Koronawirus hamuje eksport, drób pod kreską
Jeszcze do niedawna cieszyliśmy się z pozycji europejskiego lidera w produkcji drobiu. Dziś krajowych producentów kurczaków te liczby przestają cieszyć. Koronawirus powoduje problemy z eksportem i skokowe obniżki cen w kraju.
Połowa wyprodukowanego w Polsce mięsa drobiowego trafiała zwykle na eksport. Zdecydowane ograniczenia w międzynarodowym handlu spowodowane pandemią koronawirusa oraz zmniejszenie zapotrzebowania segmentu horeca (hotele, restauracje, catering) powodują, że rynek jest zapchany mięsem drobiowym, a ceny gwałtownie spadają do poziomów najniższych od wielu lat.
– Jak nie ptasia grypa, to ludzki wirus nas dobija – mówi w telefonicznej rozmowie rozżalony producent drobiu.
– Za kontraktowanego brojlera dostajemy tylko 3 zł/kg, a przecież nasz drób jest najtańszy w całej Europie. Jeszcze nam ograniczają dostawy. Przy tak niskich cenach trzeba będzie zamknąć kurniki na kłódkę i czekać na lepsze czasy. Ale z czego tu żyć? Eh trudne czasy nastały – dodaje.
Cykl produkcji drobiu rzeźnego jest krótki, łatwo jest zamknąć produkcję, jednak problem wyżywienia członków rodziny, pokrycia kosztów stałych i spłaty rat zaciągniętych kredytów pozostaje. Nie da się na długo zacisnąć pasa, a potem, gdy i jeśli nadejdzie koniunktura odrobić w krótkim czasie takich strat.
Obecny kryzys dotykający polskie drobiarstwo jest największym od roku 1989 twierdzą eksperci.
Rzeczywiście w analogicznym okresie przed rokiem kurczaki na wolnym rynku były kupowane po 3,71 zł/kg średnio, a dziś średnia ta wynosi 2,55 zł/kg. Zakontraktowanego wcześniej brojlera skupuje się po 3 zł/kg do 3,3 zł/kg.
Na krajowym rynku, w ostatnim tygodniu 2019 r. średnia cena tuszek wynosiła 5,45 zł/kg, a dziś jest to niecałe 4 zł/t. Nie da się prowadzić żywej fabryki, gdy ceny na produkt spadają prawie o 30%, w ciągu 3 miesięcy. Krajowi producenci drobiu są wzburzeni bowiem kresu tych spadków w dalszym ciągu nie widać. Tylko w kilka dni drób potrafi stanieć o dalsze 4–5 groszy na kilogramie.
Bez eksportu, który pochłaniał ponad milion ton polskiego drobiu trudno jest znaleźć dla tej patowej sytuacji jakieś rozwiązanie. Dotychczas największym klientem na wyprodukowane w Polsce mięso drobiowe były Niemcy. Obecnie nasz zachodni sąsiad boryka się także z rozprzestrzenianiem się pandemii koronawirusa i zamówień płynących z Niemiec jest jak na lekarstwo.
Zwykle okres świąteczny, a potem nadchodzący weekend majowy, a wraz z nim ciepłe dni powodowały wzrost spożycia drobiu ze względu na powszechne Polaków grillowanie, ale dziś w czasie ograniczeń związanych z pandemią trudno na to liczyć.
Jak informuje Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz, chłodnie pękają już w szwach, a zagranicznego popytu na polskie mięso nadal brak. Jakby tego było mało, krajowy popyt detaliczny też rozczarowuje.
Juliusz Urban Foto: Sierszeńska
dr Juliusz Urban
ekspert ds. rynku zbóż top agrar Polska, doktor agronomii UP i absolwent MBA UE we Wrocławiu, wiele lat zarządzał skupem u dużego dystrybutora, był prezesem firmy przetwórstwa rzepaku, miał także własną firmę brokerską.
Najważniejsze tematy