Do gospodarstwa przyjechałam miesiąc po pożarze. Trudno sobie wyobrazić, co rolnicy musieli przeżywać doświadczając, tak trudnych emocji, patrząc na zgliszcza codziennego miejsca pracy i życia. Spotkała ich ogromna tragedia, nie jedna osoba nie byłaby w stanie się z tego podnieść. Mimo, że najtrudniejsze rodzina Kulfanów ma za sobą (sprzątanie po pożarze), to czeka ich jeszcze wiele pracy i bardzo trudne wspomnienia.... Ale nie są sami!
Pożar obory w Kizielanach
12 maja br. w nocy wybuchł pożar obory, który zauważyła Justyna. Od budynku naprzeciwko szczytowego okna odbijała się czerwona łuna.
– Powiedziała do syna "Mateusz, chyba się palimy". Wybiegł i zobaczył, że cała obora jest zajęta ogniem. Wpadł do środka i próbował odczepić z uwięzi krowy, które były najbliżej wyjścia. Tylko jednej udało się wyskoczyć – mówi Andrzej Kulfan. Spłonęło 61 krów mlecznych, byki i jałówki. Mateusz z pobliskiej rzeczki przywoził wodę i polewał budynek, który łączył oborę z domem, żeby ogień nie zniszczył tego, co im zostało. Sprawa jest prowadzona przez straż pożarną i prokuratora. Mimo że ubezpieczyciel orzekł szkodę całkowitą, konieczna jest decyzja o przyczynie pożaru, aby wypłacić odszkodowanie.