Z artykułu dowiesz się
- Ładowarka zamiast taczki
- Kabina bez luksusu, ale z dobrą widocznością
- Mały rozmiar i spory udźwig
- Hamowanie impulsowe i zakresy jazdy
- Dane techniczne
- Plusy i minusy testowanej ładowarki
Z artykułu dowiesz się
Podczas redakcyjnego testu sprawdziliśmy, jak w obsłudze stada opasów spisuje się najmniejsza ładowarka teleskopowa marki Kramer – KT144, z silnikiem o mocy 45 KM, która trafiła do nas tuż po krajowej premierze na targach Agrotech w Kielcach. Jej długość całkowita ze standardową łyżką to 394 cm, jednak o użyteczności w ciasnych przestrzeniach bezsprzecznie świadczy wysokość całkowita 199,5 cm i szerokość 156 cm.
Członkowie ekipy testującej zauważają, że można nią wjechać wszędzie tam, gdzie dotychczas pracowało się taczką. Przed wjazdem do niskich budynków trzeba jednak pamiętać o odchyleniu żółtej lampy ostrzegawczej, sterczącej kilkanaście cm nad dachem. Szerokie, ale niewysokie koła 31 × 15.50-15 pozwoliły na uzyskanie tylko 30-cm prześwitu. To cena, jaką trzeba ponieść w zamian za ograniczenie wysokości całkowitej.
Niewielki 30-cm prześwit utrudnia pokonywanie nierówności, ale to nie jest maszyna do pracy w terenie.
Do kabiny wchodziło się wygodnie, choć w najwęższym miejscu między fotelem a kokpitem było tylko 36 cm przestrzeni. Aby wygodniej pracować, mężczyzna o wysokości 185 cm odsunął fotel maksymalnie w tył. Rolnicy o koszykarskim wzroście z pewnością we wnętrzu będą odczuwali dyskomfort. W środku na wysokości ramion kabina ma 66,5 cm szerokości i 123 cm długości, a wysokość od podłogi do dachu to 148 cm. Nie jest to luksus, ale najważniejsze było zachowanie kompaktowych wymiarów.
Kabina ciasna, ale pozwala na wygodną pracę nawet przez kilka godzin.
Bardzo dobrze oceniamy widoczność z kabiny, mimo że listwa z przewodami hydraulicznymi lekko przesłania widok na prawą stronę, szczególnie, gdy jedziemy z lekko uniesionym ramieniem. Podczas wymiany osprzętu nie widać prawej strony ramki, ale dla wprawnego operatora nie jest to kłopot, a poza tym podczas zaczepiania osprzętu można wysunąć teleskopowe ramię i problem widoczności znika. Bardzo dobrze widać widłokrokodyl, nieco mniejsza jest widoczność podczas pracy z łyżką o dużej pojemności. Kramer ma duże boczne lusterka, ale brakowało nam tylnego lusterka nad zaczepem, dzięki czemu podczas cofania można lepiej ocenić dystans do ściany. Szkoda, że prawe lusterko wystaje poza obrys maszyny i w ciasnych budynkach trzeba je zamykać i traci użyteczność.
Pracę po zmroku ułatwia zestaw czterech lamp roboczych z przodu, wspierany przez piątą zainstalowaną na wysięgniku (bardzo praktyczne) i jedną tylną – bardzo dobrze. Co ciekawe, ładowarka ma funkcję, dzięki której reflektory robocze nie zostaną wyłączone przez 40 sekund od wyłączenia silnika, umożliwiając wyjście, np. z nieoświetlonego garażu. Naszym zdaniem, przydałaby się ramka ochronna na przednie lampy, by zabezpieczyć je przed uszkodzeniem, np. przy załadunku przyczepy.
Wyzwaniem dla konstruktorów kompaktowych maszyn jest rozlokowanie podzespołów, by nie stracić na wymiarach. Prawdopodobnie dlatego akumulator wylądował pod siedzeniem. W efekcie dostęp nie jest najlepszy, a przed wymianą trzeba zdemontować fotel. Kabina nie ma dużo schowków, ale jest łatwa do czyszczenia: wystarczy sprężone powietrze i szmatka.
Plus za bardzo dobrą widoczność i logiczne rozmieszczenie przycisków.
Znany z innych modeli producenta poręczny joystick sztywno zamocowano do prawego kokpitu. Sterowanie podstawowymi funkcjami niczym nie odbiega od standardów. Poza obsługą wysięgnika, dźwignia umożliwia również wybór kierunku jazdy, zakresu prędkości, sterowanie wyjściami elektrycznymi i blokadę mechanizmu różnicowego. Na czas transportu sterowanie wysięgnikiem można zablokować.
Położenie joysticka dobrze dopasowane dla osób średniego wzrostu, przy maksymalnie odsuniętym siedzeniu.
Mimo małych wymiarów KT144 dźwignie 1,45 t na wysokość 4,3 m, bardzo dobry wynik. Rolnicy przyzwyczajeni do pracy większymi modelami ładowarek teleskopowych mogą skrytykować stabilność maszyny, ale trzeba wziąć poprawkę na jej niewielką szerokość. Po prostu mniejszym sprzętem trzeba jeździć jeszcze ostrożniej, szczególnie przy podniesionym ramieniu.
Mimo małych wymiarów, maszyna jest w stanie podnieść 1,45 t na wysokość 4,3 m, co jest bardzo dobrym wynikiem.
Ładowarka ma zabezpieczenie przeciążeniowe i po przekroczeniu granic teleskop nie wysunie się dalej, aby nie doprowadzić do wywrócenia pojazdu. W czasie normalnych prac załadunkowych nie miało to miejsca, nawet przy załadunku ciężkiego obornika. Dla bezpieczeństwa warto zwracać uwagę na wskazania systemu przeciążenia oraz przechyłu bocznego w prawym górnym rogu kabiny. Podobała nam się funkcja półautomatycznego ruchu teleskopu podczas podnoszenia i opuszczania. To dodatkowo stabilizuje maszynę. Mamy tu do wyboru dwa tryby pracy: układania i załadunku. W trakcie testu spodobały nam się krótkie ruchy joysticka, dzięki czemu dobrze można wytrząsać lepki materiał. Zabrakło funkcji amortyzacji ramienia, co doskwierało w transporcie i pozycji pływającej wysięgnika, która przydaje się przy wyrównywaniu terenu.
Testowana ładowarka Kramer KT144 przez kilkadziesiąt godzin pracowała przy obsłudze bydła, pracach porządkowych i załadunku obornika na rozrzutnik.
Sprawna wymiana osprzętu dzięki hydraulicznej blokadzie i przyciskowi redukcji ciśnienia w trzecim obwodzie. Wysokość pracy ramienia wystarczała na załadunek rozrzutnika T088. Niestety, przy maksymalnie uniesionym podnośniku kąt zsypu z łyżki nie jest najlepszy, co utrudniało rozładunek lepkiego obornika. Widoczność na maksymalnie uniesiony osprzęt dobra, nie trzeba się mocno wychylać. Dodatkowo KT144 może mieć tylne złącza hydrauliczne, np. do obsługi przyczepy oraz gniazda elektryczne na wysięgniku i z tyłu maszyny.
Testowana ładowarka była wyposażona w liczne typy złączy hydraulicznych i elektrycznych. Plus za hydrauliczną blokadę osprzętu i przycisk redukcji ciśnienia w trzeciej sekcji hydraulicznej.
Pod maską nie ma za wiele miejsca, m.in. dlatego, że w towarzystwie 45-konnego silnika trzeba było zainstalować filtr DPF. Mimo to wygodny dostęp do miarki oleju. Wlew paliwa dość nisko, ale łatwo dostępny. Zespolona chłodnica obniża temperaturę silnika, oleju hydrauliki, paliwa i czynnika klimatyzacji. Wsteczne obroty wentylatora przydają się, gdy maszyna dużo pracuje w kurzu. Dobrze, że można je aktywować przyciskiem w kabinie. Demontaż filtra powietrza bez trudu, podobnie jak umieszczonego nad tylną szybą filtra kabinowego.
W zależności od mocy silnika, występują dwa warianty pompy hydraulicznej 36,4 l/min (25 KM) i 42 l/min (45 KM) przy maks. ciśnieniu 220 barów. Sprawdziliśmy, że całkowite uniesienie ramienia z załadowanym obornikiem widłokrokodylem trwa 12 s i opuszczenie 7 s przy silniku pracującym z prędkością 1500 obr./min.
Testowana ładowarka miała tylny hak transportowy, parę złączy hydraulicznych i dwa gniazda elektryczne. To wyposażenie, które raczej nie przyda się w obejściu.
Moc ładowarki jest zdecydowanie wystarczająca do pracy w grząskim terenie. W razie kłopotów przycisk blokady mechanizmu różnicowego dostępny w joysticku pod przyciskiem sterowania III sekcją hydrauliki. W pracy przydatna jest funkcja hamowania impulsowego. Kiedy pedał jest lekko wciśnięty, ogranicza się prędkość jazdy, podczas gdy moc hydrauliki roboczej jest stała. Ładowarka może poruszać się wolniej, nawet przy wyższych obrotach silnika. Przy mocnym wciśnięciu pedału uruchamia się hamulec roboczy. Z kolei hamulec postojowy automatycznie uruchamia się po wyłączeniu silnika, a także gdy kierunek jazdy zostanie ustawiony w położeniu neutralnym lub gdy kierowca zejdzie z fotela.
Testowana ładowarka ma dwa zakresy jazdy, wolniejszy (pełzający) od 0 do 7 km/h oraz szybki w zakresie 0–20 km/h (opcja 0–30 km/h). Tryb prędkości zmieniamy wciśnięciem przycisku z symbolem zająca na joysticku. Przełączanie trybów między szybszą jazdą a pracą jest konieczne, bo nie da się wbić w pryzmę w trybie szosowym.
Warto podkreślić, że ładowarka ma regulowany elektronicznie napęd jazdy, dzięki czemu możliwy jest wybór jednego z trzech trybów aktywowanych pomarańczowymi przyciskami z prawej strony kierownicy: auto (do uniwersalnych zastosowań), eko (ograniczona prędkość obrotowa, gdy moc hydrauliki nie jest potrzebna) oraz tryb osprzętu (stały wydatek oleju).
W trybie osprzętu przydaje się możliwość regulacji obrotów silnika za pomocą dźwigni gazu ręcznego (pod prawym łokciem kierowcy), co jest pomocne, np. w pracy zamiatarką. W takim przypadku prędkość jazdy reguluje się pedałem hamulca impulsowego. Alternatywą jest położona obok dźwignia do regulacji maksymalnej prędkości jazdy. Dzięki temu można poruszać się wolno i z dużą prędkością obrotową, bez konieczności wciskania pedału hamulca.
Standardowo w ładowarce skręcają wszystkie koła, dodatkowo można ją wyposażyć w tryb skrętu tylko przednich kół (szosowy) oraz tzw. jazdę ukośną (tylko na biegu pełzającym) do manewrowania w ciasnym pomieszczeniu. Zmianę trybu kierowania obsługuje się dobrze oznaczoną dźwignią z prawej strony kabiny. Zmiana trybu prosta. Niestety, ładowarka nie wyświetla optymalnego do zmiany trybu skrętu położenia wszystkich kół na wprost. Zmierzona w trybie skrętu czterech kół średnica zawracania wyniosła 540 cm.
Podczas wyrzucania obornika znad ściany budynku przydał się tzw. skośny tryb jazdy.
KT144 to ładowarka z górnej półki. Nie ma wielu mankamentów, a podziw budzi mnogość wyposażenia, ułatwiającego pracę w tak niedużej maszynie. Dla wielu średnich gospodarstw cena może być zaporowa.
Jan Beba
<p>redaktor „top agrar Polska”, specjalista w zakresie techniki rolniczej.</p>
Najważniejsze tematy