3,5 zł/kg żywca to ceny maksymalne, po których coraz trudniej zbyć tuczniki. Ubojnie wiedzą, że rolnik nie ma wyjścia i musi sprzedać, bo kolejne dni oczekiwania na odbiór to zużyta pasza i tuczniki ponad wagowe – dlatego mogą tak łatwo sterować ceną. Niewielkim pocieszaniem jest fakt, że jak się nieoficjalnie dowiadujemy nieco hamuje import tuczników zza Odry. Może mieć to związek z tym, że w Niemczech większość ubojni obecnie działa pełną parą, czyli zwyczajnie dla polskich odbiorców już nie ma tyle towaru. I tutaj trudny do zrozumienia fakt – krajowe Inspekcja Weterynaryjna podaje oficjalne dane, że do Polski mniej świni wjeżdża niż opuszcza nasze granice. Natomiast z relacji świadków, jak i pracowników wielu ubojni wiemy, że zachodnie tuczniki nierzadko wypychały krajowe, z linii ubojowych. Są zakłady, które w końcu listopada w ogóle nie kupowały tuczników od krajowych dostawców, a cały surowiec sprowadzały z Niemiec – po kilka tysięcy sztuk dziennie.
Trudno w takiej sytuacji liczyć na podwyżki. A tych raczej w najbliższych dniach nie będzie. Niemiecka duża giełda na kolejny tydzień utrzymała najniższą w historii stawkę na tuczniki – 1,19 euro/kg w klasie E. A wiemy, że nasi skupujący w takiej sytuacji mogą jedynie stawki obniżyć, do podwyżek impuls musiałby być gigantyczny. jbr