Z artykułu dowiesz się
- Jak hodowcom udaje się zapewnić krowom ruch w oborze uwięziowej, którą obecnie modernizują?
- Od czego zależą dalsze inwestycje w gospodarstwie rolników?
- Jaki system odchowu cieląt preferują rolnicy?
Z artykułu dowiesz się
– Dopiero się rozwijamy, a wszystko staramy się robić jak najtańszym, oszczędnościowym – można rzec – kosztem. Nowa obora kosztowałaby kilka milionów złotych (w kredycie), a przecież dobrym pomysłem, wspartym własną pracą można również zapewnić zwierzętom bardzo dobre warunki utrzymania – stwierdził Grzegorz Dominiak oprowadzając nas po gospodarstwie.
Jak bardzo inwestycja ta jest konieczna, widać było dosłownie w każdym pomieszczeniu, które zajęte było przez bydło.
– Niestety, obecne czasy na jakiekolwiek inwestycje są bardzo ciężkie. Nie dość, że ponosimy ogromne koszty na środki produkcji, to dodatkowo, ceny materiałów budowlanych są wręcz astronomiczne i dlatego obecnie prace nie posuwają się tak szybko jak byśmy sobie tego życzyli – ubolewa pan Grzegorz.
Co już udało się zrobić rodzinie państwa Dominiaków? Jesienią ubiegłego roku wybudowali pierwszą część przyszłej obory wolnostanowiskowej. A jest nią dobudowana (z tyłu) do jednego z istniejących budynków nowa, o lekkiej stalowej konstrukcji, zadaszona część. Znajduje się w niej stół paszowy, do którego przylega ściołowe legowisko.
Hodowcy utrzymują 50 krów dojnych. Z nowej części korzystać może jedynie połowa pogłowia, druga zajmuje stanowiska w oborze uwięziowej. Niemniej gospodarze – przede wszystkim w trosce o poprawę dobrostanu zwierząt – wypracowali „sprawiedliwy” sposób ich utrzymania, rozwiązując jednocześnie kwestię doju, który nadal musi odbywać się dojarką przewodową. Otóż, każdego dnia przez 12 godzin krowy są na uwięzi i 12 godzin mają możliwość ruchu. Po porannym doju krowy, które nocowały w starej oborze, przeganiane są do nowej, którą z kolei zwalniają sztuki kierowane do doju i pozostają tam do wieczora.
Taki system musi obowiązywać do czasu, kiedy powstanie dojarnia w pomieszczeniu, gdzie dziś utrzymywane są jałówki. Hodowcy rozważają zamontowanie hali udojowej 2 x 8 stanowisk typu bok w bok, ale...
– To jest – jak na razie – bardzo wstępna decyzja. Musimy jeszcze odwiedzić gospodarstwa i wysłuchać opinii hodowców, użytkowników takiego rozwiązania – poinformował Michał Dominiak, który nieśmiało myśli też o alternatywie, jaką jest robot udojowy.
Nowo powstała część to dopiero ¼ przyszłej obory, bowiem państwo Dominiakowie zaplanowali docelowe stado liczące 80 krów mlecznych.
– W kolejnym etapie budowy zamierzamy wydłużyć stół paszowy, do nawet 20 m długości. W dalszej przyszłości, jeżeli tylko produkcja mleka będzie stabilna i nadal opłacalna, po drugiej jego stronie planujemy dobudować drugą, analogiczną część dla krów – wyjaśnił pan Grzegorz, który potwierdził jednocześnie, jak bardzo zwierzęta skorzystały z możliwości wolnego ruchu. – Krowy wyprowadzone z niskiej obory uwięziowej doskonale się czują. Skończyły się problemy z zapaleniem wymion, poprawił się ich rozród i oczywiście wydajność.
Hodowca zadowolony jest również z decyzji o utrzymaniu zwierząt na ściółce, którą poniekąd wymusiło również ukształtowanie terenu, szczególnie podmokłego wiosną, co groziłoby napływem wody do zbiornika na gnojowicę.
9600 kg mleka od sztuki – to średnia wydajność, jaką stado uzyskało w 2021 roku. Znacząca poprawa warunków utrzymania krów, a także ubiegłoroczny zakup 25 jałówek z czołowych obór hodowlanych w Wielkopolsce rokują dalszy wzrost mleczności, na który tak bardzo liczą hodowcy.
– Zwiększanie produkcji mleka to dziś konieczność. Czasy mamy takie, że utrzymanie może zapewnić odpowiednio liczne i wydajne pogłowie – dodał Grzegorz Dominiak.
Od wielu lat stado żywione jest z wykorzystaniem wozu paszowego. Obecnie w gospodarstwie pracuje maszyn BVL, o pojemności 15 m3, chociaż – będąc na etapie rozbudowy obory – jej możliwości nie są w pełni wykorzystane.
– W nowej, wolnostanowiskowej części – przede wszystkim z powodu braku podjazdu – paszę zadajemy ładowarką, w oborze uwięziowej musimy rozwieźć ją taczkami – tłumaczył Michał Dominiak. Sztuki po wycieleniu premiowane są z ręki, niemniej hodowcy planują też inwestycję w stację zadawania pasz, które praktycznie w całości są zakupywane.
– Nie mamy na tyle zbóż, by pokryć zapotrzebowanie całego stada, ponadto bez dobrej mieszanki nie ma wydajności – potwierdza hodowca, informując, iż miesięcznie potrzebne jest około 10 ton paszy.
Od dwóch lat w odchowie cieląt wykorzystywane jest 5 budek igloo, w których przebywają one do ukończenia 6. tygodnia życia.
– To doskonały system odchowu cieląt – zachwalał Grzegorz Dominiak. – Odizolowanie zwierząt od siebie przyczynia się do ograniczenia przenoszenia się wszelkich infekcji. Ruch na świeżym powietrzu dodatkowo wzmacnia ich odporność. Cielęta są zdrowsze i bardzo dobrze przyrastają. O ile wcześniej mieliśmy sporo problemów z odchowem, o tyle dziś zupełnie ich nie ma, dlatego też w przyszłości planujemy zakup dodatkowych budek, tak by nawet w okresie największej liczby wycieleń wszystkie urodzone cielęta mogły w nich przebywać.
Wspólnie z 4 innymi producentami mleka Grzegorz Dominiak jest w trakcie zakładania grupy producenckiej.
– Pozowali nam to przede wszystkim na pozyskanie funduszy, które będą nam – hodowcom służyły. Ogromnie się cieszymy, że w przedsięwzięciu tym dopinguje nas nasza sieradzka spółdzielnia, która wspiera swoich dostawców dosłownie w każdej dziedzinie – dodał na koniec pan Grzegorz.
Beata Dąbrowska
fot. Beata Dąbrowska
Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 21/2022 na str. 48. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.
Beata Dąbrowska
redaktorka "Tygodnika Poradnika Rolniczego" oraz magazynu "Elita Dobry Hodowca", ekspertka w dziedzinie chowu i hodowli bydła oraz produkcji mleka
redaktorka "Tygodnika Poradnika Rolniczego" oraz magazynu "Elita Dobry Hodowca", ekspertka w dziedzinie chowu i hodowli bydła oraz produkcji mleka
Najważniejsze tematy