Dramat oszukanych rolników spod Wrześni. Zostali bez nawozów i pieniędzy
Rolnicy i dystrybutorzy spod Wrześni w Wielkopolsce stracili kilka milionów złotych. Firma, która miała im dostarczyć nawozy, wzięła pieniądze za towar i... ogłosiła restrukturyzację. Dziś w tej sprawie pod siedzibą dostawcy odbył się protest gospodarzy. Pojawiła się także AgroUnia.
Kołodziejczak: rolnicy są na szarym końcu do odzyskania pieniędzy
Dzisiaj we wsi Skotniki odbył się protest rolników spod Wrześni. Przypomnijmy. 35 rolników i kilku dystrybutorów środków rolniczych zostało oszukanych przez firmę handlującą nawozami sztucznymi ze Skotnik k. Wrześni. Jej właściciel przyjął zaliczki bądź pełne płatności za nawozy, ale nigdy ich nie dostarczył. Obecnie firma jest w procesie restrukturyzacji, zostało wszczęte postępowanie o zatwierdzenie układu, co oznacza m.in., że nie może regulować żadnych swoich zobowiązań.
Szef AgroUnii Michał Kołodziejczak, zaznaczył, że dziwi go bierność państwa w tej sytuacji.
– Mówimy: stracili 1,5 mln złotych. Ale rolnicy kupili nawóz, gdy cena była na normalnym poziomie. Dzisiaj nie kupią za tyle. Jeżeli dzisiaj ta firma mówi, że będą spłacać pieniądze w ciągu kilku lat, to przy dzisiejszej inflacji, co te pieniądze będą znaczyć za 4,5 lat? - mówi Kołodziejczak.
Lider AgroUnii jest oburzony faktem, że rolnicy nie są pierwsi, a nawet drudzy w kolejności do odzyskania tych pieniędzy.
– Te pieniądze 50, 80, 100 tysięcy złotych to dla rolników być albo nie być – mówi Kołodziejczak – Państwo powinno zwrócić rolnikom te pieniądze! Państwo powinno ściągnąć te pieniądze z firmy i przekazać rolnikom.
Dlatego AgroUnia proponuje utworzenie funduszu stabilizacyjnego, który w takich sytuacjach wypłaci producentom żywności pieniądze, które ściągnie z zadłużonych firm.
"Zostaliśmy na lodzie". Rolników prawo nie chroni
Jeden z poszkodowanych rolników, pan Adam, od trzech lat prowadzi z żoną rodzinne gospodarstwo. Od początku współpracował z dostawcą nawozów, przeprowadził 11 transakcji zakończonych sukcesem.
– 30 września, mając oferty z innych firm, podjechałem do sąsiada, zapłaciłem przelewem – mówi rolnik, nazywając sprzedawcę sąsiadem – Potem miałem 3 miesiące mydlone oczy, że spokojnie mam zjeść w Wigilię z rodziną. Zostaliśmy oszukani, 3 stycznia SMS-em zostaliśmy poinformowani, żeby kontaktować się z restrukturyzatorem (syndykiem, przyp.red.). I tyle. Zostaliśmy na lodzie.
Pan Adam stracił 80 tysięcy złotych.
– Teraz musimy wyłożyć kolejne pieniądze, znowu przedpłaty w innych firmach – mówi gorzko rolnik. Zaznacza, że rolnicy nie są chronieni ani w czasie sprzedaży płodów rolnych, przy sprzedaży zwierząt, ani w czasie kupna towaru, tak jak to się stało w tej sytuacji.
Michał Koszarek, koordynator AgroUnii dodaje, że dotarły do niego i innych rolników doniesienia, że z omawianego przedsiębiorstwa wyjeżdża nawóz z magazynów – jednak nie do poszkodowanych kontrahentów. Pan Adam z innymi gospodarzami udali się pod siedzibę firmy, wezwali policję. Okazało się, że podmiot odbierający ładunek ma faktury na towar, dlatego policja pouczyła rolników i odjechała. Nikt nic nie zrobił, chociaż wielu z oszukanych także ma faktury na zamówione i zakupione nawozy.
W czasie konferencji pojawiło się pytanie, czy to możliwe, że sprzedawca nie miał złych intencji, a może nawet sam został oszukany. Michał Kołodziejczak odpowiedział, że dostawca nadal nie poinformował kupujących o sytuacji nawet, gdy już rozpoczynało się postępowanie restrukturyzacyjne.
Pan Adam zaznacza, że on i inni rolnicy zapewniali sprzedawcę, że dopłacą do ceny rynkowej, w momencie gdy pojawił się skok cen nawozów, którego dostawca nie mógł przewidzieć, lub że odbiorą mniejszą ilość nawozu. Wiedzieli, że firma ma fundusze – w końcu wielu z nich zapłaciło z góry.
Czekali miesiącami i wierzyli sąsiadowi
Pan Michał Kowalski zapłacił już w sierpniu przelewem, z fakturą. Towar miał dostać jeszcze w tym samym miesiącu. Stracił 44 tysiące, słysząc zapewnienia, że ma być spokojny i się nie martwić.
W tym samym miesiącu zamówienie złożyła Giełda producentów rolnych z Wrześni. Jej przedstawiciel wspomina udaną dotychczas współpracę. Giełda złożyła zamówienie, które na dzisiaj, uwzględniając ceny rynkowe, oscyluje w okolicy pół miliona złotych.
– Od sierpnia do później jesieni prowadził zamówienia i my twierdzimy, że to było zaplanowane – mówi przedstawiciel Giełdy – Powiedziano nam, że z końcówką roku możemy być obsłużeni, ale po cenie rynkowej!
Tymczasem stawki sierpniowe znacząco różnią się od tych zimowych – 1150 złotych netto za tonę do aktualnych 3 tysięcy zł. Przedstawiciel giełdy zaznacza, że na szczęście nie wpłacili żadnych pieniędzy, jednak nadal są poszkodowani – czekali miesiącami i wierzyli, że towar dostaną.
Rafał Stefaniak, jeden z rolników oszukanych przez firmę nawozową, ze smutkiem mówi o relacji ze sprzedawcą.
– Boli mnie jedno. Jesteśmy najbliższymi sąsiadami. Codziennie ładnie się kłania. Leszek - osoba do rany przyłóż, współpraca udana. Są tu osoby, które chodziły z nim do jednej klasy, siedziały w ławce!
We wrześniu zapłacił za nawozy 1400 złotych netto za tonę, odwiedzał sąsiada regularnie. Jak twierdzi, nawet sam proponował mu, że skoro ceny idą tak mocno w górę, dołoży do pierwotnej stawki. Potem zaczął się niepokoić.
– Mówił: spokojnie kilka aut saletry zjeżdża do końca roku – relacjonuje pan Rafał – Nie można mówić, że zaskoczyła go sytuacja!
Skąd poszkodowani rolnicy wezmą nawozy do wiosennej uprawy?
Tak jak pozostali, rolnik musi teraz robić przedpłaty w innych firmach.
– Nam za np. rzepak nikt nie daje przedpłaty! Nie ma, musimy zaufać firmom. Musimy sprzedać i czekać – mówi pan Rafał – Dzisiaj umowa, odbiór w lutym, potem na zapłatę 14 dni, jeszcze jakiś poślizg, zrobi się marzec…. Musimy iść do banku, bo za to, co sprzedamy, dostaniemy pieniądze za trzy miesiące. My musimy ufać, czy nam zapłacą, czy nie. Czy będzie mnie stać na utrzymanie mojej rodziny! - mówi Stefaniak.
Pojawia się także problem z dostępnością nawozów. Michał Koszarek kontaktował się w tej sprawie z innymi dostawcami nawozów w regionie. Te przyznały, że owszem, można towar zamówić dzisiaj, ale przewidywany termin dostawy to… początek kwietnia.
– A nawóz trzeba wysiać na początku marca! – mówi działacz AgroUnii. W czasie jego rozmowy z ministrem rolnictwa, Henrykiem Kowalczykiem, padło zapewnienie, że spółki skarbu państwa zapewniają dostęp do nawozów sztucznych, jednak jak mówią przedstawiciele AU, produkt, owszem, jest, ale wyjeżdża wagonami za granicę.
Poszkodowani rolnicy chcą zwrócić na siebie uwagę państwa, bo sami nie wiedzą, do kogo udać się po pomoc. Dlatego AgroUnia postuluje o stworzenie funduszu stabilizacyjnego, z którego będą wypłacane pieniądze dla oszukanych rolników. Jak mówi Michał Kołodziejczak, państwo może poczekać z odzyskaniem funduszy, rolnicy nie.
al
fot. Facebook/AgroUnia
Aneta Lewandowska
<p>redaktor portalu topagrar.pl, zootechnik, specjalistka w zakresie hodowli zwierząt</p>
Najważniejsze tematy