Gigantyczna susza w Lubuskiem wypala plony na popiół. "500 szt. bydła będzie jeść suche badyle” [WIDEO]
Susza najbardziej daje się we znaki lubuskim rolnikom. Ostatni większy deszcz spadł tam w maju, więc wiele upraw uległo zniszczeniu. - 180 ha kukurydzy wyschło u mnie na wiór, ciężko mi będzie wykarmić 500 szt. bydła - mówi z jeden z rolników.
W województwie lubuskim susza występuje niemal w każdej gminie. Na przeważającym obszarze opadów nie było od miesięcy. Tysiące hektarów upraw uległo więc zniszczeniu, a straty mogą sięgać nawet 80 proc. Najbardziej zagrożone są uprawy kukurydzy, która praktycznie wyschła na wiór. Nie będzie z niej ani kiszonki, ani ziarna. Rolnicy są załamani.
Rolnik z woj. lubuskiego: uschło 180 ha kukurydzy, nie ma czego ratować
- To najgorsza susza odkąd pamiętam. Straty są na poziomie 70 proc. W zasadzie nie ma czego ratować, bo kolby nie są zawiązane, albo są słabo zaziarnione. Ale jak miały się zawiązać, skoro w czasie wegetacji przez prawie trzy miesiące spadło raptem 10 litrów deszczu – mówi nam rolnik.
Tak wygląda 180 ha kukurydzy u pana Jarosława. DRAMAT!
Plony zbóż mocno zredukowane, pole słonecznika jak cmentarzysko
- Słonecznik wysechł całkiem. Kapelusze są bardzo małe, a nasiona nie zawiązały. A przecież to roślina wytrzymała na stres suszy. Widać więc, że tak ekstremalnych temperatur i niedoborów wody nie wytrzyma żadna roślina uprawna – ocenia rolnik.
500 szt. bydła będzie jeść „suche badyle”
- Do tej pory skarmiliśmy bydło na sucho paszami treściwymi. Ale teraz jesteśmy zmuszeni, by kosić te suche badyle, co zostały z kukurydzy. Z tego będziemy robić coś w rodzaju sianokiszonki, bo kiszonką z kukurydzy ciężko to nazwać. W ten sposób spróbujemy uratować hodowlę. Całą kukurydzę przeznaczymy na paszę dla bydła. Oczywiście, wartość pokarmowa takiej „kiszonki” będzie bardzo słaba, a przyrosty bydła będą niższe, ale lepsze to niż nic. Przynajmniej zwierzęta zaspokoją głód – mówi rolnik i dodaje, że siana też nie ma, bo pierwszy pokos dał bardzo mało zielonej masy z ha, a drugi w ogóle nie został zebrany z uwagi na suszę.
Z takiej wyschniętej kukurydzy rolnik jest zmuszony zrobić paszę dla bydła. Ma do wykarmienia 500 sztuk rasy Limousine
Pustynia zamiast pola. „Nie wiem, czy i kiedy zasiejemy rzepak”
- Z siewami czekamy na deszcz, bo jest totalny pył i kurzy się niemiłosiernie. Moje pole wygląda jak pustynia, do tego stopnia, że nie jesteśmy w stanie uciągnąć agregatu. Nie wiem więc, czy i kiedy zasiejemy rzepak, zwłaszcza, że od wielu dni temperatury przekraczają u nas 35 st. C, a meteorolodzy nie dają wielkich nadziei na deszcz – mówi nam pan Jarosław.
Pan Jarosław próbuje przygotować pole pod zasiewy. Kurz jest taki, że ciągnika nie widać
Hodowca bydła z kilkuset hektarowym gospodarstwem: „Z rolnictwa dziś nie da się wyżyć”
- Chyba trzeba będzie inne rzeczy poza rolnictwem robić, bo z rolnictwa dziś nie da się wyżyć – mówi smutno.
„Susza zabrała mi ponad 100 ton ziarna”
- W tamtym roku plony były nieco lepsze, ale ziarno nie miało parametrów jakościowych. W tym roku jest odwrotnie. Parametry są, ale plonów nie ma. Oceniam, że susza zabrała mi ponad 100 ton ziarna. Ale co się dziwić - ostatni większy deszcz spadł nam w maju – mówi nam rolnik.
Obecna susza odbije się na przyszłorocznych plonach
- Rolnicy, zwłaszcza mający słabsze gleby, wstrzymują się z zasiewami rzepaku do opadów deszczu. Teraz na polach mają popiół. Śmiało można stwierdzić, że susza już teraz odbija się na przyszłych oziminach, bo jak nie będzie wschodów w terminie, to nie będzie plonu w następne lato – wyjaśnia Nieżurbida.
Prezes Lubuskiej Izby Rolniczej: lubuscy rolnicy przechodzą dramat
- Wielu z nich ze względu na suszę zebrało bardzo niskie plony. A już pobrali paliwa i nawozy, za które jeszcze nie zapłacili, bo liczyli, że należności uregulują po żniwach. Tymczasem w ich kasie jest pusto – mówi nam Stanisław Myśliwiec, prezes Lubuskiej Izby Rolniczej.
Działacz zaznacza, że w szczególnie trudnym położeniu są hodowcy bydła, którzy wypasali swoje zwierzęta na łąkach, bo tam trawa też uschła.
- Widziałem niedawno, jak ciągnik jechał po łące, a za nim unosił się tuman kurzu. Będzie więc potężny problem z wykarmieniem zwierząt, skoro na łące już nie ma traw – podkreśla Myśliwiec.
Myśliwiec: rolnicy zlikwidują stada, bo nie będą mieli pasz
- Rolnicy mieli przygotowane małe ilości pasz, bo z czego je można było zrobić, skoro jest taka susza? I teraz będą likwidować stada, bo nie będą mieli czym nakarmić bydła w zimę - ocenia Myśliwiec.
„Krowa jest głodna niezależnie od tego, czy susza jest, czy jej nie ma”
- Z takiej wyschniętej kukurydzy kiszonki nie będzie. Hodowcy są więc w dramatycznej sytuacji. Krowa jest głodna niezależnie od tego, czy susza jest, czy jej nie ma. Własną paszę jest w tym roku wyjątkowo ciężko zrobić, a tym bardziej kupić – wyjaśnia nam rolnik.
Dwie plagi lubuskich rolników: susza i skażona Odra
Dramat lubuskich rolników spotęgowała także katastrofa ekologiczna na Odrze. Dla wielu woda z Odry była ratunkiem w obliczu ogromnej suszy. Służyła im do podlewania upraw i pojenia bydła. Brakiem wody szczególnie mocno martwią się producenci warzyw, bo one w przeciwieństwie do zbóż i ziemniaków jeszcze nie zostały zebrane i odpowiedniej potrzebują wilgoci.- Te gospodarstwa, które wspomagały się ciekami wodnymi - Odrą i jej dopływami, w tym momencie nie mają tej możliwości. Ich uprawy uschną na polu. To będzie ogromna klęska – ocenia w rozmowie z nami Stanisław Myśliwiec.
Zrozpaczeni są także hodowcy, którzy do tej pory wypasali bydło na łąkach nadodrzańskich. Teraz nie mają czym nakarmić swoich zwierząt.
- Łąki nad Odrą to są piękne poldery. Ze względu na niskie położenie nad poziomem Odry zawsze były zielone, a wydajność masy zielonej była dużo większa niż na terenach oddalonych od Odry. Rolnicy nie musieli dowozić zwierzętom wody, bo piły z Odry. Teraz wszystko się zatrzymało – wyjaśnia Myśliwiec.
Prezes LIR: system IUNG to jest cwaniactwo i okradanie lubuskiego rolnika
- Ja sam mam zboża i po 4 komunikacie IUNG wegetacja się u mnie zakończyła (po 20 czerwca; obecnie IUNG wydał 8 raport – przyp. red.). Roślina zamiera, ale IUNG twardo podaje, że do statystyk bierze jeszcze kolejne raporty, w których może stwierdzić duże opady. Przecież jeśli roślina zamarła, a spadł deszcz, to na wegetację nie ma to już żadnego wpływu. To jest transfuzja krwi po zgodnie pacjenta. W mojej ocenie system IUNG to jest cwaniactwo i okradanie lubuskiego rolnika. Ponadto system ten dotyczy całej Polski. A przecież kiedy u nas rusza wegetacja, to na wschodzie Polski nadal leży zmarzlina. I kiedy u nas jest już po żniwach, tam jeszcze zboża stoją – wyjaśnia Myśliwiec.
Rolnicy chcą przywrócenia szacowania strat przez komisje
- Dostaję sygnały od rolników, że mimo iż ich pola wyschły, aplikacja zezwala na szacowanie start np. tylko w jednej uprawie. I uparcie twierdzi, że w innych uprawach w danym gospodarstwie susza nie wystąpiła. Wychodzi więc na to, że aplikacja jest stworzona po to, by suszy nie było – ocenia Nieżurbida.
Skutki potężnej suszy, która dziesiątkuje uprawy, w tym kukurydzy odczuwają także Francuzi czy Rumuni. O tym, że w tych państwach może zabraknąć pasz pisaliśmy TUTAJ.
Kamila Szałaj, fot. J. Michalski
Kamila Szałaj
dziennikarka strony internetowej Tygodnika Poradnika Rolniczego
redaktor w zespole PWR Online, odpowiedzialna głównie za stronę www.tygodnik-rolniczy.pl
Najważniejsze tematy