Z artykułu dowiesz się
- Inwestować, czy zrezygnować?
- Reportaż: Gospodarstwo od podstaw pełną parą
- Reportaż: Inwestycja pozwoli zyskać czas dla rodziny
- Co na temat inwestycji w gospodarstwie mówią eksperci z branży?
Z artykułu dowiesz się
Inwestycje w nowe obiekty bohaterów naszych reportaży zostały wstrzymane przez formalności. A potem czasy zrobiły się nieciekawe – pandemia, wojna, wysokie ceny. Inwestować, czy zrezygnować?
– Inwestować! Kto nie inwestuje, ten się cofa – twierdzą Joanna i Mariusz Wąsowscy z Kałuszyna oraz Angelika i Kamil Rybiccy z Gołuszyna. Z pandemią nauczyliśmy się żyć, lukę po towarach z Ukrainy zapełnią inni dostawcy. Powoli sytuacja się normuje – spadają ceny pasz i materiałów budowlanych. Inwestycjom sprzyja niespotykana dotąd cena mleka – średnio ponad 2,5 zł/l. Teraz jest dobry czas, by nadwyżki (są gospodarstwa nieobciążone kredytami, gdzie z każdego litra mleka zostaje nawet 1 zł) dobrze ulokować, tak by inwestycja procentowała w gorszych czasach. A te z pewnością nadejdą, bo wysokie ceny energii zostaną z nami na dłużej. W mlecznym biznesie przetrwają ci, którzy dobrze kalkulują.
Rodzinne gospodarstwo Wąsowskich rozrasta się w ekspresowym tempie. Cztery lata temu nie mieli nawet jednej mlecznej krowy, dziś mają ich już 200. Mimo rosnących kosztów niebawem wybudują oborę na 320 DJP. Skąd decyzja o produkcji mleka i tak dużej, planowanej inwestycji?
– Wiosną minęły 4 lata od zakupu pierwszych jałówek mlecznych. Do tej pory mieliśmy około 300 opasów i świnie. Zrezygnowaliśmy ze względu na niską opłacalność opasu i produkcji tuczników. Postawiliśmy wszystko na jedną kartę, postanowiliśmy doić krowy – mówi Mariusz Wąsowski. Decyzję o całkowitej zmianie rodzaju produkcji zwierzęcej podjął Mariusz ze swoim tatą i bratem. Podkreśla, że może przy krowach mlecznych jest większe uwiązanie i więcej pracy, ale jednak daje to regularny dochód, który pozwala na planowanie inwestycji.
Pierwsze 70 jałówek przyjechało z Niemiec, kolejne 20 z Czech. Rolnicy cały czas dokupowali bydło, zwiększając pogłowie. Dostępne były dwie duże wiaty, obora oraz zaadaptowana murowana stodoła. Stopniowo dostawiali wiaty dla cieląt, budki igloo oraz zasiedlali adaptowane chlewy, w których wcześniej były świnie. Wszystkie pomieszczenia są wolnostanowiskowe na ściółce.
Oprócz zakupu zwierząt dużą inwestycją był montaż używanej hali udojowej rybia ość 2 × 6 (około 50 tys. zł) i dobudowanie pomieszczenia na zbiornik na mleko. Obecnie hodowcy utrzymują bydło we wszystkich możliwych budynkach i zaczyna brakować miejsca na dalsze zwiększanie pogłowia.
– Wszystko robiliśmy we własnym zakresie, sposobem gospodarczym, żeby było taniej. Teraz potrzebny jest jeden budynek – dodają rolnicy. Obecnie trzeba zaganiać 4 grupy laktacyjne do hali udojowej, a dój trwa około 4 godzin (przy dwóch osobach). Gdy będzie nowa hala, zaganianie i dój będą trwały znacznie krócej.
– Jesteśmy w trakcie załatwiania formalności na budowę obory wolnostanowiskowej na 320 DJP, na rusztach o wymiarach 36 × 80 m z halą bok w bok na 40 stanowisk. Inwestycja wyniesie około 10 mln zł. Weźmiemy kredyt, nie zamierzamy utrudniać sobie życia dofinansowaniem z ARiMR – podkreślają rolnicy. Twierdzą, że wówczas zajęłoby to jeszcze więcej czasu, a i tak długo zajęło załatwianie pozwolenia na budowę. Zajęła się tym inna osoba i są postępy. Rolnicy mówią, że przy dobrych wiatrach jesienią przyszłego roku ruszy budowa długo wyczekiwanej obory.
W budynkach, które są obecnie wykorzystywane, rolnicy będą utrzymywać jałówki i cielęta.
Rolnicy dużo inwestują w dobrą genetykę krów. Zależy im na wydajności, ale także zdrowotności krów. Kupują nasienie seksowane, Mariusz zrobił kurs inseminacyjny. W gospodarstwie na razie nie ma systemu do wykrywania rui, ale to tylko kwestia czasu i wybudowania nowej obory. Jeżeli zabieg się nie powiedzie, sytuację ratuje buhaj rozpłodowy, który wędruje z grupy do grupy i kryje trudniejsze przypadki. Wszystkie urodzone jałówki zostają w gospodarstwie na rozbudowę stada.
– Zawsze ktoś jest domu. Mamy też dwóch pracowników, więc łatwiej jest z wykrywaniem rui, ale też z porodami – tłumaczą rolnicy. Gdy powstanie nowa obora, a zabraknie krów do pełnej obsady, hodowcy nie będą zwlekać, tylko planują zakup brakującej liczby zwierząt.
Przy sierpniowych cenach mleka, ale jednocześnie wyższych kosztów (wzrost cen energii o 70%, poekstrakcyjnej śruty rzepakowej o 100% i cen paliwa oraz nawozów), hodowca uważa, że nie ma na co narzekać. Obecnie mleko odbiera Polmlek, rolnicy otrzymują 2,6 zł/l brutto.
Widać, że mimo rosnących kosztów produkcji i odczuwalnej inflacji, rolnicy postawili na jedną kartę. Wydaje się, że nie ma kompletnie nic, co obecnie mogłoby ich powstrzymać przed dalszym rozwojem. Na pierwszy rzut oka widać zadowolenie i determinację mazowieckiego gospodarstwa.
Angelika i Kamil Rybiccy gospodarują wraz z rodzicami na 70 ha (35 ha własnych) w Gołuszynie, gm. Bieżuń. W 25-letniej oborze uwięziowej utrzymują 30 krów dojnych o średniej wydajności 9,5 tys. l. Surowiec odbiera OSM w Sierpcu.
– Jesteśmy młodzi i nie wyobrażamy sobie, aby całe życie spędzić w oborze. Z drugiej strony nie widzimy życia poza gospodarstwem. Chcemy pokazać dzieciom, że można ciężko pracować, ale znaleźć czas dla rodziny. To nasz priorytet, bo wszystko można kupić, ale czasu się nie da – mówi Angelika Rybicka. Stąd decyzja, by rozwinąć skrzydła – powiększyć stado do 120 sztuk i wybudować oborę na dwa roboty.
Niestety, pomysł zweryfikowało samo życie – 3-ha działka, na której miał stanąć dom i obora (żeby łatwo można było doglądać i dzieci, i inwentarz) okazała się ujęta w planie zagospodarowania przestrzennego i nie można na niej wybudować tak dużego obiektu inwentarskiego.
Plany trzeba było zmienić. Okazało się, że gmina zgodzi się na częściowe przekształcenie działki na zagrodową, ale obora będzie mogła pomieścić maksymalnie do 40 DJP. Półtora roku temu, zamiast ruszać z budową, hodowcy wystąpili więc o przekształcenie, a procedura trwa do 2 lat, więc jeszcze czekają.
– Przez moment myśleliśmy nawet o przerobieniu starego obiektu, ale koszty byłyby duże, a efekt nie do końca taki, jaki sobie wymarzyliśmy. Teraz z perspektywy czasu widzimy, że nawet dobrze się stało – spadają ceny materiałów, łatwiej też o ekipę budowlaną. W okresie największego boomu budowa byłaby droższa nawet o 40%. Stopy procentowe też oszalały, a wiadomo, że bez kredytu się nie obędzie. Obecnie cena mleka jest na tyle wysoka (2,55 zł w lipcu), że nadwyżki można przeznaczyć na wkład własny i wziąć mniejszy kredyt – zgodnie twierdzą nasi rozmówcy.
mwie, dkol
Pół roku czekania na robota udojowego
Bartosz Borucki, Lely
"Nie ma co ukrywać, że ostatni czas – COVID, wojna, ceny paliw, nawozów, pasz i materiałów budowlanych – dość mocno wpłynęły na podejmowane decyzje. Z pewnością hodowcy są bardziej ostrożni. Część z tych, którzy planowali budowę nowych obiektów, rezygnuje (na etapie planowania) i zamiast tego wybiera przebudowę i rozbudowę starych obór. Dla nas jest to większe wyzwanie – łatwiej zaprojektować oborę od razu pod robota niż przerobić starą tak, by spełniała wszelkie wymogi dobrostanu (powietrze, wentylacja, światło).
Nasi klienci, choć oszczędzają na budynkach, nie zamierzają oszczędzać na nowoczesnej technologii – sprzedaż robotów (i innych urządzeń ułatwiających codzienną obsługę stada i pozwalających zyskać więcej cennego czasu) nadal ma się bardzo dobrze. Mamy problem, by nadążyć z dostawami – po części jest to spowodowane wojną (brak surowców do producji), po części znacznie większym zainteresowaniem. Obecnie czas oczekiwania na robota udojowego to ok. pół roku."
Duża niepewność hodowców bydła
Bartłomiej Neroj, Conexx
"Rynkiem materiałów budowlanych najbardziej zachwiała wojna. Z Ukrainy ściągamy ok. 40% blach; stal konstrukcyjna wprawdzie jest nasza, ale do jej produkcji potrzebny jest węgiel wysokokaloryczny, ściągany wcześniej z Rosji. Przez problemy z dostępnością ceny towarów ogromnie wzrosły. Niektóre ponad 100%. Od czerwca obserwujemy lekkie obniżki – aktualnie do poziomu cen z grudnia ubiegłego roku, ale to i tak o 30% więcej niż przed pandemią. I niestety, z takim wzrostem cen muszą się liczyć inwestorzy, którzy kalkulację budowy robili na początku 2020 r.
Hodowcy bydła obawiają się nie tylko o ceny materiałów budowlanych, ale i o koniunkturę na rynku mleka. Przez pierwsze 4 miesiące wojny wiele decyzji o budowie obór zostało odłożonych; teraz powoli budowy znów ruszają."
Produkt na kryzys: lekkie konstrukcje stalowe i hale namiotowe
Bartłomiej Benisz, Arbena
"Pandemia i wojna wywołały zamieszanie na rynku, ale paradoksalnie, naszej firmie te zawirowania nie zaszkodziły. Prawdopodobnie dlatego, że oferujemy ciekawy produkt (lekkie konstrukcje stalowe i hale namiotowe), w sam raz na czas kryzysu. I choć ceny wzrosły, zapytań ostatnio mamy 3 razy więcej, a większość z nich przekłada się na konkretne decyzje, bo i transakcji jest 2 razy więcej. W drugim kwartale br. sprzedaż wzrosła w naszej firmie o 100%.
Wytłumaczenie tej sytuacji jest dość proste – hodowcy, którzy chcą się rozwijać, niezależnie od okoliczności będą to robić. A w przypadku bydła mlecznego rozwój najczęściej wiąże się z powiększeniem stada, a więc i z koniecznością postawienia budynku."
Dorota Kolasińska
<p>redaktor portalu topagrar.pl i działu top bydło, zootechnik, specjalista w zakresie hodowli bydła mięsnego i mlecznego</p>
dr Mirosława Wieczorek
<p>redaktor „top agrar Polska”, zootechnik, specjalistka w zakresie hodowli bydła mlecznego i mięsnego.</p>
Najważniejsze tematy