- ile jest ferm w powiecie kaliskim?
- czy gospodarstwa były zabezpieczone w odpowiedni sposób?
- czy rolnicy z powiatu kaliskiego otrzymają odszkodowania?
- czy sytuacja w powiecie jest opanowana?
- jakie są objawy grypy ptaków u kaczek, indyków i brojlerów?
- gdzie i jak zgłosić podejrzenie grypy ptaków?
- dlaczego nie warto zatajać wystąpienia objawów czy upadków drobiu?
Grypa ptaków zbiera żniwo w całym kraju, jednak najbardziej dotkliwe szkody wyrządza w tym sezonie właśnie w powiecie kaliskim. Postanowiliśmy porozmawiać na ten temat z Powiatowym Lekarzem Weterynarii w Kaliszu.
WYWIAD
Dorota Kolasińska: Dlaczego zapanowanie nad wirusem jest takie trudne?
Miłosz Bąkowski: Wpływa na to kilka czynników. Zgodnie z krajową strategią dot. zwalczania wysoce zjadliwej grypy ptaków powiat kaliski jak również powiaty ościenne m.in. ostrowski czy ostrzeszowski są uznane za obszary wysokiego ryzyka. Wiąże się to głównie z dużym zagęszczeniem i obsadą drobiu na tym terenie.
D.K.: Ile jest ferm na terenie powiatu?
M.B.: W powiecie kaliskim mamy ponad 290 zarejestrowanych ferm. Samych gospodarstw gdzie są utrzymywane kaczki rzeźne mamy 148. Podejrzewam, że w niektórych mniejszych województwach nie ma takiej liczby ferm drobiu, jaka jest tylko w naszym powiecie.
D.K.: Jak wygląda postępowanie w sytuacji kiedy wyznaczone zostanie ognisko. Co się dzieje w promieniu 3 i 7 km od fermy?
M.B.: Podjęliśmy decyzję, że aby wyciszyć sytuację i ograniczyć rozprzestrzenianie wirusa, zwróciliśmy się do hodowców, aby jak najszybciej sprzedawali zdrowe ptaki do uboju, nawet jeśli cykl jeszcze się nie zakończył. Wprowadziliśmy dodatkowo zabijanie prewencyjne, głównie w stadach indyków i kaczek, które były wykonywane początkowo w odległości 1 km od ogniska. Później strefę prewencji, w związku z wybuchem kolejnych ognisk, poszerzyliśmy do 3 km. Dało nam to efekt wymierny, ponieważ na 23 ogniska, które były stwierdzone w styczniu, aż 9 zostało wykrytych podczas uboju prewencyjnego. Czyli byliśmy o krok do przodu przed wirusem.
D.K.: Czy są problemy z usypianiem drobiu i utylizacją? Pamiętam, że w ubiegłym roku były problemy z dostawami dwutlenku węgla i nienadążających firm utylizacyjnych.
M.B.: Wspomina Pani 2021 r., kiedy na naszym terenie mieliśmy bardzo poważną sytuację, bo w ciągu roku wystąpiło u nas 68 ognisk. 57 ognisk na wiosnę i 11 na jesień. W tym samym czasie bardzo dużo ognisk było w powiecie żuromińskim i mławskim, gdzie ogniska dotyczyły bardzo dużych ferm. Mówiło się wówczas o grzebowiskach. W tym roku nie ma takiego problemu, ponieważ ognisk jest mniej. W tym roku współpracowaliśmy z firmą utylizacyjną z południa woj. wielkopolskiego z powiatu krotoszyńskiego. Sprawnie odbierała zwłoki. Zutylizowaliśmy 0,5 mln szt. drobiu.
D.K.: Musiał być przy tym ogrom pracy…
M.B.: Inspekcja miała bardzo dużo pracy – gazowanie, załadunek, kopcownie, dezynfekcja. Wszystko musi być pod nadzorem lekarzy weterynarii. Nawet przy 23 ogniskach lekarze mieli bardzo dużo pracy. Czynności mycia i dezynfekcji nadal trwają.
D.K.: Na jakie objawy zatem muszą zwracać szczególną uwagę hodowcy w okolicy, ale też w pozostałych obszarach kraju?
M.B.: Należy zaznaczyć, że u kaczek, indyków i brojlerów objawy nie są takie same. U kaczki jest przede wszystkim spadek poboru paszy i wody oraz objawy ze strony układu nerwowego – trzęsienie główką. Jak jedziemy na dochodzenie epidemiologiczne, to praktycznie po samych objawach już wiemy z czym mamy do czynienia. Indyki i brojlery nie mają objawów nerwowych. Najczęściej zaczyna się od upadków, obniżenia pobierania paszy i wody. To są sygnały, na które hodowca powinien zareagować.
D.K.: Czy te stada gdzie były utrzymywane kaczki mają dostęp do wybiegów?
M.B.: Różnie. Większość utrzymywana jest w budynkach lub wiatach. Niektóre są utrzymywane tylko w zamkniętych budynkach.
D.K.: Czy są już jakieś podejrzenia dotyczące tego, w jaki sposób wirus przedostał się na fermy?
M.B.: Mamy podejrzenia. Głównym wektorem przenoszenia choroby jest dzikie ptactwo. Nasz teren jest położony pomiędzy dużym zbiornikiem wodnym na Warcie – Jeziorsko, z drugiej strony są z kolei Stawy Milickie na Opolszczyźnie. Obserwujemy liczne migracje ptaków.
D.K.: Czy na terenie wykryto jakieś przypadki grypy u dzikich ptaków?
M.B.: U nas akurat nie było. Zwracamy na to uwagę, wysyłamy próbki, ale nie było przypadku u padłego ptaka na naszym terenie.
D.K.: W związku z poprzednimi epidemiami, bioasekuracja na fermach jest na wyższym poziomie. Jak było w przypadku ferm w powiecie kaliskim?
M.B.: Jadąc na dochodzenie epizootyczne, robimy również protokół z kontroli bioasekuracji. Jest to ważne także ze względu na późniejsze odszkodowanie. Robimy w ciągu roku również takie kontrole niezależnie od tego czy występuje grypa ptaków czy nie. Sprawdzamy, wydajemy zalecenia czy decyzje, organizujemy też spotkania informacyjne z hodowcami.
D.K.: Czy w gospodarstwach, w których wystąpiły ogniska, były spełnione warunki bioasekuracji i czy rolnicy otrzymają odszkodowania?
M.B.: Myślę, że odszkodowania będą przyznane. W 2021 r. były trzy gospodarstwa, które nie dostały odszkodowania.
D.K.: Jak hodowcy zgłaszają podejrzenie choroby w stadzie?
M.B.: Bardzo różnie to wygląda, ale jednak najczęściej hodowcy zgłaszają podejrzenie do Inspekcji. Zdarza się również, że podejrzenie wpływa od lekarza weterynarii, którego wzywa rolnik, również gdy zaobserwuje objawy.
D.K.: Dlaczego nie warto zatajać zgonów czy swoich podejrzeń?
M.B.: Nie warto, gdybyśmy spotkali się z taką sytuacją, że hodowca zdawał sobie sprawę, że ma upadki i tego nie zgłosił – nie otrzymałby na pewno odszkodowania. To jest dla niego przestrogą, aby do takich sytuacji nie dochodziło.
D.K.: Bardzo dziękuję za rozmowę!
fot. Envato Elements