę w ciągniku. |
Nieuniknione w trawie "skarby" mogą narazić na poważną awarię maszyny. Złapanie przez kosiarkę kamienia powoduje najczęściej zerwanie się śruby lub w najgorszym przypadku zgubienie bijaka. Sporym problemem okazać może się napotkana w trawie opona. Opona może uszkodzić elementy kosiarki, a samo usunięcie gumy z maszyny jest bardzo czasochłonne.
Ze względu na bezpieczeństwo na drodze, wykonujący pracę ciągnik musi mieć włączony kogut ostrzegawczy, a na kosiarce znajdować się znak ostrzegawczy. Za dwie kosiarki Waligóra zapłacił ok. 60 tys. zł.