Stado limousine na gigancie – tajemniczy łowczy w akcji


W gminie Boćki na Podlasiu rolnicy mają niemałe kłopoty. Jesienią podczas przeganiania do budynków inwentarskich hodowcy uciekło stado krów. Limousine rozrabiają po okolicznych polach, niszcząc uprawy. Okazało się, że jest specjalista od odławiania takich zbiegów.
Niestety skończyło się fiaskiem, a krowy stały się jeszcze bardziej płochliwe. Cwane krowy rozeszły się po wsi Jakubowskie i po przeciwległej stronie DK nr. 19, gdzie tratują kukurydzę i wyjadają zboża. Właściciel również nie może sobie poradzić z niesfornymi zwierzakami, dwie krowy spowodowały groźne wypadki na drodze, w których same zginęły.
W wypadku ucierpiały auta, na szczęście nie było poszkodowanych osób. W sytuacji gdy rolnik nie daje rady zająć się zwierzętami, opiekę powinna przejąć gmina. Padały różne propozycje, np. żeby krowy odstrzelić, jednak na to nie zezwalają przepisy, można je jedynie uśpić strzałem z broni Palmera. Właściciel znalazł odpowiednią osobę, ale ta po kilku nieudanych próbach zrezygnowała.
Jak informuje bielsk.eu w tej sprawie spotykano się kilkakrotnie – władze gminy, inspekcja weterynaryjna, policja i rolnicy – debatowano, aż w końcu rozwiązanie znalazł samorząd.
- Rozwiązanie podsunęło nam Stowarzyszenie Przyjaciół w Boćkach, które od lat współpracuje z naszym urzędem w kwestii adopcji bezpańskich psów - mówi wójt gminy Dorota Kędra-Ptaszyńska.