Sytuacja na rynku zbóż jest na tyle trudna, że stała się przedmiotem zainteresowania polityków. Poseł Czesław Siekierski z Polskiego Stronnictwa Ludowego zauważył, że rolnicy na wschodzie Polski i w województwach południowo-wschodnich nadal mają duże problemy ze sprzedażą kukurydzy oraz pszenicy i obwiniając za zaistniałą sytuację przede wszystkim nadmierny import z Ukrainy.
- Niekontrolowany import zbóż i rzepaku z Ukrainy spowodował, że krajowa kukurydza oraz zboża nie są w stanie konkurować z ziarnem z Ukrainy w krajach Europy Zachodniej, która jest głównym rynkiem zbytu. Polskie firmy paszowe zapełniły swoje magazyny tanim zbożem z Ukrainy, dlatego nie chcą kupować tego surowca od polskich rolników. Efektem tego jest to, że na Lubelszczyźnie, Podlasiu oraz Warmii i Mazurach są tysiące hektarów nieskoszonej kukurydzy. Ceny skupu mokrej kukurydzy sięgają 350-400 zł/t, a pszenicy 1100 zł/t, a wiele skupów nie przyjmuje już zbóż. Polskie skupy, młyny i mieszalnie pasz chętnie kupują tańszy surowiec, niestety kosztem rolników – napisał w interpelacji do ministra rolnictwa Cz. Siekierski, który zapytał m.in. o możliwość przeprowadzenia przez rząd interwencji na rynku zbóż, unijne korytarze solidarnościowe oraz napływ tzw. zboża technicznego.
Rynek zbóż: Skup interwencyjny po cenie 101 euro/t jest nierealny. W planie są rekompensaty dla rolników

