Microlife – co kryje się pod ich technologią?
Ich naturalne produkty są sprzedawane w charakterystycznych opakowaniach, których barwny wzór z bogactwem owoców i warzyw przykuwa uwagę, nawiązując do tradycyjnych motywów ludowych. W ten sposób dumnie informują, że zostały opracowane i wyprodukowane w Polsce. Co (i kto) dokładnie kryje się za tymi technologiami? Pod lupę bierzemy firmę Microlife, i to dosłownie.
Biotechnologia na służbie w rolnictwie
Nazwa firmy odzwierciedla filozofię jej działania.
– Tworzymy produkty oryginalne i naturalne, które wykorzystują różne aspekty „mikro” – od mikroorganizmów, poprzez mikrocząsteczki, mikroskładniki, mikroorganizmy, mikroświat… Tak zrodził się pomysł na nazwę: „Micro” – bo nigdy nie należy lekceważyć małych rzeczy, „life” – bo na tym mikrokosmosie opiera się życie – wyjaśnia Jerzy Kruk, założyciel firmy Microlife.
Z szalki Petriego do praktyki
Zanim jednak Jerzy Kruk zajął się prowadzeniem własnego przedsiębiorstwa, kilkanaście lat przepracował zagranicą. Niedługo po ukończeniu Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu (lata 90.) wyjechał do Australii, gdzie pracował naukowo w Instytucie Żywienia Zwierząt m.in. nad możliwością wykorzystania drożdży i ich metabolitów do poprawy zdrowotności zwierząt i ich produktywności.
– Projekt opierał się na idei transferu nauki do przemysłu rolno-spożywczego – wspomina pan Jerzy. – Pracując tam, dokładnie poznałem te mechanizmy, miałem coraz więcej idei i coraz bardziej zacząłem myśleć o upowszechnianiu tej wiedzy komercyjnie.
W Australii podjął studia biznesowe, po których ukończeniu nawiązał współpracę z amerykańskim koncernem.
– Miała trwać tylko dwa lata, wyszło dziesięć – mówi Jerzy Kruk. – Pracowałem później na terenie Ukrainy, następnie byłem odpowiedzialny za rynki wschodniej Europy, w tym Polski. Potem jeszcze zarządzał działaniami firmy kanadyjskiej w Rosji, cały czas skupiając się na żywieniu zwierząt. Zwrot nastąpił – jak to zwykle bywa – przypadkowo... – Kilka lat temu zostałem poproszony, aby sprawdzić, czy drożdże można stosować również w sektorze roślinnym. Nawiązałem kontakt z naukowcami Instytutu Ogrodnictwa – PIB w Skierniewicach z Zakładu Mikrobiologii i Ryzosfery, m.in. z prof. dr hab. Lidią Sas-Paszt. Szybko zacząłem rozwijać swoje zainteresowanie możliwością wykorzystania biotechnologii w produkcji roślinnej – opowiada pan Jerzy.
Wciągnęło go to na tyle, że postanowił przenieść osiągnięcia nauki do praktyki. Tak powstała firma Microlife z siedzibą w Poznaniu. I choć firma jest mała, na stałe angażująca niewielki zespół profesjonalistów, to ma dobrze przemyślaną strategię rozwoju. Głównym jej założeniem jest oferowanie autorskich rozwiązań zarówno dla roślin (ok. 90% produktów), jak i zwierząt.
Szczepy grzybów wyizolowane z sera Rokpol
Firma działa na rynku 7 lat, rozbudowując przez ten czas swoją ofertę do kilkunastu produktów. Je z najbardziej rozpoznawalnych są te z linii Biopuls. Ich wspólnym mianownikiem jest wykorzystanie technologii na poziomie mikrobiologicznym (w tym metabolitów drożdżowych i pożytecznych mikroorganizmów glebowych) w celu wspierania roślin w rozwoju i radzeniu sobie z czynnikami stresowymi. Przykładowo w skład biostymulatora Biopuls Cinderella wchodzą unikatowe szczepy grzybów wyizolowane z sera Rokpol. Mechanizm ich działania polega m.in. na wytwarzaniu tzw. toksyn kilerowych, które zasiedlając nowe środowisko, niwelują mikroorganizmy fitopatogeniczne.
– Jest to rozwiązanie, które podtrzymuje jakość przechowalniczą owoców. Produkt można stosować nie tylko w fazie wegetacyjnej, lecz także pozbiorczo. Badania i praktyka wykazały, że po rozpyleniu tego środka w komorze przechowalniczej zostało zahamowane rozprzestrzenianie się ogniska pleśnienia jabłek. Ma to szczególne znaczenie w produkcji owoców nastawionych na zero pozostałości – mówi Jerzy Kruk.
Innym produktem, o ustabilizowanej pozycji na rynku, jest Biopuls Forte, dolistny biostymulator wzrostu i rozwoju roślin, poprawiający ich zdolność przyswajania składników odżywczych i wspomagający ich odporność na stres. Biopuls to także rewolucyjne na rynku adiuwanty, surfaktanty (Biopuls Rockstar i Grandmaster) oraz produkty poprawiające biologiczną jakość gleby. Tegoroczna nowość to Biopuls Abracadabra, biostymulator wzrostu roślin, który w badaniach wykazał biologiczne właściwości wspomagające rośliny w ochronie przed szkodnikami. Firma oferuje również nawozy dolistne.
Flagowym już produktem jest Calibre, dopuszczony przez IUNG do stosowania w produkcji ekologicznej. Jest to w pełni naturalny preparat zawierający zmikronizowane (średni - ca 2µ) cząsteczki wapnia, dzięki czemu są one w formie wysoko przyswajalnej dla roślin.
Inną nowością w ofercie firmy jest preparat Coyot do odstraszania zwierząt wyrządzających szkody w uprawach. Jego działanie polega na ciągłym zniechęcaniu ich wyjątkowo paskudnym zapachem moczu kojota oraz bardzo gorzkim smakiem.
Portfolio firmy stale się rozwija. We wdrożeniu są obecnie technologie oparte na chelatach oraz aminokwasach, a także produkty przeznaczone do stosowania w przechowalnictwie i przetwórstwie owoców i warzyw. Ruszyły też prace wdrożeniowe nad tzw. jadalnymi powłokami, które mają przedłużać shelf life owoców i warzyw.
– Mamy już pierwsze wyniki, które są bardzo obiecujące – informuje Jerzy Kruk.
To nie bajka
Choć nazwy niektórych produktów brzmią wręcz bajkowo, zostały opracowane w ścisłej współpracy z ośrodkami naukowymi, m.in. z Instytutem Ogrodnictwa – PIB w Skierniewicach, Uniwersytetem im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, a także w oparciu o osiągnięcia naukowców amerykańskich i australijskich. Ze względu na to, że w skład wielu preparatów wchodzą mikroorganizmy rodzimego pochodzenia, doskonale się sprawdzają w polskich warunkach uprawowych. Ale Polska to nie jedyny rynek sprzedażowy Microlife. Część produkcji trafia do Ukrainy, jest spore zainteresowanie potencjalnych odbiorców z zachodniej Europy, m.in. z Niemiec i Wielkiej Brytanii.
– Największą nagrodą za to, co robimy, jest zaufanie klienta, kiedy po zastosowaniu naszego produktu, wraca po kolejny i pyta o inne rozwiązania z naszej oferty – mówi Jerzy Kruk. – Nie zapomnę rolnika przynoszącego kolorową etykietę Biopulsa z prośbą o „dokładkę”. To dla mnie ogromna satysfakcja i najlepszy dowód na to, że nasze technologie zdają egzamin w praktyce, i że małe (mikro) jest naprawdę piękne.
Agnieszka Okła-Wierzbicka
fot. tyt. envatoelements
Najważniejsze tematy