Chemiczne przerzedzanie zawiązków można bezsprzecznie zaliczyć do najtrudniejszych zabiegów agrotechnicznych w sadach jabłoniowych. A to głównie dlatego, że na efektywność tego zabiegu w sposób bezpośredni i pośredni wpływa wiele czynników:
- odmiana;
- podkładka;
- wigor drzew;
- kondycja pąków kwiatowych;
- faza rozwojowa;
- warunki pogodowe podczas zabiegu i po jego wykonaniu;
- stosowanie innych bioregulatorów.
Nie taki diabeł straszny
W efekcie nie jest łatwo – zwłaszcza przy jednorazowym zabiegu – uzyskać zaplanowany efekt przerzedzania. Nawet ten sam program, stosowany rok po roku w tej samej kwaterze, często przynosi różne rezultaty. Dlatego wielu sadowników z pewną dozą niepokoju zabiera się za przerzedzanie chemiczne, są też tacy, którzy w ogóle nie podejmują się tego zabiegu. Producenci jabłek najczęściej boją się, że nadmiernie przerzedzą zawiązki, choć w praktyce niezbyt często obserwujemy taki efekt. Nawet jeżeli podczas wstępnej oceny wydaje się, że będzie za mało jabłek, to później okazuje się, że owoców jest wciąż za dużo i dla uzyskania dobrej jakości trzeba je dodatkowo przerzedzać ręcznie. Powiem więcej, aby uzyskać dobry efekt przerzedzania chemicznego, to w okresie 2–4 tygodni po tym zabiegu powinniśmy mieć odczucie, że na drzewach jest wręcz za mało owoców!