Kilkakrotnie poruszaliśmy na łamach naszego miesięcznika temat dojarzy mobilnych. Okazuje się, że przez ostatnie parę lat biznes w kraju się rozwija, ale nadal jest w powijakach w porównaniu z naszymi zachodnimi sąsiadami. Praca nie jest łatwa, a pracowników w gospodarstwach ubywa. Krowy mleczne to nie bułka z masłem, ale bardzo ciężka praca, wymagająca poświęceń. Jednak czy hodowca faktycznie musi rezygnować z urlopu i wesela przyjaciół na drugim końcu Polski? Niekoniecznie, bo okazuje się, że nawet obcym osobom można zaufać, a te dopilnują krów i cieląt, a rolnik zabawi się i wypocznie. Na rynku jest już kilka firm, oferujących takie usługi. Jak to wygląda w praktyce? Pokażemy świetne przykłady dobrze prosperujących biznesów z dwóch odległych o kilkaset kilometrów regionów.
Milk&Drive rusza do akcji
– Pewnego piątkowego popołudnia siedzieliśmy z przyjaciółmi i rozmawialiśmy o pracy. Wtedy wymyśliłam, że zostanę mobilnym dojarzem. W tym samym dniu zrobiłam stronę na Facebooku. Niedługo później zadzwonił pierwszy telefon, potem drugi i posypały się kolejne. Tak się to zaczęło – wspomina Ola Miguła, właścicielka firmy Milk & Drive w Orzeszu w woj. śląskim. Opowiada, że całe życie pracowała w korporacjach, a na wakacje jeździła do gospodarstw w różnych krajach. Doić nauczyła ją babcia. Przy zwierzętach pomagała w każdej wolnej chwili.
– Potem dostałam pracę w zakładzie aktywności zawodowej przy ośrodku dla osób niepełnosprawnych w różnym stopniu zaawansowania. Jest tam obora z 20 krowami. Tam się zresztą poznałyśmy z Justyną. Dodatkowo, pracując w korporacji, zdobyłam tytuł technika weterynarii – opowiada Ola o zyskaniu współpracownika – Justyny Filipiak.
Firma działa równo od dwóch lat, a dziewczyny jeżdżą po całej Polsce. Skupiają się na województwie śląskim i na województwach przylegających. Jednak jeśli pojawi się propozycja pracy na drugim końcu Polski, także jadą.
– Chcemy, żeby ta działalność stała się naszym głównym źródłem dochodu. Teraz obie pracujemy na etacie, zmieniamy się, a czasami jedziemy razem, jeśli gospodarstwo jest większe – tłumaczą dziewczyny. Przeważnie do gospodarstw jeżdżą wspólnie, ale niekiedy zdarza się, że muszą jednocześnie obsłużyć dwa gospodarstwa, wtedy się rozdzielają. Pozwala im na to zdobyte doświadczenie.