- Niekorzystne warunki pogodowe przyczyniły się do wschodzenia roślin „na raty”, przez co trudno było utrafić w odpowiedni moment zabiegów powschodowych. Na jednej plantacji były więc rośliny w fazie pierwszego liścia właściwego, flagi, kolanka i dopiero co wschodzące – wyjaśnia Karolina Dziubek, techniczny manager ds. ochrony upraw z firmy Agrosimex.
Trudno więc było trafić z terminem odchwaszczania. Z kolei późniejsze opady deszczu uaktywniły substancje czynne stosowane posiewnie lub zalegające w glebie. A to na wielu plantacjach spowodowało wypadnięcia rośliny czy fitotoksyczność na szczypiorze.
Późniejsze intensywne opady deszczu doprowadziły do nasilenia presji ze strony sprawców chorób m.in. mączniaka rzekomego, czy wtórnie - alternariozy. Pojawił się też problem chorób odglebowych, zwłaszcza w tych gospodarstwach, które prowadzą intensywną produkcje warzyw.
Takie nasilenie agrofagów na plantacji cebuli uwydatnia problem kurczącej się listy środków ochrony roślin. Z użycia wypadł m.in. mankozeb, co mocno uszczupliło zestaw narzędzi do walki o dobry plon. Na celowniku KE są już kolejne substancje i z biegiem lat, w związku z unijną zieloną rewolucją, będzie ich ubywać. Jak więc w takiej sytuacji ograniczyć problem np. mączniaka rzekomego czy zachwaszczenia przed wschodami? Jakie mamy alternatywy?
Karolina Dziubek-Jazic przyznaje, że brak mankozebu będzie sporym wyzwaniem dla plantatorów cebuli.
- Mankozeb jest skuteczny, nie ma na niego uodpornień, a poza tym jest tani. W rozsądnych pieniądzach można było zapewnić skuteczną ochronę cebuli. Jego wycofanie zmusi rolników do częstszego sięgania po droższe rozwiązania – zaznacza Dziubek-Jazic.
Ekspertka podkreśla, że alternatywą dla maknozebu może być fluazynam w produkcie Fluazinova.
- W Polsce może być wykorzystywany do walki z mączniakiem, ale w zaleceniach holenderskich i belgijskich jest też stosowany do ochrony przeciwko zgniliźnie szyjki – mówi.
W walce z mączniakiem można sięgnąć też po preparaty miedziowe.