Obecnie odnotowywane są mniejsze zakupy jabłek niż w sezonie przedcovidowym – przez co zapasy magazynowe nie sprzedają się systematycznie. Dodatkowo można zaobserwować bardzo duży spadek eksportu na rynek wschodni, w szczególności na Białoruś. Jest to ponad 20% mniejsza sprzedaż niż w ubiegłym roku o tej samej porze. Wszystko to zachodzi przy dużych stanach magazynowych, przez co ceny jabłek spadły nawet poniżej 1 zł za kilogram – przy koszcie przechowywania 40 gr za kilogram. Sadownicy, którzy przechowali jabłka do tej pory, ponieśli ogromne straty i mają nadzieję odrobić je w nowym sezonie.
– Nowy sezon w przypadku jabłek w Europie jest zdominowany przez przymrozki, które wystąpiły w takich krajach, jak Francja, południowe Niemcy, Włochy, Austria – powiedział serwisowi eNewsroom Mirosław Maliszewski.
– Są to kraje liczące się w produkcji jabłek. Zbiory jabłek nie będą w tym roku rekordowe, co może stanowić optymistyczną informacje dla polskich sadowników. Liczą oni także na to, że tradycyjne kierunki sprzedaży – czyli Białoruś, Niemcy oraz od jakiegoś czasu Egipt – zostaną odnowione lub podtrzymane. Są to podstawowe kierunki sprzedaży polskich jabłek. W przypadku mniejszych zbiorów na terenie Europy Południowej – również tam oferowana jest sprzedaż – zaznaczył Maliszewski.
Podkreślił, że na rynki dalej położone – Arabii Saudyjskiej czy Emiratów Arabskich, z którymi wiązane są duże nadzieje, trafiają wyłącznie jabłka klasy premium. Import polskich jabłek wzrasta też w Indiach, które mogą się okazać poważnym rynkiem zbytu.
- Niespełnioną nadzieją pozostają Chiny – tu przeszkodą są np. długie terminy płatności czy odległość. Po niewielkiej zmianie doboru odmian, technologii produkcji oraz usprawnieniu logistyki – polskie jabłka będą mogły być eksportowane w większych ilościach na dalekie rynki. Jest nadzieja, że nowy sezon będzie lepszy niż ten mijający, który dla wielu sadowników kończy się katastrofą – prognozuje Maliszewski.
Źródło: eNewsroom