Czy relacje między sieciami a dostawcami są zgodne z prawem?
Czy relacje między sieciami a dostawcami są zgodne z prawem? Ten temat jak bumerang powraca kilka razy w sezonie. Fikcją jest twierdzenie, że dostawca może negocjować warunki współpracy, ponieważ polega to w zasadzie tylko na tym, czy podpisze on umowę, w której z góry są narzucone opłaty, upusty i rabaty, czy też nie.
Na pytanie, dlaczego tak jest i czy faktycznie tak musi być, brak jednoznacznej odpowiedzi. Wpływ ma na to wiele czynników. Zdaniem Mirosława Maliszewskiego, prezesa Związku Sadowników RP, pierwszym problemem jest nierównowaga partnerów:
Sieci handlowe perfidnie wykorzystują prawo popytu i podaży
– Jesteśmy krajem, który jest dużym producentem żywności, większości tych produktów jesteśmy eksporterem, więc rynek krajowy nie jest w stanie wchłonąć tego, co produkujemy i sieci handlowe perfidnie wykorzystują prawo popytu i podaży – komentuje M. Maliszewski. – Swoją pozycję monopolistyczną bardzo często wykorzystują do tego, aby zmuszać dostawców do akceptowania bardzo złych warunków dostawy, szczególnie jeżeli chodzi o poziom cen. To są podstawowe przyczyny złych relacji pomiędzy dostawcami a sieciami handlowymi.
Powszechnie się zdarza, że nie ma żadnego partnerstwa – jest tylko wymuszanie dostaw, a producenci nie mają innego wyboru i muszą się na to zgadzać. Bardzo często również tym sposobem dochodzi do nieuczciwych praktyk, bo sieci podstawiając dostawcy umowę, wymuszają bardzo często warunki, które są na pograniczu prawa, albo nie są zgodne z prawem, ale dostawcy, nie mając alternatywy, godzą się na nie.
Pojawia się zatem kluczowe pytanie: czy jest jakakolwiek szansa na uzdrowienie tych relacji?
Wydaje się, że bez dobrej woli sieci handlowych, które zaślepione chęcią osiągnięcia jak największego zysku pogrążają dostawców, jest to w zasadzie niemożliwe. Wszelkie rozmowy, dyskusje, argumenty kosztów dostawców i producentów nie są brane pod uwagę i kończą się fiaskiem. Na chwilę obecną jedynie argumenty siły przemawiały sieciom handlowym do rozsądku, chociaż na chwilę. Tak jak pikieta zorganizowana przez ZSRP w styczniu br. przed centrum logistycznym jednej z największych w Polsce sieci handlowych, która odbiła się szerokim echem w mediach krajowych i zagranicznych. Magazyny, które zaopatrują sklepy sieci w woj. mazowieckim zostały na kilka godzin całkowicie zablokowane przez sadowników protestujących przeciwko działaniom zmierzającym wówczas do obniżenia cen jabłek dla producentów. To bez wątpienia znacząco nadszarpnęło wizerunek firmy. Nie bez znaczenia są też działania kontrolne prowadzone przez Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Ich efektem było nałożenie w 2020 r. na spółkę Jeronimo Martins rekordowej kary w wysokości 723 mln zł za wykorzystywanie przewagi kontraktowej. Poszkodowanymi byli głównie dostawcy owoców i warzyw.
– Spółka Jeronimo Martins Polska stosowała nieuczciwy mechanizm arbitralnego zmniejszania kontrahentom wynagrodzenia za już zrealizowane dostawy. Co istotne, dodatkowe rabaty uzyskiwane od dostawców żywności nie miały przełożenia na niższe ceny produktów dla klientów sieci Biedronka (…). To absolutnie niedopuszczalne wykorzystywanie siły rynkowej przez sieć handlową. Kara musiała być adekwatna do stopnia naruszenia przepisów prawa, uciążliwości praktyki oraz wysokości nieuczciwie uzyskanych korzyści przez portugalską sieć (…). Za tego typu praktyki, niszczące fundamenty uczciwości i odpowiedzialności w relacjach pomiędzy przedsiębiorcami, sankcja nie mogła być niska – powiedział Tomasz Chróstny, prezes UOKiK.
Przed nami kolejny sezon zbioru jabłek, który wbrew pierwotnym zapowiedziom nie będzie rekordowy. Bez wątpienia konflikt wojenny w Ukrainie oraz rozwój sytuacji pandemicznej będą miały wpływ na eksport i handel z sieciami handlowymi. Pozostaje nam mieć nadzieję, że pozytywny tym razem dla producentów jabłek.
Agnieszka Dywan
fot. envatoelements
Najważniejsze tematy