Z artykułu dowiesz się
- - Jakie uprawy są najbardziej opłacalne w Finlandii?
- - Dlaczego fińscy rolnicy imają się dodatkowych zajęć?
- - Co fińskim rolnikom daje posiadanie lasu?
Z artykułu dowiesz się
Jan de la Chapelle wraz z żoną i dwójką dzieci, z których jedno pomaga w prowadzeniu farmy, gospodaruje na 240 ha w zachodniej Finlandii na archipelagu Uusimaa, w sąsiedztwie Morza Bałtyckiego. Gospodarstwo specjalizuje się w produkcji mleka. Oprócz użytków rolnych, w których dominują użytki zielone oraz grunty orne pod trawami i jęczmieniem, rodzina posiada na własność 1500 ha lasów.
99% fińskich rolników jest właścicielami lasu, średnio na jednego przypada 40 ha tych użytków. Finowie w ostatnich latach podwoili pozyskiwanie drewna, stąd utrzymywanie i ochrona użytków leśnych, to ich oczko w głowie, nie ograniczają bowiem powierzchni lasów. Większość rolników, podobnie, jak Jan de la Chapelle, powierza to zajęcie wyspecjalizowanej firmie zewnętrznej. Za kubik drewna otrzymuje się ok. 16 euro.
W strukturze dochodów rodziny Chapelle sprzedaż drewna stanowi 20%, kolejne 10% to natomiast dochody z komercyjnych polowań. Okolica obfituje bowiem w zwierzynę łowną.
Drewno to nie tylko hit eksportowy Finlandii, wykorzystuje się go do budowy domów, zabudowań gospodarczych i inwentarskich oraz ogrzewania, co sprawia, że fińska prowincja nie zmienia swojego sielskiego charakteru. Turyści mogą wchodzić do prywatnych lasów, pozyskiwać z nich grzyby oraz jagody, aczkolwiek tylko na własny użytek, zachowując przy tym reguły poruszania się po lasach samochodami – tylko na wyznaczonych traktach. Polowania są dozwolone tylko dla osób posiadających stosowne uprawnienia.
Na farmie rodziny Chapelle znajduje się również 25 domków letniskowych, utrzymanych w starym skandynawskim stylu, które są wynajmowane turystom. Ten biznes to 15% w strukturze ich dochodów. Pomimo tego, że gospodarstwo jest położone w sąsiedztwie morza oraz na jej terenie są rzeki i jeziora, nie wolno łowić tutaj ryb.
W Finlandii wzrasta w ostatnich latach zainteresowanie produktami ekologicznymi, stąd przybywa gospodarstw, które przestawiają się z tradycyjnej produkcji na ekologiczną. To jest tutaj trend dość nowy w porównaniu do innych skandynawskich krajów. Nie oznacza to jednak, że jest to produkcja na małą skalę. Finlandia wspiera farmy ekologiczne, otrzymują one więc oprócz unijnego wsparcia pomoc krajową. Na 50 tys. gospodarstw, jakie są w tym kraju, 11% to farmy ekologiczne, użytkują one ok. 300 tys. ha, czyli ok. 13% użytków rolnych.
Max Schulman wraz z żoną Martą i trójką synów posiada gospodarstwo oddalone od Jana de la Chapelle o około 60 km. Wraz z lasami użytkują 300 ha. Farma jest w rękach rodziny Maxa od około 400 lat. Zaopatruje lokalne gospodarstwa z produkcją zwierzęcą w zboża. Część produkcji jest ekologiczna. Perełką farmy (towarem również eksportowym) są bezglutenowe produkty przemiału na bazie owsa. Owies to jeden z najbardziej popularnych zbóż uprawianych w Finlandii, co wynika ze sprzyjających tej roślinie warunków przyrodniczych. Surowe zimy nie pozwalają na sianie zbóż ozimych, poza małymi wyjątkami.
Dodatkowo Max i Marta Schulman prowadzą firmę, która zajmuje się eksportem ekologicznych zbóż i bezglutenowych produktów owsianych. Ze względu na szereg obowiązków Maxa, związanych z przewodnictwem grupie roboczej ds. zbóż w Copa-Cogeca oraz grupie dialogu obywatelskiego rynku roślin uprawnych i częstych wyjazdów do Brukseli, wiele obowiązków z prowadzeniem rodzinnego biznesu spoczywa na barkach żony Marty. Jej hiszpański temperament nadaje się do tego świetnie.
W oddalonej o godzinę jazdy na wschód od gospodarstwa Schulmanów znajduje się jedna z największych farm w Finlandii – Gardskulla Gard. Prowadzi ją wraz z żoną i bratem Gustav Rehnberg. Rodzina kupiła tutaj ziemię na początku XIX wieku, Gustav powiększył farmę o 400 ha cztery lata temu. Obecnie obejmuje ona areał 600 ha użytków rolnych oraz 1300 ha lasu. Rodzina wykorzystuje piękne położenie gospodarstwa do celów turystycznych, podobnie jak Jan de la Chapelle, wynajmuje domy i apartamenty turystom. Na terenie posiadłości znajduje się odrestaurowany pałacyk, w którym są organizowane imprezy rodzinne i konferencje. Dodatkowo Rehnbergowie oferują turystom małą lekcję historii. Posiadają bowiem muzeum, w którym znajduje się około 120 egzemplarzy starych ciągników. To hobby zapoczątkował ojciec braci prowadzących dziś farmę.
Od 2011 r. farma jest w 100% ekologiczna.
– Zastanawialiśmy się, jaki kierunek rozwoju wybrać, dlatego, że już od jakiegoś czasu jest moda na „eko”, postawiliśmy na ten trend. Z samych upraw ekologicznych trudno by było jednak uzyskać satysfakcjonujące dochody, dlatego prowadzimy jeszcze ekologiczną hodowlę bydła mięsnego – tłumaczy Gustav.
Na farmie uprawia się głównie ekologiczny bobik, owies oraz żyto. Są one sprzedawane na rynku lokalnym rolnikom i do przemysłu, a także eksportowane.
– Bobik sprzedajemy ekologicznym mlecznym farmom, żyto jedzie do piekarni a owies eksportujemy do Włoch. Z rolnictwa nasza farma czerpie 60% dochodów, z czego 40% z produkcji roślinnej a 20% z bydła. 20% dochodów pochodzi z lasu i 20% z turystyki – wylicza farmer.
Trudne warunki przyrodnicze do prowadzenia produkcji rolniczej, wysokie ryzyko związane z klęskami żywiołowymi, problem z ubezpieczeniem upraw oraz niestabilność dochodów powodują, iż coraz mniej młodych osób chce kontynuować rodzinne tradycje i prowadzić farmę. To ogromny problem, ponieważ wiele tutejszych farm to wielopokoleniowe gospodarstwa. Coraz powszechniejsza staje się więc dzierżawa.
Szczęśliwcem jest dlatego Anders Wickholm, który część swojego gospodarstwa przekazał już synowi Marcusowi. Senior i junior wspólnie kontynuują tradycje rolnicze zapoczątkowane przez przodków na tej ziemi (zachodnia Finlandia) już w XVI wieku.
– Nasze gospodarstwo specjalizuje się w rozmnażaniu i sprzedaży kwalifikowanego materiału siewnego. Na 180 ha produkujemy nasiona pszenicy jarej, żyta jarego, jęczmienia jarego, owsa, peluszki, fasoli oraz tymotki. Uprawiają także rzepak jary oraz buraki cukrowe. Rocznie z ich gospodarstwa wyjeżdża ok. 500–800 t kwalifikowanego materiału siewnego. Nasiona sprzedają sami oraz poprzez firmę nasienną, której są częścią. Od 5 do 10% nasion trafia od rodziny Wickholm na eksport.
W tym roku najbardziej opłacany okazał się dla nich rzepak jary, owies i buraki cukrowe.
– Co roku zwiększamy produkcję nasion bobiku i grochu pastewnego, Finlandia, podobnie, jak inne kraje UE, chce się uniezależnić od importu soi. Nasi farmerzy otrzymują dopłaty do wymiany materiału siewnego, stąd zakup kwalifikatu jest u nas bardzo popularny – tłumaczy Marcus.
Przyszłość z rolnictwem wiążą także Jenny i Gustav Hildenowie. To młodzi rolnicy, którzy zdecydowali się 3 lata temu na zakup gospodarstwa nastawionego na produkcję ziemniaków jadalnych.
– Pochodzę z gospodarstwa, chciałem jednak mieć zawsze coś swojego, po ślubie zdecydowaliśmy się więc z żoną na kupno farmy, ma ona 40 ha. Denerwuje mnie, że na sprzedaży naszych produktów najwięcej zarabiają pośrednicy, chciałem się od tego uwolnić, co częściowo się nam udaje – opowiada Gustav.
Młodzi rolnicy posiłkowali się kredytem. Nie powiedzieli, ile dokładnie zapłacili za farmę. Grunty rolne w tej okolicy kosztują miedzy 7 a 9,5 tys. euro, na pewno nie było to więc mniej niż 28 tys. euro (1,2 mln zł), a przecież w skład gospodarstwa weszły także zabudowania, w tym przechowalnia. To obciążenie sporo ich kosztuje, ale chcieli spróbować. Obecnie mieszkają nieopodal tego gospodarstwa. Farmerzy bardzo mocno zdywersyfikowali dotychczasową produkcję. Ziemniaki zostały, ale one nie dominują, rolę lidera przejęły teraz truskawki, jest ich 9 ha. To obecnie najbardziej dochodowa uprawa. W tym sezonie kilogram sprzedawali średnio za 7 euro, z hektara zebrali 5 ton owoców.
– Ocieplenie klimatu doprowadziło do tego, że latem mamy więcej opadów, co nie sprzyja owocom. Z drugiej jednak strony wydłużyła się jesień, co jest korzystne dla warzyw – komentuje Gustav.
Hildenowie uprawiają także: cebulę, brukselkę, marchew oraz czarną porzeczkę i arbuzy. Aby zachować płodozmian, strukturę zasiewów uzupełniają jęczmieniem browarnym oraz pszenicą jarą.
Gospodarze nie mają żadnych ulg podatkowych z tytułu prowadzenia bezpośredniej sprzedaży. Część swoich produktów zbywają do sklepów, te oferują je o 100% drożej. VAT na owoce i warzywa wynosi 22%.
– Społeczeństwo nie chce płacić więcej za żywność, chce jednak by była ona zdrowa i pochodziła od lokalnych producentów. U nas lokalne produkty są tańsze niż w markecie. Mamy wielu klientów, zwłaszcza z Helsinek. Oni przyjeżdżają tutaj często w sezonie wiosenno-letnim i w dni wolne od pracy, mają tutaj drugie domy, albo coś wynajmują, ze stolicy to zaledwie godzina jazdy – relacjonuje Gustav.
Farmer podkreśla jednocześnie, iż wśród fińskiego społeczeństwa, jest też jeszcze duża grupa, dla której najważniejsza jest cena, ci konsumenci wybierają produkty z importu, bo one są tańsze od rodzimych.
Oprócz rolnika i jego żony w gospodarstwie pracują na stałe 2 osoby, w sezonie posiłkują się 15 pracownikami z Ukrainy. Są oni zatrudniani na tych samych zasadach, co lokalni pracownicy rolni, czyli otrzymują 9,60 euro/godzinę netto, farmerzy zapewniają im także mieszkanie. W podobny sposób z brakiem rąk do pracy radzą sobie inne fińskie gospodarstwa.
Magdalena Szymańska
zdjęcia:
Najważniejsze tematy