W marketach polskie mięso jak jednorożec. "Skończymy jak Ursus"
Piotrkowscy rolnicy wybrali się dziś na zakupy do Biedronki. Sprawdzili, czy w sklepie jest polskie mięso. Pod lupę wzięli także oznakowanie produktów. Co odkryli?
Dziś rano hodowcy trzody chlewnej z okolic Piotrkowa Trybunalskiego (woj. łódzkie) sprawdzili, jak w sieci sklepów Biedronka znakowane jest mięso i czy konsumenci mogą tam kupić polską wieprzowinę czy wołowinę. Pod sklep podjechali ciągnikiem Ursus. Nawiązali w ten sposób do upadku polskiej marki.
Parówki i wołowina nie wiadomo skąd. Rolnicy ujawnili niejasno oznakowaną żywność w Biedronce
W Biedronce rolnicy kupili wołową porcję rosołową ze znakiem „Produkt Polski”. Przyjrzeli się jednak kodowi kreskowemu, który rozpoczynał się od liczby 29. Niestety, nie oznacza ona, że towar został wyprodukowany w Polsce. Tylko jeśli z przodu byłaby liczba 590, wtedy można by stwierdzić, że produkt jest z Polski.
- Jest oczywiście informacja, że parówki te wyprodukowano w Polsce, natomiast mamy poważne wątpliwości co do tego. Zwłaszcza, że kod zaczyna się od 20, nie od 590 - wyjaśniał Janusz Terka, hodowca świń, szef powiatowej izby rolniczej i przewodniczący rolniczej solidarności powiatu piotrkowskiego.
Z kolei w lodówce z mięsem surowym, polskie były tylko kości i mięso mielone, reszta elementów pochodziła głównie z Hiszpanii.
To oczywiście oburzyło piotrkowskich hodowców. Nie rozumieją też (bo ciężko to zrozumieć), jak to możliwe, że hiszpańskie mięso w Biedronce jest tańsze niż polskie.
Zastanawiają się również, jaki sens ma sprowadzanie tysiące kilometrów mięsa na polski rynek – z jednej strony zanieczyszcza to środowisko, z drugiej szkodzi polskiemu rolnikowi.
Producenci wieprzowiny nie mogą kupić polskiego mięsa
Piotrkowscy hodowcy podkreślają, że dobrym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie na sklepowe półki sieci handlowych produktów lokalnych, od okolicznych rolników. Bo w tej chwili, mimo iż produkują dużo wieprzowiny, nie mogą kupić w sklepie polskiego mięsa na obiad.
- Chcemy żeby oficjalnie nam powiedziano, czy mamy się zwijać, jeśli jesteśmy do likwidacji, to niech dadzą jasny komunikat. Po co mamy się szarpać, zadłużać, mieć nadzieję, że cokolwiek się zmieni, jak jest coraz gorzej – pytał jeden z producentów.
Hodowla trzody upadnie jak legendarny Ursus?
Rolnicy zwrócili uwagę, że jako nieliczni są ostoją polskiego kapitału, bo ich gospodarstwa są własnością Polaków.
Rolnicy blokują sprzedaż tuczników. „Dość wykorzystywania polskiego hodowcy
Warto tez przypomnieć, że w związku z niskimi cenami skupu, rolnicy związani z AgroUnią zainicjowali akcję, by w pierwszym tygodniu lutego wstrzymać sprzedaż tuczników.
- Witam. W związku z dramatyczną sytuacją na rynku trzody chlewnej blokujemy całkowicie sprzedaż tuczników w dniach 31.01.-6.02.22⛔⛔ Zakłady mięsne na olbrzymią skalę importują żywiec oraz mięso z Włoch, Niemiec i Belgii po znacznie wyższych cenach, a nasze tuczniki skupowane są poniżej kosztów😡To absurd!!! Zakłady dzwonią po tuczniki, a cena spada!!! Pokażmy że potrafimy się zjednoczyć i walczmy dopóki mamy o co💪💪 Nie pozwólmy przejąć naszych hodowli przez korporacje rozpychające się na naszym rynku!! Dość wykorzystywania polskiego hodowcy i sprowadzania go do roli pracownika we własnym gospodarstwie!! 🔥 - taki apel opublikował Bartosz Zieliński, inicjator akcji z ramienia AgroUnii.
Do apelu przyłączył się także Janusz Terka.
- Ostatnie apele o wstrzymanie sprzedaży tuczników w pierwszym tygodniu lutego to dobry pomysł. Też zwracam się do hodowców, żeby to wszystko przemyśleli. Jeżeli ktoś może, to niech pierwszego tygodnia lutego wstrzyma się ze sprzedażą. Musimy w ten sposób pokazać przetwórcom, że nasze problemy są bardzo duże. Niech się zastanowią, co robią. Sądzę, że przyniesie to spodziewany efekt – mówi piotrkowski hodowca.
Oprac. ksz, dkol na podst. NSZZ Solidarność Piotrkowskich Rolników
Fot. FB/NSZZ Solidarność Piotrkowskich Rolników
Najważniejsze tematy