Rolnicy z Podlasia po 10 latach zrezygnowali z opasu buhajów, pozostając tylko przy opasie jałówek
Od dekady Agnieszka i Marcin Orzelscy zajmowali się opasaniem zarówno buhajów, jak i jałówek. Jakiś czas temu zdecydowali się jednak tylko na opas jałówek. Co przemówiło za takim rozwiązaniem?
Hodowcy zdecydowali, że wolą opasać spokojne jałówki
– Mamy jeszcze ostatnią partię buhajów, które wkrótce zostaną sprzedane, ale od blisko dwóch lat nie kupujemy byczków do opasu. Zdecydowaliśmy się przejść tylko na jałówki z tego względu, że są spokojniejsze od buhajów. Utrzymujemy opasy w kojcach bez uwięzi i między bykami stale dochodzi do starć, co wiąże się z kontuzjami. Kiedyś doszło do tego, że 4 buhaje w jednym czasie połamały nogi. Jałówki natomiast najedzą się i leżą. Niestety, z nabyciem jałówek jest większy problem i dłużej trzeba czekać po zamówieniu większej partii zwierząt – mówią hodowcy.
Dlaczego rolnicy zrezygnowali z zakupu młodych cieląt do odchowu?
Rolnicy kupują cielęta w wadze od 90 do 110 kg.
– Staramy się, by nabywane przez nas cielęta pobierały już paszę stałą. Kupujemy je w partiach po – 20 – 30 sztuk. Na początku kupowaliśmy bezpośrednio od hodowców bydła mlecznego kilkudniowe cielęta rasy hf, ale ich odchów w początkowym okresie był bardzo trudny. Pojawiały się biegunki i potrzebne były interwencje lekarza weterynarii. Zdarzały się upadki, co generowało dodatkowe koszty produkcji – mówią gospodarze.
Bydło limousine: najlepsze do opasu i bardzo trudne do kupienia
Państwo Orzelscy obecnie preferują tylko rasy mięsne, wśród których najbardziej pożądanymi są: simental mięsny i limousine.
– Simentale początkowo nie mają tak dużych przyrostów, ale są stabilne i dość dobrze przybierają na wadze, także po przekroczeniu 500 kg. Limousine – podobnie jak simentale – są bardzo dobre do opasu, ale z kolei bardzo trudno je kupić – mówi Marcin Orzelski.
Dzięki kojcom grupowym i głębokiej ściółce w gospodarstwie obornika nie brakuje
Hodowcy produkcją żywca wołowego zajmują się od 10 lat, przystosowując na początku tej drogi budynki inwentarskie. Zostały one zmodernizowane i urządzono w nich kojce grupowe dla zwierząt na głębokiej ściółce. Gospodarzom zależało na uzyskaniu jak największej ilości obornika, pozwalającego na zmniejszenie dawek stosowanych nawozów mineralnych. W ostatnim czasie przekonali się, jak bardzo słuszny był to kierunek.
Gospodarze zrezygnowali z opasania zwierząt śrutą sojową i rzepakową. Wszystko przez zbyt wysokie ceny
W gospodarstwie państwa Orzelskich używany jest wóz paszowy z firmy BVL o pojemności 8 m3. W skład miksu wchodzi:
- sianokiszonka z pryzmy,
- kiszonka z kukurydzy,
- mieszanka treściwa składająca się ze śruty zbożowej owsianej i żytniej oraz witamin.
Gospodarze ze względu na wysokie ceny nie skarmiają śruty sojowej ani rzepakowej.
- Ostatnia partia zakupionych jałówek
– Na początku młode opasy otrzymują musli, własne zboża, siano łąkowe, a później stopniowo zaczynamy wprowadzać miks z paszowozu. Praktycznie po miesiącu małymi dawkami zaczynamy zadawać TMR, stopniowo zwiększając jego ilość – mówi Mateusz Orzelski, najmłodszy syn gospodarzy.
– Modernizujemy gospodarstwo w taki sposób, aby ułatwić pracę nam i naszym dzieciom. Chcemy, aby praca w nim nie była zbyt uciążliwa i nie powodowała zniechęcenia u naszych synów – uzupełnia Agnieszka Orzelska.
Od dwóch lat sianokiszonka sporządzona jest na pryzmach. Jedynie trzeci pokos zbierany jest na siano, które wykorzystywane jest w żywieniu młodych zwierząt.
Pracy w gospodarstwie Państwa Orzelskich nie brakuje także zimą
Hodowcy podkreślają, że również zimą nie mają do czynienia z nudą. Po pierwsze, Marcin Orzelski i jego syn – Wojciech odśnieżają drogi gminne, a po drugie, każdą wolną chwilę spędzają w warsztacie. Ich ciągniki i maszyny są wówczas konserwowane, zabezpieczane oraz modernizowane.
– Mamy ocieplony i ogrzewany warsztat, w którym głównie z Wojtkiem spędzamy dużo czasu. Pasją syna jest między innymi praca pistoletem lakierniczym. Wszystkie ciągniki i maszyny muszą być odnowione, pomalowane. Wojtek dba, aby posiadały również odpowiednie naklejki. Natomiast Mateusz jest złotą rączką. Potrafi zrobić różne rzeczy, w tym np. budę dla psa – mówi Marcin Orzelski.
- Gospodarze postanowili zrezygnować z opasu buhajów, pozostając tylko przy jałówkach
Gospodarze praktycznie nie korzystali z dofinansowania na zakup ciągników i maszyn rolniczych. Sprzęt kupują za gotówkę – czasami nowy, jednak najczęściej jest on używany. Wówczas pan Marcin z synem udoskonalają go zgodnie z potrzebami własnego gospodarstwa.
Józef Nuckowski
Zdjęcia: Józef Nuckowski
Artykuł ukazał się w Tygodniku Poradniku Rolniczym 43/2022 na str. 36. Jeśli chcesz czytać więcej podobnych artykułów, już dziś wykup dostęp do wszystkich treści na TPR: Zamów prenumeratę.
Józef Nuckowski
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Siedlec
dziennikarz "Tygodnika Poradnika Rolniczego", korespondent z Siedlec
Najważniejsze tematy