Nieznaczne opóźnienie w rozwoju faz fenologicznych ucieszyło zapewne tych, u których w sadach nie zostały skończone zabiegi zimowego cięcia i formowania koron. Dodatkowo po tak długim okresie bez opadów wraz z topniejącym śniegiem gleba została zasilona w życiodajną wodę. Jednak miało to też swoje minusy – pod śniegiem na porażonych w ubiegłym roku liściach bardzo szybko rozwijały się zarodniki parcha jabłoni. Zostało to spowodowane m.in. właśnie impulsem w postaci wzrostu uwilgotnienia. Dodatkowo końcówka miesiąca, począwszy od „lanego poniedziałku”, obfitowała w wielu rejonach w całej Polsce w mżawki, a czasem opady wręcz burzowe. Na termometrach kilkukrotnie temperatura szybowała w górę, osiągając 17–19°C, by za kilka dni spaść do poziomu 1–2°C. Te skrajne temperatury miały właśnie największy wpływ na rozwój samych roślin, ale także chorób i szkodników.
Fenologia w sadach ziarnkowych i skok w wegetacji
Wydawało się, że po kwietniowych opadach śniegu rozwój jabłoni i gruszy będzie opóźniony. Następujący potem wzrost temperatury spowodował jednak bardzo szybki i dynamiczny „skok” w wegetacji, a kolejne chłodne noce przyczyniły się do wyhamowania rozwoju pąków tych gatunków. W zależności od rejonu, ale także i odmiany obserwuje się cały przekrój faz fenologicznych. W drugiej dekadzie kwietnia w sadach północnej Polski na odmianie Gloster mieliśmy pękanie pąków, nieco bardziej zaawansowany rozwój obserwowano na odmianach Szampion i Gala, na odmianie Idared i jej sportach oraz na Ligolu był to okres „nieśmiałego” mysiego ucha. Natomiast w Polsce Centralnej i Południowej na tych samych odmianach obserwowane były już początki zielonego pąka, a nawet – u odmiany Idared – pojedyncze rozety z widocznym królewskim pąkiem barwy różowej.
Sytuacja ta sprawia, że w zależności od lokalizacji sadu podejście do ochrony i nawożenia dolistnego oraz biostymulacji powinno wyglądać nieco inaczej.
Chodzi tutaj głównie o dobór makro-, ale także mikroskładników, jakie są potrzebne roślinom do prawidłowego wzrostu i rozwoju.