- Dokąd zmierza produkcja świń?
- Cele strategiczne krajowej produkcji
- Zapewnić konkurencyjność rolników i przetwórców
- Nie znamy wartości naszej produkcji
- Program dobrostanowy to strata czasu?
- Inwestycje na lata a ciągłe zmiany przepisów
- Dla kogo to mięso?
- Intensywny tucz w czystym środowisku
- Optymalizacja produkcji w oparciu na bazie danych
Dokąd zmierza produkcja świń?
Jaką drogą pójdzie krajowa produkcja świń, która dziś stoi na rozdrożu? Dyskusja o wspieraniu sektora m.in. przez dobrostan rozgrzała emocje rolników i uczestników panelu.
– Idea dobrostanu jest wspaniała, ale żeby inwestować i modernizować budynki i infrastrukturę, nie można czekać 5 lat na decyzje albo drżeć, że inwestycja zostanie zablokowana. Potrzebne są zmiany w prawie, które ochronią inwestycje rolników i branży, które dziś wystawione są na strzały nawet niewielkich instytucji, czy nawet pojedynczych osób – mówił Jacek Strzelecki ze Związku Polskie Mięso.
– Żeby inwestować, to trzeba zarabiać, a my nie zarabiamy – padł głos z sali. Jednak, by ocenić to, czy pomysły wspierania sektora wieprzowego działają, czy nie, należy nanieść programy pomocowe na cele strategiczne, które stoją przed branżą.
– Jeżeli rozwój rynku wieprzowego w UE będzie wyglądał w ten sposób, to za 8 lat będziemy importowali wieprzowinę z Chin – uważa Jacek Strzelecki z Polskiego Mięsa.
Cele strategiczne krajowej produkcji
– Musimy odbudować krajową produkcję prosiąt. Należy więc propagować programy, mające zwiększać liczbę loch w Polsce, a proponowane przez rząd rozwiązania spowodują jeszcze głębsze rozgęszczenie stada podstawowego w naszym kraju – mówił Aleksander Dargiewicz, prezes POLPIG. Uważa on, że obecne propozycje dobrostanowe przewidują redukcję stada loch w obrębie tego samego budynku celem zwiększenia powierzchni bytowej. Na domiar złego lochy w nich utrzymywane odchowają mniej miotów, bo 28 dni laktacji wydłużymy do 35 dni. Z tego programu urodzi się mniej prosiąt. To znaczy, że będzie trzeba więcej warchlaków zaimportować. A jeżeli trafimy na niedobór prosiąt do dalszego tuczu z zagranicy, będziemy musieli sprowadzić tuczniki do uboju i tusze do rozbioru.
– Nie widzę spójności w proponowaniu dziś rolnikom takiego programu. Trzeba go jeszcze raz przemyśleć. Albo chcemy iść w kierunku odbudowy produkcji prosiąt, albo nie – mówił Dargiewicz.
Druga rzecz, na którą zwracał uwagę, to samowystarczalność. Powinniśmy produkować co najmniej tyle wieprzowiny, ile konsumujemy, a obecnie jesteśmy na poziomie nieco ponad 80%. Jesteśmy w stanie osiągnąć samowystarczalność, ale jeżeli będziemy wspierać import świń tego typu programami, nigdy do tego celu nie dojdziemy.
Kolejny, wciąż nierozwiązany problem, to ASF. Po tylu latach walki powinniśmy już wiedzieć, w jakim kierunku zmierzamy.
– Najważniejszym celem powinno być wyczyszczenie Polski z czerwonych stref. Mieliśmy w zeszłym roku 14 ognisk ASF u świń. Liczę, że w tym roku będzie jeszcze mniej. Jeżeli okaże się, że faktycznie ich nie ma, to po 12 miesiącach będziemy wolni od tzw. czerwonych świń – proponował Dargiewicz. Jak bardzo jest to uciążliwe i jak wielkie straty przynosi gospodarstwom, wie każdy, kto w niej był. Warto przypomnieć, że od stycznia 2022 r. państwo nie rekompensuje tych strat.
Zapewnić konkurencyjność rolników i przetwórców
Zdaniem Jacka Strzeleckiego najważniejsza w tej dyskusji jest konkurencyjność rolników i przetwórców.
– Stanowimy wspólny jeden organizm i tego nie da się w żaden sposób obejść. Nie wiem, czy proponowane przez rządzących wsparcie zapewni rolnikom i przetwórcom odpowiedni poziom konkurencyjności rynkowej. Musimy pamiętać, że w ramach UE, a tam trafia większość naszej produkcji rolno-spożywczej, funkcjonujemy w rynku wysokiej konkurencji. Są kraje jak np. Hiszpania dużo lepiej przygotowane do konkurowania, nawet globalnego – uważa Strzelecki.
Jako ekspert specjalizujący się w rynku chińskim przewidywał, że jeżeli rozwój rynku wieprzowego będzie dalej w UE wyglądał w ten sposób, to za około 8 lat będziemy importowali wieprzowinę z Chin. Bo poziom nakładów na rozwój produkcji i wspieranie konkurencyjności tam, a przede wszystkim własnej hodowli, jest nieporównywalny z europejskim.
– W zwalczanie ASF, tylko w jednym roku, Chiny zainwestowały 600 mld zł. To jest niesamowita skala. Dlaczego? Bo rozumieją, czym jest rynek wieprzowiny i cały system z nim powiązany, bo przecież to nie jest tylko rolnictwo – mówił Strzelecki. Dlatego jego zdaniem na naszym rynku nie można – jak to się dzieje dotychczas – myśleć wyłącznie w perspektywie rolników, tylko w układzie rolnicy, producenci świń, przetwórcy i konsumenci, razem. Bo to stanowi obieg. Musi zostać stworzone takie środowisko prawne i ekonomiczne, by możliwe było konkurowanie. Ani się obejrzymy, jak rynek wieprzowiny będzie rynkiem podwykonawczym.
Nie znamy wartości naszej produkcji
Chińczycy wykorzystali ASF do rewolucji w hodowli świń. Pojawienie się choroby ułatwiło narzucenie nowych reguł administracyjnych i wymusiło zmiany w sposób bezwzględny. Jeżeli ktoś nie spełnia zasad bioasekuracji, to nie ma świń i nie ma znaczenia, czy jest duży, czy mały. Zdaniem Strzeleckiego wszelkie propozycje wsparcia sektora wieprzowiny mają na celu administracyjną regulację rynku, tak by wilk był syty, i owca cała.
– To niczego rolnikom nie zapewnia. Bo ani nie dysponujemy własną genetyką, która wyróżniłaby nas na arenie międzynarodowej, ani nie mamy wpływu na cenę surowca, bo zależymy od zagranicznej giełdy i w ogóle nie mamy rynku kapitałowego, który wyceniałby wartość produktów rolnych. Nie znamy wartości naszej produkcji – uważa Strzelecki.
Program dobrostanowy to strata czasu?
– Zastanawiam się, do kogo kierowany jest program dobrostanowy. Chyba do hobbystów, bo nie do ludzi, którzy produkują na rynek. Skorzysta z tego niewielu rolników, więc zastanawiam się, jaki jest jego cel. Jeżeli chce się pomagać producentom, to program powinien być powszechny – 150 tys. dofinansowania przy dzisiejszych kosztach to kropla w morzu przy budowie czy modernizacji chlewni. Musimy myśleć ekonomicznie – mówił Bogusław Prałat, prezes Polskiego Związku Niezależnych Producentów Świń. Zaznaczał, że jako związek zwracali uwagę, że jeżeli produkcja będzie nieopłacalna, rolnicy nie będą jej prowadzić. Nie przystąpią zatem do programu dobrostanowego i zostaną z tyłu, za Europą, bo na Zachodzie będą produkowali w dobrostanie.
– Nie jesteśmy zadowoleni z programu dobrostanowego – mówił Bogusław Prałat.
– Będziemy zakazywać utrzymywania loch w jarzmach poza 8 czy 14 dniami po porodzie, a nadal dopłaca się do inwestycji w chlewnie w tzw. systemie konwencjonalnym – zauważył Jan Bromberek, producent świń współpracujący z top agrar Polska.
Inwestycje na lata a ciągłe zmiany przepisów
Prałat dodał, że marnujemy czas, a gdybyśmy mądrze wykorzystali te fundusze, przygotowalibyśmy się dobrze na przepisy dobrostanowe, które będą obowiązkowe w perspektywie około 10 lat.
Dyrektor Departamentu Płatności Bezpośrednich Joanna Czapla odpowiedziała, że dotychczasowe wsparcie jest odpowiedzią na aktualną sytuację. Rolnicy, podejmując decyzje inwestycyjne, oceniają nie tylko swoje możliwości, ale również wsłuchują się w przepisy, które w najbliższym czasie będą się zmieniać.
– Przepisy dobrostanowe nie są wygórowane – mówiła Joanna Czapla.
Uważa ona, że obecne wymogi nie są zbyt wygórowane dla rolników, natomiast należy sobie zdawać sprawę, że od jakiegoś czasu w ramach strategii „Od pola do stołu” odbędzie się przegląd nie tylko tych dodatkowo płatnych norm dobrostanowych, ale przede wszystkim wymogów podstawowych. Jej zdaniem nie mówimy tu o perspektywie najbliższego roku czy dwóch lat, ale na pewno w perspektywie kilku najbliższych lat nastąpią zmiany. Zachęcała też rolników do bardziej świadomego inwestowania w budynki inwentarskie, tak by uwzględniali to, co będzie obowiązywało już za kilka lat.
Do jej słów odniósł się producent świń Mirosław Betka, mówiąc, że producenci świń realizując inwestycję, zakładają na wiele lat biznesplan i nie obejmuje on ciągłych zmian reguł gry.
Mirosław Betka pytał, czy na rynku są klienci poszukujący mięsa dobrostanowego.
– Przecież skoro ktoś zobowiązał się do utrzymywania określonej liczby świń, nie może teraz zmniejszyć stada, wprowadzając dobrostan. Jeżeli wprowadza się coś nowego, potrzebne są długie okresy karencji. Należy wczuć się w założenia inwestora, a nie wprowadzać przepisy i nie martwić się o resztę – uważa Betka.
Zdaniem dyrektor Czapli jeszcze nie wiemy, w jakim zakresie będą obowiązywały nowe wymogi dobrostanu, a obecny program nie ma służyć poprawie opłacalności ani konkurencyjności produkcji. Jest on, jej zdaniem po to, by utrzymywać zwierzęta w lepszych warunkach i jest adresowany do tych rolników, którzy chcą do niego przystąpić. Dodała też, że Komisja Europejska zapowiedziała przegląd wymogów dobrostanowych, które nie były od lat rewidowane.
Rolnicy z niedowierzaniem przyjęli informacje, że nowe program dobrostanowy jest przewidziany dla stada wielkości do 150 DJP.
– Czy dobrze widzimy, że dofinansowanie będzie możliwe tylko do 150 DJP? – pytał jeden z producentów świń.
– Płatność jest przewidziana do 150 DJP dla danej grupy technologicznej, za sztuki powyżej rolnik płatności nie otrzyma – odpowiedziała Czapla.
Dla kogo to mięso?
Rolnicy komentowali, że w takiej formule z programu nikt nie skorzysta, jednak zdaniem Czapli zainteresowanych tą formą wsparcia jest obecnie nieco ponad 2 tys. producentów. Mówiła, że program jest odpowiedzią na propozycje hodowców zwierząt, to oni wnioskowali o modyfikacje i wsparcie tej inicjatywy.
– Z naszych propozycji wyjęto zdanie, by program był powszechny. Proponowaliśmy, żeby objął zwłaszcza producentów prosiąt, więc teraz to nie jest nasz projekt. Nie jesteśmy z tego programu zadowoleni i z niego nie skorzystamy – mówił Prałat.
Dargiewicz dodał, że jeżeli mamy w tej chwili odchodzić od intensywnej produkcji trzody chlewnej w kierunku ekstensywnej, to musimy mieć z tyłu głowy ASF. Produkcja świń na wybiegach w Polsce w tej chwili to jego zdaniem ponury żart. Ponadto, jeżeli 2/3 Polski jest w strefie różowej, gdzie wirus ASF występuje w populacji dzików, to niepokojące jest również wykorzystywanie do produkcji świń słomy.
– Czy na rynku są klienci poszukujący mięsa dobrostanowego? Bo z tego, co obserwujemy, to klienci wybierają najtańsze mięso w sieciach handlowych – pytał Mirosław Betka.
– Mamy nadbudowę ideologiczną, która jest lansowana, a prawda jest taka, że ostatecznie przy sklepowej ladzie i tak wygrywa cena – odpowiedział Strzelecki.
– Konsumenci w badaniach odpowiadają, że chcą kupować mięso z ferm o podwyższonych normach dobrostanu i są gotowi zapłacić więcej. Czyli ile? Bo jak zapytamy, czy zapłacą za karkówkę 50 zł/kg, to już tak chętni nie są – mówił Jacek Wrotniak, producent świń.
Jacek Wrotniak uważa, że konsumenci nie zapłacą 50 zł za 1 kg karkówki.
Intensywny tucz w czystym środowisku
prof. Daniel Korniewicz, LNB Cargill |
Przed producentami świń w Polsce i całej UE stoi wiele wyzwań. Jednym z nich jest utrzymanie dotychczasowych wyników przy zmniejszeniu emisji zanieczyszczeń do środowiska. – Obniżenie poziomu białka ogólnego w paszy o 1% skutkuje zmniejszeniem o 10% azotu w odchodach i o 10% emisji NH3 do atmosfery. Z kolei redukcja strat paszy o 2% skutkuje zmniejszeniem o 3% wydalanego azotu, o 3% emisji NH3 do atmosfery i o 3% wydalanego fosforu, które w nadmiarze powodują eutrofizację środowiska naturalnego – mówił prof. Daniel Korniewicz, LNB Cargill. Mamy też możliwość zastosowania dodatków żywieniowych, które zmniejszają całkowitą ilość wydalanego do środowiska azotu. Możliwe jest utrzymanie wysokich wyników produkcyjnych z ograniczeniem emisji azotu i NH3 do środowiska, przy jednoczesnej poprawie ekonomiki tuczu przez: - zbilansowanie i skarmianie mieszanek paszowych w sposób zbliżony do zapotrzebowania pokarmowego poszczególnych grup żywieniowych świń;
- stosowanie wysoko strawnych surowców paszowych;
- procesy technologiczne podnoszące strawność pasz;
- stosowanie fitaz oraz enzymów rozkładających NSP i innych produktów i dodatków paszowych podnoszących strawność białka jak Aminoreach.
|
Optymalizacja produkcji w oparciu na bazie danych
Maria Herwart i Karl Johan Moller Klit, Topigs Norsvin |
Nie ma znaczenia, jak szybko biegniesz, jeżeli zmierzasz w złym kierunku. – Zbieranie danych jest szalenie ważne, by podejmować właściwe decyzje w produkcji świń. Tylko dokładna rejestracja zdarzeń pozwoli skutecznie optymalizować koszty i maksymalizować zyski – mówiła Maria Herwart (Topigs Norsvin). Dane są rejestracją zdarzeń, które miały miejsce w produkcji. Dlaczego powinniśmy je gromadzić? Karl Johan Moller Klit (Topigs Norsvin) uważa za Billem Gatesem, że biznes każdej firmy zaczyna się i kończy na dogłębnej analizie liczb. Tylko wiedząc dokładnie, jakie są rezultaty, możemy korygować swoje działania. Zawsze patrząc na dane, patrzymy w przeszłość, pytanie zatem brzmi: jak je wykorzystać w modyfikowaniu przyszłości? – Potrzebujemy odpowiednio dużych prób i dostępu do nich w czasie rzeczywistym – mówił Klit. Rolnicy muszą ocenić, które z czynników są ważne w ich gospodarstwie. Czy są to przyrosty m.c., czy liczba prosiąt odchowywanych od lochy w roku. Musimy ustalić ich hierarchię ważności, żeby nie poprawiać wszystkiego naraz, a następnie znaleźć narzędzia i metody, konsekwentnie wdrażać zmiany i analizować, jaki przynoszą efekt. Zdaniem Herwart wszyscy powinniśmy uczyć się tego, jak umiejętnie zarządzać. – Co w genetyce świń z Topig Norsvin przekonuje hodowców do skorzystania z oferty firmy? – pytał Krzysztof Świątek. – Hodowcy w Danii mają dosyć mikroprosiąt – odpowiedział Klit. – Małe zwierzęta charakteryzuje wyższa śmiertelność i zachorowalność. My stawiamy na jakość. |
Fot. Bromberek, Kurek, Lewandowska, Sierszeńska