Rolnik stracił plantację topinamburu, bo myśliwi grodzili pole przez 2 miesiące
r e k l a m a
Partnerzy portalu

Rolnik stracił plantację topinamburu, bo myśliwi grodzili pole przez 2 miesiące

09.02.2020autor: Michał Czubak

– Gdyby myśliwi na czas ogrodzili moją plantację topinamburu, dziki by jej nie zniszczyły – uważa Szymon Płusa ze Skarżyska Kościelnego (pow. skarżyski). Rolnik domaga się odszkodowania za straty spowodowane na jego plantacji przez zwierzynę łowną.

O plantacji topinamburu prowadzonej przez Szymona Płusę pisaliśmy w TPR w październiku ubiegłego roku. Przeprowadzający konwersję gospodarstwa na ekologiczne gospodarz opowiadał nam wtedy o zaletach tej rośliny i o swoich planach dotyczących zbiorów i rozwijania produkcji topinamburu.
r e k l a m a

Dziki były szybsze

Gdy w ostatnich dniach skontaktował się z redakcją ponownie, okazało się, że wszystkie plany dotyczące zbioru z tego sezonu są już, niestety, nieaktualne. Plantację (2,2 ha) częściowo sąsiadującą z lasem przetrzebiła zwierzyna.

Zaczęło się wiosną – opowiada Szymon Płusa. – 14 maja ubiegłego roku pojechałem na plantację topinamburu, aby zawiesić laski hukowe służące do odstraszania dzików. Zobaczyłem, że na środku mojej plantacji grasuje siedem dużych i kilkanaście małych dzików. Gdy podjechałem bliżej, stwierdziłem, że całe pole na długości około 1000 metrów jest dokładnie zryte, a dalej, miejscami dziki wykopały doły głębokie nawet na 40 centymetrów. Sadzonki topinamburu, które pięknie się przyjęły i miały już po około 20 centymetrów, zostały zbuchtowane, a bulwy zjedzone. Następnego dnia oficjalnie zgłosiłem do Koła Łowieckiego „Dzik” ze Starachowic szkodę łowiecką.

Rolnik wyliczył swoje koszty (zakup materiału, najęcie pracowników i uprawę ziemi) na 16 tys. zł. Do tego doliczył spodziewane zyski – w sumie wyszło mu 56 tys. zł.
Myśliwi stanęli wówczas na wysokości zadania, zakupili i przekazali dwie tony sadzonek topinamburu na odtworzenie plantacji w najbardziej zniszczonych miejscach (w sumie zostały wysadzone cztery tony sadzonek). Prowadzili też polowania, wzdłuż pola ustawione są ambony i zwyżki, nie można więc powiedzieć, że zlekceważyli sprawę – relacjonuje nasz rozmówca.

Lokalizacja przy lesie

Usytuowanie plantacji (długi pas ziemi w części otoczony lasem z trzech stron) sprawia, że opisane metody nie były skuteczne.

– Na plantacji trzeba być 24 godziny na dobę, żeby mieć pewność, że zwierzyna jej nie zniszczy – mówi pan Szymon. – 22 października ubiegłego roku, gdy zgłosiłem kolejną szkodę, znowu przyjechali myśliwi. Cała komisja. Wytłumaczyłem, że gdy zetnę topinambur przed wykopkami, dziki wyjedzą wszystkie bulwy. Zgodzili się ze mną i zdecydowali o ogrodzeniu plantacji drutem pod napięciem.

Płotu nie postawili

Minął miesiąc, potem drugi, a ogrodzenia nie było. Były za to dziki – mówi pan Szymon. I kontynuuje: – Wspólne ustalenia zawarte na piśmie, z początku listopada były takie, że ogrodzenie zostanie ustawione w ciągu tygodnia. Podpisałem dokument, myśliwi go zabrali, żeby prezes koła też go podpisał jako druga strona. Potem już tego pisma nie zobaczyłem, mój błąd. Ale wie pan, jak to jest, my się wszyscy znamy, jesteśmy po imieniu, spodziewałem się, że ustalenia będą dotrzymane, nie zabezpieczałem się specjalnie.
Rolnik stracił plantację topinamburu, bo myśliwi grodzili pole przez 2 miesiące
Ogrodzenie było stawiane na raty. Jeszcze w styczniu były miejsce gdzie drut leżał na ziemi

Szymon Płusa mówi, że ustawianie ogrodzenia wzdłuż jego pola rozpoczęło się znacznie później, niż umówił się z myśliwymi. Gdy przyjechaliśmy na jego plantację na początku stycznia br., ogrodzenie stało, ale druty w niektórych miejscach leżały nienaciągnięte na ziemi, w innych były przerwane.

Poprawili to i podłączyli do prądu dopiero 18 stycznia – mówi rolnik ze Skarżyska Kościelnego. – Liczę, że zadziała w przyszłym sezonie, bo w tym dziki zniszczyły plantację, zanim ogrodzenie zostało ustawione. Próbowałem kopać topinambur na tym zbuchtowanym stanowisku, ale dałem sobie spokój, niewarta skórka wyprawki, zostały marne resztki.

Czas grał na niekorzyść rolnika

Myśliwi odbijają piłeczkę i zarzucają mi, że niepotrzebnie czekałem ze zbiorem topinamburu. Twierdzą, że gdybym zebrał go na przełomie października i listopada, zwierzyna nie dokonałaby tylu zniszczeń. Próbowałem to zrobić w tym terminie, wykopaliśmy wtedy może tonę, ale było za wcześnie na kopanie topinamburu. Bulwy były za młode, trzymały się ich kłącza. Tymczasem bulwy muszą przymarznąć, pozbyć się wilgoci. Gdy kłącza odpadają, wtedy dopiero należy kopać – tłumaczy rolnik. – Topinambur nie przemarza zimą, można wjechać w pole i w grudniu czy styczniu, jeśli są warunki, a przy przebiegu pogody w ostatnich latach prędzej można się właśnie takich warunków spodziewać niż mrozu i śniegu.

Rolnik czeka na odszkodowanie

Poniosłem wymierne straty. Cztery tony sadzonek. Do tego spodziewany plon na poziomie przynajmniej dwudziestu paru ton. Już nie wspomnę o ustaleniach z odbiorcami, z których teraz muszę się wycofywać – mówi plantator topinamburu.
Prosi, żeby napisać, że jego przykład nie jest jednostkowy.

– Kilku znajomych wzięło ode mnie sadzonki topinamburu, żeby spróbować tej uprawy. Mieli bardzo podobne problemy ze zwierzyną, która niszczyła ich plantacje. Dzików w takiej liczbie już dawno miało nie być, przecież w związku z ASF ich populacja miała być bardzo mocno ograniczona. A ja co chwila słyszę od znajomych, że po ich polach dziki stadami chodzą, że strach przechodzić w pobliżu. Po prostu ręce opadają.

Co na to „Dzik”?

Chcieliśmy zapytać prezesa KŁ „Dzik” w Starachowicach, jak ta sprawa wygląda z punktu widzenia myśliwych. Wysłaliśmy pytania do KŁ „Dzik” e-mailem. Po 10 dniach oczekiwania otrzymaliśmy z KŁ „Dzik” odpowiedź, podpisaną przez Michała Jakubowskiego. Nie odpowiedział na nasze pytania, zaprosił do Starachowic na 5 lutego, obiecując, że wówczas udzieli odpowiedzi. Wrócimy zatem do tematu, aby poinformować o stanowisku myśliwych w tej sprawie.

Krzysztof Janisławski
fot. K. Janisławski
autor Michał Czubak

Michał Czubak

dziennikarz strony internetowej Tygodnika Poradnika Rolniczego

dziennikarz strony internetowej Tygodnika Poradnika Rolniczego

przeczytaj inne artykuły tego autora
r e k l a m a
r e k l a m a

Przeczytaj także

Jeden agregat, dwóch producentów, a pieniędzy za zepsuty sprzęt rolnik ciągle nie otrzymał

Wracamy do tematu opisywanego na łamach Tygodnika Poradnika Rolniczego. Rolnik kupił agregat, który uległ poważnej awarii. Producent zabrał go, aby dokonać naprawy. Do dziś maszyny nie oddano. Rolnikom nie zostały zwrócone także pieniądze.

czytaj więcej

Pastwiska dla rolników czy dla gmin?

Pieniądze z dzierżawy to nie wszystko. Gmina decydując o przeznaczeniu gruntów użytkowanych przez rolników z dziada pradziada powinna brać też pod uwagę ważny interes społeczny, byt niewielkich rodzinnych gospodarstw – uważają mieszkańcy wsi Zalesie (pow. lubaczowski), którzy zaangażowali się w sprawę przekazania na rzecz miejscowego Kółka Rolniczego części tzw. Pastwisk.

czytaj więcej

Jak firma widmo oszukała rolników sprzedając im trefne agregaty?

Rolnicy kupili w lipcu 2019 r. agregat uprawowy. Zdołali nim uprawić ledwo 32 hektary ziemi i sprzęt się popsuł. Na dodatek okazało się, że maszynę sprzedała im firma, która formalnie została zlikwidowana na początku ubiegłego roku.

czytaj więcej

Najważniejsze tematy

r e k l a m a
Pytania i regulaminy
Kategorie
Produkty Agrarsklep
Przydatne linki
Social Media

Polskie Wydawnictwo Rolnicze Sp. z o.o., ul. Metalowa 5, 60-118 Poznań. Akta rejestrowe przechowywane w Sądzie Rejonowym Poznań - Nowe Miasto i Wilda w Poznaniu, VIII Wydziale Gospodarczym, KRS 0000101146, NIP 7780164903, REGON 630175513, kapitał zakładowy: 1.000.000 PLN.

Wszystkie prezentowane w ramach niniejszego portalu treści są własnością Polskiego Wydawnictwa Rolniczego Sp. z o.o., są zastrzeżone i chronione prawem autorskim, kopiowanie i dalsze rozpowszechnianie treści jest zabronione. (art. 25 ust. 1 pkt 1b ustawy z 4 lutego 1994 roku o prawie autorskim i prawach pokrewnych)