Zazwyczaj o tej porze roku na polach w powiecie płońskim było już sporo ludzi. Jedni pielili truskawki, inni rozkładali linie kroplujące. W tym roku jest niemalże pusto. A wszystko przez koronawirusa, który zamknął granice większości krajów i tym samym zablokował przyjazd pracowników sezonowych z Ukrainy. A bez Ukraińców polskie rolnictwo i sadownictwo zwyczajnie leży.
Producenci owoców w trudnej sytuacji
- Jesteśmy w bardzo trudnej sytuacji, bo potrzebujemy do zbioru truskawek ok. 30 osób. A w tej chwili mam 4 osoby. Są to Ukraińcy, którzy po prostu nie wyjechali z Polski. Cały czas próbuję ściągnąć do siebie kolejnych pracowników, jednak jest to niezwykle trudne. Ze straży granicznej otrzymuję sprzeczne informacje, czy będą mogli przekroczyć granice, czy nie i na jakich warunkach. Bo przecież na Ukrainie przynajmniej do 13 maja granice są zamknięte. Ale liczę na to, że za kilka dni uda mi się pięć osób przywieźć. Bo chyba będzie tak, że po nich pojadę na granicę. Na razie przesyłam im wszelkie możliwe dokumenty, by i oni mogli załatwić wszystkie formalności związane z przyjazdem. Mają paszporty biometryczne, więc przynajmniej obejdzie się bez wizyty w konsulacie, które na Ukrainie są zamknięte – mówi w rozmowie z nami inż. Bartłomiej Grześkiewicz, plantator truskawki z Goławina w gm. Czerwińsk n. Wisłą.
Podobny problem ma także Krzysztof Koniec, który do zbioru truskawek potrzebuje przynajmniej 45 Ukraińców. Na razie liczy na to, że granice zostaną niedługo otwarte dla pracowników sezonowych.
- Mam 25 ha truskawki, z czego w tym roku owocującej 15,5 ha. Więc rąk do pracy potrzebuję mnóstwo. Szacuję, że powinno być to minimum 45 Ukraińców i do tego Polacy. Ale jak wiadomo, przez koronawirusa granice są zamknięte, więc tej siły roboczej nie ma - wyjaśnia w rozmowie z nami Krzysztof Koniec, plantator z Woli Krysk w gm. Naruszewo.
Wczesnych odmian nikt nie zbierze
Sytuacja robi się rzeczywiście dramatyczna. Praktycznie w każdym gospodarstwie brakuje pracowników, i to nie kilku, a kilkudziesięciu.
- Jesteśmy przerażeni brakiem rąk do pracy. Ten, kto miał informację o Ukraińcach przebywających w Polsce, szybko zaoferował im pracę. Ale niestety, okazało się, że takich pracowników jest zdecydowanie za mało. Plantatorom udało się ściągnąć po 2-3 Ukraińców do gospodarstwa, a przecież w sezonie potrzeba 25-30 osób na średnią plantację – mówi Jacek Witkowski, plantator z okolic Czerwińska nad Wisłą i doradca jagodowy.
Jego zdaniem wszystko wskazuje na to, że polskich truskawek, przynajmniej tych wczesnych odmian, nikt nie zbierze.
- Zbiór wczesnej truskawki widzę czarno. A przecież w naszym regionie większość plantacji jest przyspieszana. Według mnie, jeżeli nie będzie pracowników, plantatorzy odpuszczą zbiór tych wczesnych odmian. I spróbują znaleźć pracowników na zbiór późniejszych owoców, bo być może do tego czasu ruch na granicy zostanie przywrócony - mówi Witkowski.