AgroUnia: Tysiące hektarów kukurydzy na polach, ceny spadły o 40%, a rozwiązania problemu nie widać
Rolnicy zrzeszeni w AgroUnii od dawna stanowczo sprzeciwiają się napływowi zboża i kukurydzy z Ukrainy, gdyż zaburza to sytuację rynkową i wpływa na ceny oraz możliwości sprzedaży. Mimo zapewnień wicepremiera Henryka Kowalczyka, że w Polsce nie ma z tym problemu, to niestety prawda jest zgoła inna, a rolnicy są w coraz gorszym położeniu.
Henryk Kowalczyk, wicepremier i minister rolnictwa, a także wiceminister Ryszard Bartosik w ostatnich tygodniach zapewniali, że w Polsce nie jest odczuwalny napływ zboża z Ukrainy, gdyż jesteśmy jedynie krajem tranzytowym korytarza solidarnościowego. Zboże tymczasem od momentu uruchomienia korytarza, z większym nasileniem od żniw, rozlewa się tysiącami ton po kraju, a polscy rolnicy nie mają gdzie go sprzedać. Minister również przekonywał rolników, żeby nie sprzedawali całego zboża, że ceny pójdą w górę. Tak niestety się nie stało.
Na Lubelszczyźnie, Podlasiu oraz Warmii i Mazurach są tysiące hektarów nieskoszonej kukurydzy przykrytej śniegiem. Ceny skupu mokrej kukurydzy sięgają 350 zł/t, a pszenicy 1100 zł/t, a wiele skupów nie przyjmuje już zbóż. W ogłoszeniach internetowych można znaleźć setki ogłoszeń o sprzedaży tanich zbóż, kukurydzy i rzepaku. Polskie skupy, młyny i mieszalnie pasz chętnie kupują tańszy surowiec, niestety kosztem rolników.
Rolnicy zostali bez pomocy
Przedstawiciele AgroUnii twierdzą, że rolnicy czują się oszukani przez polski rząd, a ponadto zarzucają Izbom Rolniczym, w tym przede wszystkim Lubelskiej Izbie Rolniczej brak zaangażowania w tą kwestię, mimo wielokrotnych próśb rolników.
Zarząd Lubelskiej Izby Rolniczej twierdzi, że zaawansowanie zbioru kukurydzy obecnie kształtuje się na poziomie 70%, a niskie ceny w skupie związane są z nasyceniem rynku ipełnią zbiorów. W związku z tym Izba zaapelowała o uruchomienie interwencyjnego skupu przez Krajową Grupę Spożywczą przy współudziale prywatnych podmiotów. Według LIR pozwoli to zdjąć nadmiar kukurydzy na rynku i ustabilizować ceny. Nie ma w tym wniosku mowy na temat kukurydzy z Ukrainy, która zalewa polski rynek i skupy zbóż.
Masowe kontrole zboża technicznego
Zamiast realnego zatrzymania importu zbóż i kukurydzy z Ukrainy, zapowiadane są masowe kontrole tzw. „zboża technicznego”, które po przekroczeniu polskiej granicy trafia… właściwie nie wiadomo gdzie trafia i w jakiej formie. Prawdopodobnie surowce te nie odbiegają od normy, ale gdy jest to zboże techniczne procedury przejazdu przez granice są znacznie łatwiejsze, a zboże o wiele tańsze niż polskie.
28 listopada br. LIR wystosował stanowisko na wniosek lubelskich rolników, na temat zboża technicznego, które prawdopodobnie trafia na rynek już w formie zboża konsumpcyjnego (bez kontroli fitosanitarnych i weterynaryjnych). W stanowisku wnosi o wszczęcie kontroli zboża technicznego z Ukrainy oraz informacji o jego dalszym przeznaczeniu.
Według rolników AgroUnii, Izba Rolnicza działa zbyt opieszale, a wystosowane apele i wnioski nie przynoszą żadnych działań. Rolnicy dodali, że płacą 2% podatku na Izby, które gospodarują rocznie ogromnymi kwotami, a mimo to prace są powolne i mało skuteczne.
Rolnicy u Wojewody Lubelskiego
W miniony czwartek rolnicy zorganizowali konferencję przed Urzędem Wojewódzkim w Lublinie na temat ogromnych problemów ze sprzedażą zboża i kukurydzy.
- Problem dotyczący niekontrolowanego, bardzo nasilonego napływu zbóż z zagranicy, a dokładniej z ogromnych koncernów, od wielkich spółek, które powodują, że na naszym rynku polscy rolnicy nie są w stanie sprzedawać. Rolnicy mają ogromne problemy ze sprzedażą kukurydzy, pszenicy, rzepaku – mówił Jarosław Miściur, działacz AgroUnii. Podkreślił, że rolnicy poszli do wojewody, złożyć pismo o zajęciu stanowiska i przekazać listę problemów z jakimi borykają się lubelscy rolnicy. Wojewoda twierdził, że o problemie dowiedział się dopiero pod koniec listopada. Jednocześnie rolnicy skontaktowali się z ministrem Kowalczykiem, który powiedział, że problemu ze zbożem na razie nie widzi, a sprawą zajmie się w kolejnym tygodniu, podobne słowa padły z ust Wojewody. Jednak rolnicy twierdzą, że te kilka dni, to bardzo dużo w skali ilości napływającego zboża dla rynku, ale i rolników, którzy przecież mają swoje zobowiązania, a sprzedać plonów nie ma gdzie.
- Doszło do takiej sytuacji, że Wojewoda zamiast poświęcić czas i zająć się sprawami i problemami, z którymi przyszliśmy, które dotyczą rolników, wolał poświęcić swój czas na organizowanie kordonów policji, która przyjechała pod urząd wojewódzki, wyprowadziła rolników i zabrała ich na komendę. Stawiając zarzuty zakłócania miru domowego – wymieniał Miściur.
Sygnały były dawno, ale nikt nic nie zrobił
Z kolei Andrzej Waszczuk zaznaczył, że 17 maja minister Henryk Kowalczyk oznajmił, że Polska będzie krajem typowo tranzytowym, a ukraińskie ziarno nie trafi na rynek Polski, tylko będzie płynęło za granicę, do krajów najbiedniejszych.
- Już wtedy sygnalizowaliśmy, że tak się nie dzieje, bo rolnicy zauważyli, że jednak ziarno trafia do naszych skupów, do naszych młynów, do naszych mieszalni – dodał Waszczuk i wówczas rolnicy z problemem trafili pod biuro Jacka Sasina. Wtedy również zapewniano, że ceny zbóż wzrosną i żeby rolnicy przetrzymywali plony w magazynach i nie sprzedawali wszystkiego na raz.
- Rolnicy dostosowali się do jego słów i dużą część zboża zmagazynowali siebie w magazynach. Dlatego cena była w miarę stabilna, nie było kolejek w skupach. Widzieliśmy znowu, że napływ zbóż nasila się. Doszły do nas informacje o zbożu technicznym, które nazwa była jedynie pretekstem do płynnego transportu ziarna przez granicę. To tę lukę wykorzystywały firmy transportowe, bo w tym samym czasie więcej można było przewieźć tego zboża – mówił Waszczuk podczas konferencji.
Wszystko pod kontrolą?
Kilkukrotnie rolnicy alarmowali o problemie, jednak nikt ich nie słuchał. Na ostatniej sejmowej komisji rolnictwa omówiono ten problem i znów stwierdzono, że ceny zboóż i kukurydzy są przyzwoite, a tranzyt nie wpływa negatywnie na rynek zbóż.
- Z materiału, który odczytał pan minister wynikało, że wszystko jest pod kontrolą, że nikt nie ma żadnych niepokojących sygnałów, że według jego obliczeń około 5 razy więcej zboża z Polski wyjeżdża, niż jest do Polski importowane, że ceny są stabilne. Od razu poddaliśmy te ceny pod wątpliwość, gdyż były sporo zawyżone – podkreślił Miściur. Minister wówczas powiedział także, że skieruje sprawę dot. zboża technicznego do administracji skarbowej. Informacja miała być po 2-3 dniach, minęło od tamtego czasu 5 tygodni i niestety nadal raportu w tej sprawie nie ma.
- Okazuje się, że dalej nic nie wiemy odnośnie ziarna technicznego. 2-3 dni okazują się absurdem. Do tej pory bardzo dużo się zmieniło, dlatego, że w ciągu 2 tygodni kukurydza staniała o 30-40%, a większość skupów nie kupuje. Rolnicy mają ogromny problem, bo kukurydza stoi na polach – mówił Miściur. Rolnicy zaznaczyli również, że korytarz solidarnościowy to nie jest przecież państwowy obowiązek i jeśli w danym kraju, który go tworzy sytuacja rynkowa się pogarsza i destabilizuje, można odstąpić od jego tworzenia.
- Kraj wówczas może wystąpić o zmianę przepisów, aby bronić swojego rynku. Tutaj Polska jak na razie nic nie robi i należałoby, żeby coś w końcu z tym zrobiła – dodał Waszczuk. Rolnicy zaznaczyli, że dziennie przez granicę może przejechać nawet 2 tys. ton zboża. Nie wiadomo jednak co się z nim dalej dzieje. Nie tylko z przepływem zboża coś jest nie tak, ale również w komunikacji, dostrzeganiu olbrzymiego problemu oraz przepływie informacji pomiędzy izbami, wojewodami, ministrami i premierem.
W zamian za postawienie się nieprawidłowości na rynku zbóż, naświetleniu ogromnego problemu zaburzającego płynność finansową wielu gospodarstw rodzinnych 33 rolników otrzymało zarzuty karne. Czy to ich uciszy? Raczej wątpliwe, bo problem zaczyna rozlewać się na cały kraj i to w bardzo szybkim tempie.
dkol
Fot. AgroUnia
Dorota Kolasińska
<p>redaktor portalu topagrar.pl i działu top bydło, zootechnik, specjalista w zakresie hodowli bydła mięsnego i mlecznego</p>
Najważniejsze tematy