Zwyrodnialce zniszczyli rolnikowi sieczkarnię. "To konkurencja chce nas wykosić"
W woj. pomorskim bandyci specjalnie pozawieszali na polu kukurydzy pułapki, by zniszczyć sieczkarnię. - Usłyszeliśmy huk i zobaczyliśmy noże sieczkarni lecące do przyczepy – opowiada rolnik, który wraz z kolegą kosił 18 ha pole. Lecące elementy mogły trafić mężczyznę.
Co roku w całej Polsce powtarzają się przypadki zostawiania w kukurydzy przedmiotów, które mają zniszczyć elementy tnące sieczkarni i dostać się do paszy dla zwierząt. Niestety, zjawisko to przybiera na sile. Boleśnie przekonał się o tym pan Cyprian – rolnik, który wraz z kolegą świadczy usługi koszenia kukurydzy na kiszonkę kombajnem Claas Jaguar. Pech chciał, że podczas zbiorów natrafili na tzw. złotą kolbę. Do tej bardzo groźnej sytuacji doszło w miniony poniedziałek w gminie Chojnice na Pomorzu.
- Kosiliśmy z kolegą u rolnika 18 ha kukurydzy. Ja robiłem odwozy, kolega był operatorem kombajnu. Cieszyliśmy się, że świetnie nam idzie, bo sieczkarnia pięknie cięła, a odwozy szły dobrze. Nagle usłyszeliśmy ogromy huk. I zobaczyliśmy, że noże wypadają na przyczepę objętościową. Od razu się domyśliliśmy, że ktoś podłożył nam złotą kolbę, czyli zostawiony specjalnie na roślinach przedmiot, mający uszkodzić sieczkarnię – opowiada nam pan Cyprian.
Bandyci się wycwanili. Podkładają pułapki, których nie wykryje detektor sieczkarni
Co to był za przedmiot? Dziś trudno stwierdzić, bo choć panowie od razu przystąpili do poszukiwań, nic nie znaleźli. Nie pomogły nawet wykrywacze do metali zwykłych i szlachetnych, którym zbadali pole. Prawdopodobnie był to kawałek drewna lub inny niemetalowy przedmiot. Bandyci, którzy zastawiają takie pułapki na polach na rolników wycwanili się w ostatnich latach i coraz częściej zostawiają trudne do wykrycia obiekty, bo wiedzą że sieczkarnie są wyposażone w detektory metalu.
- Tak właśnie podejrzewamy, że wydarzyło się to, co u mojego znajomego, który kilka lat temu w okolicach Świecia złapał złotą kolbę. Był to gruby kawałek sklejki. Więc jeśli takie drewno czy sklejka trafiły się nam, nie byliśmy tego w stanie znaleźć wykrywaczem, a poza tym kukurydza jest sucha, więc ciężko odróżnić drewno. Do tego bęben sieczkarni ma 15 tys. obrotów, więc zmielił to drewno na wiór – wyjaśnia pan Cyprian.
Podkładają złote kolby. W haniebny sposób chcą wykosić konkurencję
W jego ocenie za tym skandalicznym działaniem stoi konkurencja - ktoś doskonale wiedział, na jakiej wysokości zawiesić pułapki, by operator ich nie zauważył.
- Podejrzewamy, że było to celowe działanie konkurencji, która chce nas wykosić i dlatego próbuje zniszczyć sieczkarnię. Wystarczy, że jeden nóż pęknie, to reszta idzie jak domino – wyjaśnia rolnik.
Niewiele brakowało, by lecące noże trafiły rolnika
Pan Cyprian, choć nie może uwierzyć w tak wielką podłość, zaznacza, że cieszy się, że awarii uległa tylko maszyna. Niewiele brakowało, by noże sieczkarni uderzyły w niego samego.
- Miałem ogromnego farta. 10 minut wcześniej kosiliśmy poprzeczniak. Ja byłem 2 m za sieczkarnią, która rzucała nad moim ciągnikiem. Gdyby złota kolba była w tamtym miejscu, to myślę, że mogłaby trafić w moją szybę i dziś bym z panią nie rozmawiał – mówi smutno rolnik.
Ubezpieczyciel i policja żądają „dowodu zbrodni”
Niestety, panowie nie mają co liczyć na zwrot z ubezpieczenia za zniszczoną sieczkarnię. Okazuje się bowiem, że zakład żąda przedmiotu, który uszkodził maszynę. W wymierzeniu sprawiedliwości nie pomoże także policja.
- Dzwoniliśmy na policję, bo chcieliśmy zgłosić uszkodzenie mienia. Ale funkcjonariusz odpowiedział, tak jak ubezpieczalnia, że bez przedmiotu nie podejmie żadnych czynności i że patrol nie przyjedzie – podkreśla nasz rozmówca.
Jednak wspólnie z kolegą doszedł do wniosku, że nie będą czekać na policję i zakład ubezpieczeniowy, bo trwa sezon i wiele hektarów czeka jeszcze na skoszenie.
- W nocy naprawialiśmy sieczkarnię. Nic nie spaliśmy, bo chcieliśmy wywiązać się ze swojej usługi i skończyć koszenie u rolnika przed zapowiadanymi deszczami – podkreśla pan Cyprian.
Pasza poszła na straty
W całej tej sprawie poszkodowany jest również właściciel kukurydzy. Bo zawartość przyczepy, na którą trafiły noże, musiał przeznaczyć na starty.
- Poza tym, że na przyczepę z sieczką wpadły noże, to wpadły także blachy zabezpieczające i części śrub. Koledzy z detektorami oczywiście zbadali zawartość przyczepy i wybrali co się bało, ale gospodarz nie chciał ryzykować na 200 sztukach bydła. Przecież jak mu się uszkodzi byk 800 kg, to będą duże straty. Lepiej już poświęcić jeden odwóz – opowiada nam rolnik.
Niestety, takie sytuacje zdarzają się podczas koszenia kukurydzy nagminnie. Pisaliśmy o tym w artykule: Bandyci chcieli zniszczyć sieczkarnie do kukurydzy. Rolnik daje 30 tys. zł nagrody oraz w artykule: Groźne znalezisko w kukurydzy Kosy. Rolnik wyznacza nagrodę za ujęcie sprawcy.
Drodzy Rolnicy! Przed takimi aktami trudno się ustrzec, ale apelujemy do Was o czujność! Baczna obserwacja plantacji i lustracja przed koszeniem roślin może w pewnym stopniu uchronić przed zniszczeniem maszyny. W przypadku gdy nieznany pojazd lub postronna osoba zatrzymuje się w okolicach plantacji kukurydzy, warto nie być obojętnym, tylko poinformować pobliskich sąsiadów lub właściciela plantacji, a w ostateczności odpowiednie służby.
Kamila Szałaj, fot. i film pan Cyprian
Kamila Szałaj
dziennikarka strony internetowej Tygodnika Poradnika Rolniczego
redaktor w zespole PWR Online, odpowiedzialna głównie za stronę www.tygodnik-rolniczy.pl
Najważniejsze tematy