Szok! Pierwszy kraj na świecie chce opodatkować rolników za gazy zwierząt!
Nowozelandzcy rolnicy mają powody do zmartwień. Jeśli w życie wejdzie ustawa, której pierwszy projekt jest już gotowy, będą musieli płacić za emisje metanu pochodzące z hodowli zwierząt i nie uzyskają wsparcia z rządowego Systemu Handlu Emisjami (ETS). Skąd wziął się taki pomysł?
Nowa Zelandia: dwa razy więcej sztuk bydła niż mieszkańców
Nowa Zelandia liczy 5 mln obywateli. Na każdego przypadają średnio 2 sztuki bydła i nieco ponad 5 sztuk owiec, bowiem zwierząt jest w tym kraju odpowiednio 10 mln i 26 mln. Nic więc dziwnego, że blisko połowa emisji gazów cieplarnianych Nowej Zelandii pochodzi z rolnictwa. Znaczną część tej emisji stanowi metan, który jest wyjątkowo szkodliwy, jeśli chodzi o globalne ocieplenie. Z przeprowadzonych w 2019 roku badań wynikało, że metan stanowił 42,1 proc. emisji gazów cieplarnianych Nowej Zelandii. Niemal w 90 proc. generowała go hodowla zwierząt.
Rząd stawia na ekologię, ale krzywdzi rolników?
Do tej pory emisje rolnicze były zwolnione z krajowego Systemu Handlu Emisjami. Takie rozwiązania budziły zastrzeżenia, a rząd był krytykowany za niedokładanie starań na rzecz powstrzymania globalnego ocieplenia. Teraz ma się to zmienić. Organizacja He Waka Eke Noa, która zajmuje się działaniami na rzecz klimatu, przedstawiła rządowi Nowej Zelandii propozycję, w myśl której rolnicy byliby zobowiązani do pokrycia kosztów redukcji emisji bez wsparcia Systemu Handlu Emisjami.
W projekcie zawarto także propozycję, by rolnicy planowali zarządzanie gazami cieplarnianymi oraz zgłaszali wielkość emisji. Takie przepisy miałyby wejść w życie już za 3 lata, w 2025 roku, i obejmować właścicieli największych gospodarstw w Nowej Zelandii, które są odpowiedzialne za 96 proc. rolniczej emisji gazów cieplarnianych w tym kraju.
Zobowiązania podpisane na szczycie klimatycznym
Podczas szczytu klimatycznego COP26 w Glasgow, który odbył się w 2021 roku, Nowa Zelandia podpisała zobowiązanie Global Methane Pledge, które nakłada na sygnatariuszy obowiązek redukcji emisji metanu o 30 proc. do 2030 roku. Ze względu na to, że rolnictwo w tym kraju jest jedną z najsilniejszych gałęzi gospodarki, przedstawiciele tej branży zostali zaproszeni do współpracy, której efektem mają być wspólne realne działania na rzecz klimatu. Doszło wówczas do rozłamu wśród farmerów, bowiem część z nich nie godziła się na współpracę z rządem, postrzegając ją jako cios wymierzony w rolnictwo.
W maju 2022 ministerstwo finansów Nowej Zelandii przeznaczyło 1,9 miliarda dolarów na inicjatywy związane z przeciwdziałaniem zmianom klimatu, które byłyby finansowane przez system handlu uprawnieniami do emisji, opodatkowujący zanieczyszczających.
- Nie ma wątpliwości, że musimy zmniejszyć ilość metanu, który wprowadzamy do atmosfery, a skuteczny system cen emisji dla rolnictwa będzie odgrywał kluczową rolę w tym, jak to osiągniemy - mówi minister do spraw zmian klimatu James Shaw.
Co rząd Nowej Zelandii oferuje w zamian?
Mając na uwadze silną pozycję rolników w państwie, w projekcie ustawy organizacji He Waka Eke Noa przygotowano także propozycje, które mają zachęcić i wynagrodzić ewentualne koszty. Rolnicy, którzy redukują emisję metanu dzięki dodatkom paszowym, mieliby uzyskać dodatkowe ulgi. Sposobem na rekompensowanie emisji miałby być także rozwój gospodarki leśnej. Pieniądze, które państwo uzyska z podatku emisyjnego, miałyby zaś zostać zwrócone rolnikom poprzez inwestycje w badania, rozwój i usługi doradcze.
- Nasze zalecenia umożliwią zrównoważoną produkcję żywności i paszy dla przyszłych pokoleń, a jednocześnie przyczynią się do realizacji zobowiązań klimatycznych naszego kraju - mówi Michael Ahie, przewodniczący stowarzyszenia He Waka Eke Noa, które odpowiada za projekt.
Ostateczna decyzja co do objęcia rolników z Nowej Zelandii opłatą emisyjną ma zapaść pod koniec tego roku.
Zuzanna Ćwiklińska
fot. envato elements
Zuzanna Ćwiklińska
Najważniejsze tematy