Zakaz uboju rytualnego oznacza efekt domina. Co będzie dalej?
Wraz z przegłosowaniem ustawy o ochronie praw zwierząt nad polskie rolnictwo nadciągnęły czarne chmury. Rzeczy należy nazywać po imieniu, bo sytuacja nie dotyczy jedynie branży wołowej. Ustawa skutecznie dobije utrzymujące się jeszcze, mimo wielu trudności ostatnich miesięcy i ciągłego wahania cen żywca, na powierzchni gospodarstwa rodzinne zajmujące się hodowlą zwierząt.
Za nami wszystkimi, którzy obserwowali sejmowe poczynania, bardzo ciężkie, pełne emocji dni. Mimo nadziei, która zrodziła się wczoraj, o tym, że z projektu zostanie usunięte ograniczenie uboju religijnego, dziś dowiadujemy się, że rząd mimo świadomości wyrządzania olbrzymiej krzywdy rolnikom – podjął tę decyzję. Mieliśmy już do czynienia z takim zakazem, jednak skala eksportu drobiu i bydła stale rośnie, a razem z nią ryzyko spadku cen żywca. Na rolników i przetwórców padł blady strach.
Ardanowski o uboju rytualnym
– Jak przestawić rolnictwo? Skąd wziąć środki na niezbędne jego dostosowanie? Co się stanie, gdy wskutek zmniejszonej intensywności produkcji zacznie w Europie brakować żywności i wtedy będzie ona sprowadzana z innych regionów świata, gdzie nie przestrzega się tych wszystkich, bardzo wysokich norm stawianych rolnictwu europejskiemu? – mówił szef resortu rolnictwa podczas VIII Kongresu Eksporterów Przemysłu Rolno-Spożywczego. Podkreślił wczoraj, że dla polskiego rolnictwa idzie dobry czas „jeżeli oczywiście sami złymi ustawami go nie zniszczymy w sposób administracyjny zakazując uboju rytualnego” – niestety to się właśnie dzieje.
Ardanowski zwrócił uwagę, że ubój religijny, co do którego każdy może mieć różne zdanie, bardzo wielu ludzi uważa, że jest on bardziej humanitarnym ubojem niż ubój z ogłuszaniem, który bardzo często powoduje ogromny ból.
– To jest dyskusja na poziomie aksjologicznym. Prawo nie powinno ingerować w aksjologiczny obszar wartości podstawowych, przede wszystkim dobra i zła. Dlatego tak się martwię, czy jednak Sejm, pomimo tego, że w nocy zostały naniesione rozsądne poprawki w komisji, że jednak Sejm, in gremio, nie odrzuci tego wszystkiego i za chwilę będziemy mieli realne problemy z utrzymaniem produktywności polskiego rolnictwa, bo nie będziemy mieli gdzie sprzedawać – podkreślił minister.
– My bez eksportu zadusimy się w ciągu kilku miesięcy. Trzeba będzie zwijać rolnictwo po prostu – dodał. Minister Ardanowski, zdając sobie sprawę z konsekwencji gospodarczych i ekonomicznych, jakie zmiana prawa w tym zakresie niesie podczas nocnego posiedzenia Sejmu głosował przeciwko wprowadzeniu ustawy, niestety rolnicy mieli mało dodatkowego wsparcia… A w powietrzu wisi dymisja ministra rolnictwa, który w ostatnich dniach stanął po stronie rolników, wypowiadając swoje poglądy.
Pytamy ekspertów, bo musimy szukać szybkich rozwiązań!
– Przyjęta ustawa przez Parlament jest szkodliwa dla polskiego rolnictwa, to jest dożynanie sektora wołowiny i drobiu. Dzisiaj wszyscy rolnicy muszą się obudzić i powiedzieć sobie głośno, że nie ma przyzwolenia na niszczenie rolnictwa. W sytuacji gdy jesteśmy zagrożeni COVID-19, umową Mercosur, Brexitem oraz trwającymi negocjacjami z Nową Zelandią i Australią, sektor mięsa wołowego poniesie z tego tytułu ogromne straty. My o swoje prawa będziemy walczyć w Senacie, będziemy prosić prezydenta Andrzeja Dudę o zawetowanie tej ustawy. Jeżeli będzie trzeba, zgłosimy sprawę do Trybunału Sprawiedliwości UE. Nie pozwolimy na to, żeby niszczyć polskie rolnictwo. Jednocześnie będziemy podejmowali w najbliższym czasie takie działania, aby ci parlamentarzyści, którzy zagłosowali za tą szkodliwą ustawą, wiedzieli, że nie ma na to naszej zgody. Na pewno w grę wchodzą procesy społeczne – mówił dzisiaj Jacek Zarzecki, prezes PZHiPBM w rozmowie z top agar Polska. Umowa pociągnie za sobą nie tylko konsekwencje dla rolników, dla całej branży przetwórstwa mięsnego.
Straty są niewyobrażalne
– Informacje jakie przekazywaliśmy do posłów kilku ugrupowań, które są w Sejmie i głosowali za ustawą, nie zostały uwzględnione. Eksport drobiu w zeszłym roku wyniósł 23 mld zł, z tego 5 mld zł stanowiło mięso pozyskane z drobiu ubitego religijnie. To właśnie straciliśmy w trakcie ostatnich dwóch wieczorów, jeżeli ustawa przejdzie przez Senat i prezydent ją podpisze – mówi z kolei Wiesław Różański, prezes UPEMI. Podkreśla, że w przypadku wołowiny halal i koszer przychód z eksportu wynosił 1,5 mld zł.
– Jeżeli ustawa ma się utrzymać i być procedowana w takim tempie i z takim zapałem, to myślę, że utracimy wszystkie te rynki, na które takie mięso trafiało – podkreślił Różański. Widzieliśmy takie sytuacje w 2013 r. i 2017 r., kiedy nie mogliśmy produkować i eksportować takiego mięsa. Wówczas ceny wołowiny spadły do 4 zł/kg wagi żywej.
– Później cena się ustabilizowała na poziomie 6 zł/kg, powoli sytuacja wracała do normy, czyli około 9 zł/kg, 13,5 zł kg wbc, wówczas opłacało się hodować i produkować. Cena teraz mocno spadnie. Handel zagraniczny wykorzysta to bezpardonowo, nie będzie żadnej litości. Będziemy się przepychać z Irlandczykami, Francuzami, straci na tym polskie przetwórstwo – dodaje prezes UPEMI. Ponadto zaznacza, że wiele polskich zakładów mięsnych było rozwijanych i dostosowywanych w 100% w uboju halal lub koszer (całej linii produkcyjnej), wiązało się to z gigantycznymi nakładami inwestycyjnymi.
– Jeżeli będzie vacatio legis trwające rok, to urządzenia, całe linie produkcyjne będą musiały być zdemontowane, zakłady będą musiały się przestawić na produkcję konwencjonalną, niestety poniesione koszty zostaną – mówi Wiesław Różański. Polska branża mięsna dostanie kolejny cios. Prezes UPEMI pyta retorycznie „komu to przeszkadzało?”, podkreśla, że przecież religii światowej nie zmienimy. Rynek zbytu na produkty halal dotyczy aktualnie 2,2 mld ludzi na świecie.
Jako reprezentant polskiej branży mięsnej patrzy na całe zamieszanie w sposób ekonomiczny i gospodarczy. Uważa, że zmiany spowodują kilkunastomiliardowe straty, których nie poniesiemy raz, ale będziemy je ponosić przez wiele lat, próbując utrzymać się na powierzchni.
– Używaliśmy wszelkich możliwych argumentów i metod zahamowania procedowania ustawy, włącznie z protestem. Niestety nie my odpowiadamy za przyciskanie odpowiednich guzików w Sejmie, nie my jesteśmy na mównicy i przedstawiamy nasze racje. Nie było żadnych konsultacji społecznych, nie było czytania publicznego ustawy, nie mieliśmy nawet szansy zrobić nic poza wystosowaniem stanowisk. Czekamy na Senat i decyzję prezydenta RP. Tracimy kolejną dochodową gałąź gospodarki, przetwórstwa i hodowli – tłumaczy Różański. Nadal pojawiają się sygnały, że branża drobiarska ponosi konsekwencje przez zakazy eksportowe wywołane przez COVID-19.
– Obecnie polskie zakłady drobiarskie dopłacają miesięcznie po kilkadziesiąt milionów złotych aby funkcjonować, żeby przetrwać ten trudny okres, a teraz kolejny cios, który dotknie branżę przetwórczą – dodaje prezes UPEMI.
Kosztowna utylizacja
Wspomina również, że dodatkowym problemem w sytuacji likwidacji ferm zwierząt futerkowych stanie się utylizacja produktów ubocznych z produkcji drobiu, którymi żywione były zwierzęta futerkowe, co wpędzi zakłady drobiarskie w kolejne koszty, a oszczędności będą szukać w płaceniu za surowiec, a więc w kieszeni rolników. UPEMI szacuje, że to koszt rzędu od 600 mln zł do 1 mld zł.
– 90% zakładów utylizacyjnych nie jest w polskich rękach, zobaczymy jak ten sektor to wykorzysta. Jeżeli podniosą ceny na produkt, bo są monopolistami na rynku, to te kwoty będą silnie obciążać zakłady mięsne, czego wiele firm może po prostu nie przetrwać – ostrzega Różański.
Rekompensaty – skąd rząd weźmie środki?
Ci, którzy zgłaszali, że poprą projekt ustawy deklarowali, że nie zostawią rolników i przedsiębiorców w sytuacji zachwiania na rynku, ale pytanie skąd te środki wziąć w takiej ilości? To niestety efekt domina – wieloletnie kredyty, inwestycje, plany, wszystko legnie w gruzach.
– Straty są miliardowe, jeżeli rząd będzie w stanie wpompować te środki w ratowanie sektora i branży, to chwała im za to, jeśli te pieniądze się znajdą. Prosimy o podanie kwot i sposobów ich realizacji, bo to jest dla nas bardzo ważne. Wtedy może rynek się trochę uspokoi, ale obecnie nie mamy nic, poza słowami wypowiadanymi przez wielu polityków, żadnych propozycji i dokumentów, które byłyby czytelne i dawałby nam spokój w przyszłości, którą niestety na dzień dzisiejszy widzimy w czarnych barwach – mówi ostro Wiesław Różański.
Raz sytuację uratował Trybunał Konstytucyjny…
– Prezydent Duda ma dwa wyjścia, albo ustawę prześle do TK z opinią noszenia znamion ustawy niezgodnej z Konstytucją RP lub też może ją zawetować. Myślę, że prezydent podejmie tę pierwszą decyzję, a jak Trybunał zachowa się tym razem. Opinie prawne mówią, o tym, że jest to niezgodne z Konstytucją RP, ale w naszym kraju zdarzają się różne rzeczy – podsumowuje Wiesław Różański. Projekt ustawy trafi teraz do Senatu, który pod koniec września podejmie decyzję o zmianach i poprawkach, a później ustawa w gotowym kształcie trafi na biurko prezydenta. Andrzej Duda dotychczas nie chce zajmować stanowiska w tej sprawie, gdyż czeka na końcowy kształt ustawy.Rolnicy na pewno mogą czuć wsparcie ze strony organizacji i związków branżowych, które zapewniają, że zrobią wszystko co w ich mocy, aby zatrzymać dalsze prace nad uchwaleniem ustawy. Jednak jaka siła i determinacja tkwi w sektorze? Przekonamy się wkrótce. Rolnicy też nie będą w tej kwestii siedzieć obojętnie z założonymi rękoma i czekać na upadek polskiego rolnictwa, tego rządzący mogą być pewni.
dkol
Dorota Kolasińska
<p>redaktor portalu topagrar.pl i działu top bydło, zootechnik, specjalista w zakresie hodowli bydła mięsnego i mlecznego</p>
Najważniejsze tematy