AGROunia: ukraińskie zboże rozlewa się na kolejne województwa. UE nas wystawiła!
AGROunia alarmuje, że ukraińskie zboże rozlewa się na kolejne województwa Polski, destabilizując ceny skupu. - Zniesione cło nie zapobiega głodowi w Afryce, tylko pogrąża w kryzysie polskich rolników. UE nas wystawiła – ocenił na dzisiejszej konferencji pod ministerstwem rolnictwa Michał Kołodziejczak, lider AGROunii. Zaapelował też do komisarza Wojciechowskiego i ministra Kowalczyka o pilną interwencję.
Dziś przed siedzibą ministerstwa rolnictwa w Warszawie członkowie AGROunii zaprotestowali przeciwko kryzysowi zbożowemu w Polsce. Michał Kołodziejczak, lider organizacji, zwrócił uwagę, że ukraińskie zboże coraz bardziej zalewa polskie silosy, doprowadzając rolników do ruiny.
100 tys. ha kukurydzy stoi nieskoszone. "Ukraińskie ziarno zalewa polskie silosy"
W tej chwili przez nadmierny wwóz ukraińskiej kukurydzy, gospodarze ze wschodniej części kraju nie mogą sprzedać swojego ziarna. Duże firmy paszowe zaopatrzyły się w tańsze zboże z Ukrainy i nie są zainteresowane skupem od polskich rolników. Szacuje się, że przez niskie ceny skupu, oscylujące wokół 600-700 zł/t rolnicy nie skosili jeszcze 100 tys. ha kukurydzy. Wiadomo już, że część ziarna zostanie na polu niezebrana.
- Polski rynek zalewany jest zbożami przywożonymi z Ukrainy. Dorabiają się na tym korporacje paszowe i cwaniacy. Wykorzystują prawo, które miało pomagać w czymś innym i zamiast polskiego zboża wybierają zboże z Ukrainy. Ziarno miało jedynie przejeżdżać przez Polskę i trafiać do portu, a następnie do krajów Afryki, gdzie głodują ludzie. Dziś zagraniczne zboże, gorszej jakości zalewa polskie silosy. Dla polskich rolników oznacza to tragicznie niskie ceny, a nawet brak możliwości sprzedaży swojego produktu. To właśnie Polska najbardziej na tym cierpi – powiedział Kołodziejczak.
"Pod skupami i mieszalniami stoi sznur samochodów z Ukrainy"
Obecny na konferencji Andrzej Waszczuk, rolnik z Lubelszczyzny, potwierdził, że sytuacja tamtejszych producentów zbóż jest tragiczna.
- Duża część gospodarstw, która produkuje zboża leży bezpośrednio przy granicy z Ukrainą. I ci rolnicy z bólem serca widzą codziennie sznur samochodów na ukraińskich rejestracjach, które stoją pod skupami i pod mieszalniami! Magazyny przy samej granicy są praktycznie pełne. Nie ma zapotrzebowania na nasze krajowe zboże – powiedział Waszczuk.
Waszczuk: ukraińskie zboże rozlewa się na kolejne województwa
Działacz AGROunii zaznaczył, że ziarno to jest zagrożeniem także dla rolników z innych województw.
- Przecież to ziarno rozlewa się dalej. Już mamy sygnały, że kolejne województwa widzą problem z ukraińskim zbożem! - mówił działacz.
Rolnicy alarmują, że przez nadmiar tanich zbóż z Ukrainy upadną polskie gospodarstwa
Waszczuk zauważył, że problemy z nadmiarem ukraińskiego zboża są spotęgowane także przez zmniejszające się pogłowie świń.
- Na wschodzie Polski upadło najwięcej gospodarstw hodujących trzodę chlewną. Do tej pory ci, co mieli zwierzęta, potrafili zagospodarować zboże. A obecnie muszą je sprzedać – wyjaśnił.
Ocenił, że konsekwencje wwozu zbóż z Ukrainy do Polski „będą tragiczne”.
- Gospodarstwa będą upadać, nie będzie pieniędzy na spłaty zobowiązań, na spłaty kredytów – mówił. Dodał, że złą sytuację na polskiej wsi odczują także konsumenci.
Kołodziejczak: zniesione cło nie zapobiega głodowi w Afryce, tylko pogrąża w kryzysie polskich rolników
Lider AGROunii zaznaczył, że winę za tę sytuacje ponosi m.in. UE, bo po wybuchu wojny zniosła cło na żywność, w tym na zboże zza wschodniej granicy.
- Niestety przepisy, które miały pomóc w zapobieganiu głodu w Afryce i w krajach Bliskiego Wschodu stały się przyczyną kryzysu, który niszczy polskie gospodarstwa. Rolnicy liczyli na zarobek, tymczasem nie dość, że zboże i rzepak są tanie, to jeszcze ciężko je sprzedać. Unia nas wystawiła – ocenił Kołodziejczak.
Dodał, że przepisy zezwalają na przywrócenie cła na ukraińską żywność, jeśli nadmierny import zakłóca rynek wewnętrzny.
AGROunia apeluje do komisarza Wojciechowskiego i ministra Kowalczyka o działanie
Działacze AGROunii zaapelowali do komisarza Janusza Wojciechowskiego oraz do ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka o natychmiastowe podjęcie interwencji w sprawie usprawnienia przewozu przez Polskę ukraińskiego zboża.
- To zboże musi wyjeżdżać z naszego kraju. Polska musi się stać tylko i wyłącznie krajem tranzytowym. Panie premierze, panie komisarzu! Trzeba działać, trzeba bronić naszą produkcję żywności, trzeba natychmiast zainterweniować – mówił Kołodziejczak.
Wojciechowski: będę się opowiadał za ograniczeniem importu zbóż z Ukrainy
Komisarz Wojciechowski w zeszłym tygodniu zapowiedział, że opowie się za ograniczeniem importu zbóż z Ukrainy. Jego zdaniem w Polsce problem ten dotyczy zwłaszcza kukurydzy, rzepaku oraz drobiu. Z kolei Rumunia i Bułgaria ma problem z nadmiernym napływem oleju słonecznikowego z Ukrainy.
- Analizujemy dane i tam gdzie ten eksport wyraźnie wzrośnie, to ja będę się opowiadał za wprowadzeniem ograniczeń importowych – kontynuował Janusz Wojciechowski.
Kołodziejczak podkreśla jednak, że interwencja musi być podjęta natychmiast.
„Oligarchowie z Ukrainy mają już sprzedane ziarno i zakupione nawozy. A my nie”
Związany z AGROunią rolnik z Podlasia, Dariusz Ciochanowski w ubiegłotygodniowej rozmowie z nami zwrócił też uwagę na inny problem - eksport nawozów z Polski do Ukrainy. Okazuje się, że samochody, które przywożą ukraińskie ziarno, nie wracają na pusto za wschodnią granicę. Ładują na przyczepy polskie nawozy. Warto przypomnieć, że przed wojną
– Mam informację z pierwszej ręki, że samochody, które przywożą ziarno z Ukrainy jadą do naszych zakładów nawozowych, odbierają nawozy azotowe i na potęgę wywożą je z Polski. Powstaje więc szokujący paradoks: oligarchowie z Ukrainy mają już sprzedane ziarno i zakupione nawozy. A my nie mamy gdzie sprzedać swojego zboża ani za co kupić nawozu, którego już zaczyna brakować – mówi pan Dariusz.
Ile zboża i rzepaku wjechało do Polski z Ukrainy?
Analityk rynkowy Mirosław Marciniak z Infograin wylicza, że od wybuchu wojny do Polski wjechało ok. 1,8 mln ton kukurydzy z Ukrainy. A od początku bieżącego sezonu, czyli od 1 lipca ponad 1,19 mln ton zasiliło krajowy bilans tego ziarna. Z kolei pszenicy w tym sezonie wjechało ponad 430 tys. ton.
Przemysław Błażejewski z BST Brokers ocenia, że w tej sytuacji Polska potrzebuje poważnego programu eksportowego w drugiej połowie sezonu.
- W innym przypadku będziemy mieli prawie po 2 mln ton pszenicy i kukurydzy nadwyżki na koniec sezonu – zaznacza ekspert.
Podobna sytuacja jest w przypadku rzepaku.
Mirosław Marciniak z Inforgrain wylicza, że według danych KE do Polski w bieżącym sezonie (od 1 lipca) do Polski wjechało już spoza UE 605 tys. ton. rzepaku. Ale analityk zaznacza jednocześnie, że dane z Ukrainy są jeszcze wyższe.
- Tamtejsze statystyki pokazują blisko 750 tys. ton eksportu rzepaku do Polski od początku lipca do końca listopada – wyjaśnia ekspert.
Kamila Szałaj
Kamila Szałaj
dziennikarka strony internetowej Tygodnika Poradnika Rolniczego
redaktor w zespole PWR Online, odpowiedzialna głównie za stronę www.tygodnik-rolniczy.pl
Najważniejsze tematy