To, co jeszcze kilkanaście lat temu było dobrem ekskluzywnym, dziś zstępuje pod przysłowiowe strzechy, bo z nawigacji w ciągnikach korzysta coraz większe grono rolników. Producenci ciągników sygnalizują, że średnio co drugi rejestrowany nad Wisłą nowy traktor o mocy powyżej 150 KM ma fabryczny system lokalizacji, a wraz ze wzrostem mocy takie wyposażenie jest w standardzie.
Popularność zyskują też systemy, które możemy zamontować w starszych ciągnikach. Tu skorzystać można nawet z oferty krajowych firm, które są znacznie tańszą alternatywą dla zachodnich rozwiązań. Zapytaliśmy trzech rolników o doświadczenia z wprowadzania nawigacji krajowych firm do swoich gospodarstw, koszty inwestycji, abonamentu i problemy związane z pierwszymi pracami w polu.
Z wygody, jaką daje nawigacja, już nie zrezygnuję
- Na pewno już nie zrezygnowałbym z nawigacji w ciągniku. Największą korzyścią jest ograniczenie nakładek podczas uprawy przynajmniej o 5–10%. Wygoda też ma duże znaczenie – mówi Marcin Janeczek z Nowego Gościńca k. Zbąszynka w woj. lubuskim. Na 160 ha przyległych do gospodarstwa lekkich gruntów rolnik ma pola o wielkości od 10 do 30 ha. Uprawia szparagi, kukurydzę, żyto i groch.