Ceny nawozów: rynek pozostanie bardzo niestabilny
Ograniczona podaż na światowym rynku oraz wysokie ceny nawozów azotowych, fosforowych oraz potasowych będą utrzymywały się do końca wojny Ukrainy z Rosją – zapowiada w swoim najnowszym raporcie departament rolnictwa Stanów Zjednoczonych (USDA). Oliwy do ognia dolewa decyzja Rosji w sprawie zamknięcia Nord Stream 1.
Ten konflikt geopolityczny wpłynie więc na przyszłą globalną podaż nawozów i produktów rolnych
Amerykanie szacują, iż Rosja do końca maja ograniczyła eksport nawozów azotowych, fosforowych i potasowych, powodując spadek globalnej podaży tych nawozów o 15%. Jednak w maju Rosjanie zwiększyli swoje sześciomiesięczne kontyngenty na eksport nawozów azotowych o 231 tys. ton do 5,7 mln ton, a dla nawozów wieloskładnikowych zawierających azot o 466 tys. ton do 5,6 mln ton.
Zgodnie z dekretem opublikowanym 1 czerwca, eksport nawozów będzie nadal ograniczony do końca roku. Amerykanie wskazują, iż Rosja nie publikuje już danych dotyczących handlu. Wiele krajów, w tym same Stany Zjednoczone i Brazylia, miały upubliczniać dane o imporcie nawozów z Rosji tylko do kwietnia 2022 roku. Trade Data Monitor, firma zajmująca się badaniami rynku, nie opublikowała żadnych danych dotyczących eksportu rosyjskich nawozów od stycznia.
Tego nie da się nadrobić
Urzędnicy amerykańscy szacują, że aby zrekompensować niedobory nawozów z Rosji, potrzeba zwiększenia produkcji w innych krajach, co może zająć od 3 do 5 lat. Jednak wymagane do tego rezerwy fosforanów i potasu są w wielu krajach dość ograniczone. Co więcej, jak wynika z Dziennika Urzędowego Unii Europejskiej, Unia Europejska od 10 lipca przez rok ograniczy przywóz chlorku potasu z Rosji do około 837 570 ton, a nawozów wieloskładnikowych i innych zawierających potas łącznie do 1,578 mln ton. Z kolei według USDA, Stany Zjednoczone nie obłożyły sankcjami importu rosyjskich nawozów, ale – podobnie jak Unia Europejska – nałożyły sankcje na import tej grupy produktów z Białorusi.
Według Międzynarodowego Stowarzyszenia Nawozów (IFA) w latach 2017–2019 Rosja i Białoruś odpowiadały średnio za prawie 25% całkowitego światowego eksportu nawozów i ponad jedną trzecią światowego eksportu potasu.
Tymczasem produkcja nawozów w Ukrainie jest w martwym punkcie. Kraj ten w skali świata nie jest znaczącym ich producentem. Według IFA Ukraina wyprodukowała w 2019 roku 1,58 mln ton nawozów, co pozwoliło jej na pokrycie ponad 75% zapotrzebowania na azot. W 2021 roku około 65% nawozów Ukraina kupiła od Rosji i Białorusi. Na tym tle USDA zakłada, że niedobory nawozów w Ukrainie mogą mieć dodatkowy wpływ na światowe bezpieczeństwo żywnościowe.
Zbiory kukurydzy zagrożone?
Według USDA, choć Stany Zjednoczone produkują znaczną ilość azotu i fosforytów, to są również uzależnione od dużego importu, zwłaszcza nawozów potasowych. Z tego powodu nawozy są drogie również u nich. Wielu amerykańskich farmerów zakupiło jednak nawozy na tegoroczny sezon wegetacyjny już w ubiegłym roku.
W innych krajach rolnicy stoją obecnie przed decyzjami dotyczącymi strategii nawożenia. Jak informuje USDA, Brazylia w pierwszym kwartale zmniejszyła import nawozów o 15% w porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku. Może to mieć negatywny wpływ na drugie tegoroczne zbiory kukurydzy. Dane te nie są jednak spójne z tym, co publikuje tamtejsze ministerstwo gospodarki, które poinformowało, że pomimo wojny w Ukrainie import nawozów w okresie od 1 stycznia do 20 czerwca br. wzrósł o 1,1 mln ton do 17,5 mln ton.
To się zaczęło już w 2020 roku
Amerykański Departament Rolnictwa przypomina, że ceny nawozów zaczęły piąć się na światowych rynkach już w 2020 roku z powodu pandemii powodującej zakłócenia w łańcuchu dostaw i są napędzane od 2021 roku z powodu wzrostu cen energii. W związku ze znacznymi wzrostami cen gazu zdrożała produkcja amoniaku, który jest ważnym surowcem do produkcji nawozów azotowych. Dodatkowo wzrost cen węgla w Chinach doprowadził do racjonowania zużycia energii elektrycznej, co skłoniło niektórych tamtejszych producentów nawozów do ograniczenia produkcji. W związku z tym Państwo Środka ograniczyło swój eksport nawozów, a zwłaszcza fosforanów, do czerwca 2022 roku, aby zapewnić dostępność, a tym samym bezpieczeństwo żywnościowe na rynku krajowym. To również uszczupliło podaż nawozów na rynku globalnym.
Tak było w Polsce
W maju i czerwcu ceny na najważniejsze nawozy azotowe spadły – w niektórych przypadkach znacznie. Z jednej strony dlatego, że rolnicy w Europie i USA prawie nie kupowali nawozów i wywierali dużą presję na ceny. Z drugiej – ponieważ ceny gazu ziemnego w Europie znacznie spadły na początku czerwca, co spowodowało znaczne obniżenie kosztów produkcji najważniejszych nawozów azotowych.
W Polsce obniżki zagościły dopiero w czerwcu, między innymi dlatego, że do końca maja rolnicy mogli składać wnioski o dopłaty do nawozów. Aczkolwiek spektakularne, nienotowane od wielu lat podwyżki cen nawozów na krajowym rynku rozpoczęły się już u nas od 2021 roku. Jak oceniają eksperci z IERiGŻ, miały one związek nie tylko z wyraźnym wzrostem cen gazu ziemnego oraz cen nawozów w handlu międzynarodowym, ale wynikały również m.in. z mniejszego niż w latach poprzednich wolumenu importu nawozów oraz większego eksportu, co przełożyło się na niewystarczającą podaż nawozów na krajowym rynku, głównie nawozów azotowych.
Już nieaktualne?
Amerykanie w swojej najnowszej prognozie, sugerując się cenami kontraktów terminowych na gaz na najważniejszej europejskiej platformie handlu gazem ziemnym, holenderskim TTF Natural Gas EU, z początku lipca, wskazywali na złagodzenie sytuacji na rynku energii w najbliższych 12 miesiącach, a co za tym idzie spadku kosztów dla producentów nawozów. To się jednak już zmieniło z chwilą zapowiedzi zamknięcia przez Rosjan dopływu gazu do Niemiec i przykręcania kurka przez Kreml. Od 11 lipca Gazprom zamknął jednak oficjalnie na 10 dni Nord Stream 1 w celu corocznego przeglądu instalacji. Po spadku do 63 euro za MWh na początku czerwca ceny gazu ziemnego wzrosły prawie trzykrotnie. 11 lipca kontrakt wrześniowy kosztował ponad 170 euro za MWh, osiągając poziom niespotykany od początku marca br. Niemcy obawiają się, że gazociąg zostanie zamknięty na dobre. Jak donoszą tamtejsze media, BASF i inne firmy chemiczne już zaalarmowały, że dostawy nawozów mineralnych dla rolnictwa mogą być w tych okolicznościach poważnie zagrożone.
Będzie mniej gazu
„Rzeczpospolita” pisze, że zdaniem banku Goldman Sachs Rosjanie nie zdecydują się jednak na całkowite odcięcie Niemiec od ich gazu ze względu na straty finansowe. Gdyby rzeczywiście Nord Stream 1 miał nie ruszyć, średnie ceny gazu w trzecim kwartale br. w Europie według banku przekroczyłyby 200 euro. W bardziej realnym scenariuszu Goldman Sachs zakłada, że wyniosą one średnio 153 euro za MWh, czyli o 10% poniżej notowań z 11 lipca br. Niemcy budowały swój model gospodarczy w oparciu o tani gaz z Rosji. Jeśli kurek zostałby zakręcony na dłużej, wpadną w recesję, a negatywne skutki nie ominą Polski. Już teraz ograniczanie przepływów Nord Streamem zmusiło Niemcy do zatrzymania przesyłu gazu do nas gazociągami.
Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki, w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” mówi, że jeśli dostawy gazu z Rosji do UE staną, to tak dużego ubytku nie da się zapełnić od ręki. Łączna przepustowość europejskich terminali LNG to 225 mld m³ rocznie, z czego najwięcej ma Hiszpania (około 70 mld m³), a gazociągom z Hiszpanii przez Francję do Niemiec brakuje przepustowości. Przed skutkami wstrzymania rosyjskich dostaw Polskę może uchronić tylko zapełnienie w całości Baltic Pipe z Norwegii, ale to będzie trudne, ponieważ do Norwegów ustawiła się już kolejka chętnych. Dlatego zdaniem Steinhoffa jest bardzo prawdopodobne, że dostawy gazu dla przemysłu będą ograniczane nie tylko w Niemczech, Francji czy Włoszech, ale także w Polsce.
Magdalena Szymańska
fot. arch. red.
Magdalena Szymańska
Redaktorka w dziale Ekonomia i Rynki
Ekspert w dziedzinie dopłat bezpośrednich, dotacji z PROW i wydarzeń rynkowych
Najważniejsze tematy